Pozory

717 58 0
                                    


Kiedy efekty działania eliksiru minęły, sny Severusa stały się, jak sam przewidział, coraz bardziej sugestywne. Jedyne, co się zmieniło, to fakt, iż zaczął się do nich przyzwyczajać i przestał się za nie nienawidzić. Uznał, że oznacza to poprawę, choć raczej nieco problematyczną.
Rozmyślając, siedział na brzegu łóżka w pokoju gościnnym, opierając łokcie na kolanach. Hermiona weszła do środka i usiadła obok niego. Nawet nie otworzył oczu, nie musiał. Wyczuł ruch, a potem jej niezdecydowaną, ostrożną rękę na swoich plecach. Napiął się natychmiast i niemal warknął, gdy go pogłaskała, tylko raz, muskając długi koński ogon i przesuwając dłoń od karku do łopatek.
— Jak to odczuwasz? — spytała łagodnie.
Otworzył usta, aby powiedzieć coś niemiłego, jednak mimo że próbował, coś w jego wnętrzu pękło i wyrzucił z siebie ze znużeniem:
— Pustka. Odczuwam to jak pustkę.
— Pustka... Pozostawiona przez okrucieństwo twojego Pana — szepnęła, jakby rozmawiała sama ze sobą. — Pustka, która może być zapełniona tylko przez jego dobroć. — Mruknął coś i poczuł, jak ból przeszywa jego ciało i osiada w piersi. Severus spuścił głowę, nie chcąc otwierać oczu i patrzeć Hermionie w twarz. Jej ręka znowu spoczęła na jego plecach, a palce głaskały włosy. Wykonał niezdecydowany, nerwowy ruch łopatką, aby strącić jej dłoń, jednocześnie rozpaczliwie pragnąc, żeby tam pozostała. I pozostała. — Oczywiście, że tylko jego dobroć — dodała Hermiona ze zmęczeniem. — W normalnym życiu, gdy ktoś doświadczy urazu lub przeżywa ciężkie chwile, może wybrać, do jakiego lekarza zgłosi się na leczenie. Niewolnicza więź ten wybór uniemożliwia. Rany zadane przez Pana nie mogą zostać uzdrowione przez kogoś innego i przez to narzucone zostaje pojednanie...
— Pojednanie — powtórzył szyderczo, otwierając wreszcie oczy i patrząc na nią ponuro. — Słowo, którego potrzebujesz, to raczej uzależnienie. Nie ma potrzeby oszczędzania moich uczuć, panno Granger.
Hermiona zagryzła dolną wargę i odwzajemniła jego spojrzenie.
— Co zrobisz? — zapytała cicho.
— Cóż — mruknął. — Naprawdę wiem tylko to, czego nie zrobię. Już nigdy więcej się nie upokorzę. Dwa miesiące w Dolinie Godryka były wystarczające.
Dłoń Hermiony ciągle spoczywała na jego plecach.
— Są rzeczy bardziej upokarzające niż pójście po pomoc do swojego dręczyciela — powiedziała spokojnie.
Severusa odrobinę przestraszył jej komentarz.
— Nie o to chodzi — wymruczał, zdziwiony, że w ogóle z nią dyskutuje. — Możesz wierzyć lub nie, ale potrafię odróżnić Harryego Pottera od Toma Riddlea.
— Intelektualnie z pewnością — zgodziła się. — Ale twoje ciało niesie inne wspomnienia. — Jej palce musnęły jego pokrytą bliznami rękę.
Severus wzruszył ramionami.
— Nawet to udałoby się pokonać z biegiem czasu — szepnął. — Jednak...
Urwał i ponownie wbił wzrok w swoje dłonie.
— Gardzisz sobą za to, że tęsknisz za tymi chwilami miłosierdzia — powiedziała. — Dlaczego? Większość ludzi spragniona jest dobroci od tego czy innego człowieka. To jedna z rzeczy, które tak bardzo przyciągają mnie do Rona. Że jest dla mnie dobry. Czy to czyni mnie słabą? — Mówiła rozsądnie i spokojnie, a jej głos nie brzmiał nadmiernie współczująco. Był neutralny, rozważny i w jakiś sposób zdołał zachęcić Severusa do dalszej rozmowy, nie sprawiając przy tym, że czuje się jak ponury nieszczęśnik, w którego, jak się obawiał, zdążył się już zamienić.
— Na pewno nie — odpowiedział, uśmiechając się lekko. — Ale musisz zrozumieć, że to zupełnie coś innego. On jest wystarczająco młody, aby być moim synem. Jest moim byłym uczniem. Między nami w przeszłości, nawet bez pyłu, istniało zbyt wiele wrogości, aby to mogło w czymkolwiek pomóc. Nie — dodał stanowczo. — Musimy pozostać osobno.
— Co zrobisz? — zapytała Hermiona ponownie.
— Hmm — mruknął. — Wrócę do domu i do pracy. Cóż innego?
— A co z pustką? — spytała szeptem.
— Jak to co? — odezwał się ostro. — Już dwukrotnie odrzuciłem jego zaloty. Teraz z pewnością nie zmienię zdania i po trzech latach nie wejdę w jego życie.
Hermiona otworzyła usta i Severus wiedział, że właśnie ma zamiar powiedzieć coś o Harrym. Powstrzymał ją uniesieniem ręki.
— Nie — rzucił. — Nie chcę o nim niczego słyszeć. Ostatecznie to nie ma żadnego znaczenia. Do tej pory szanowałaś moje życzenia, więc zrób tak i teraz.
Niechętnie skinęła głową.

Do domu poszedł następnego dnia i znalazł go w stanie nieskazitelnym, dokładnie tak, jak się spodziewał. Chciałby czuć się tym urażony, ale nie potrafił. Jak mógłby? Myszy, podobnie jak i muchy, zniknęły. Podłoga wyglądała idealnie, jego ubrania były czyste i poukładane, książki odłożone na półki w porządku, w jakim stały przed tym, jak popadł w tymczasowy obłęd.
Tydzień później wrócił do pracy i ponownie popadł w rutynę. Dwa razy w tygodniu zażywał eliksir bezsennego snu, a w pozostałe noce cierpiał z powodu snów i budził się, gardząc sobą i całą resztą świata.
Kilka miesięcy później jego otoczenie ponownie zaczęło popadać w bałagan, ale już nie w takim stopniu, jak poprzednio i zawsze, gdy spodziewał się wizyty Hermiony i Hugona, udawało mu się sprawić, że wszystko wyglądało w porządku.
W ciągu dnia nie działo się nic złego. Praca szła sprawnie, choć nie aż tak dobrze, jak był do tego przyzwyczajony, ale wiedział, że nawet w tak marnym stanie robił więcej, niż cała reszta mistrzów eliksirów razem wziętych. Z tego powodu nie czuł szczególnego niepokoju o swoją karierę, a jeśli chodzi o nagrody czy dowody uznania, przywiązywał do nich coraz mniejszą wagę.
Spędzane samotnie noce były najgorsze. Każda z nich, godzina po godzinie, wyglądała tak samo. Leżał w łóżku, w pełni ubrany, nieruchomy. Czekał na sen, który wziąłby go w swoje objęcia, lub na poranek, nieważne, byle stało się to szybko.
Pustka w nim narastała, powiększając się każdej nocy. Czuł ją niemal fizycznie, jak gdyby jego wnętrzności były zastępowane próżnią, jak gdyby on sam zanikał.
Ból tego procesu był tak uporczywy, że Severus przestał przejmować się własną dumą. Nic już nie miało znaczenia — ani fakt, że Harry był młodszy, ani to, że był synem jego rywala, ani dzielące ich wieloletnie animozje. Nie liczyło się nawet to, że Harry, chociaż nie osobiście odpowiedzialny za jego degradację, zobaczy go w chwili największej słabości. Było to coś, czego rok temu, z powodu upokorzenia, nie byłby w stanie rozważać.
Niemniej jednak tym mocniej postanowił nie iść. Więź rzeczywiście zachowywała uczucia u niewolnika, ale Pan nie był obarczony takimi restrykcjami. Pan mógł przestać kochać. Pan mógł zmienić zdanie. Pan był wolny. Wolny, aby być w pełni istotą ludzką.
Minęły już trzy lata i Severus uznał, że pełne dezorientacji, pokrętne uczucie, jakie Harry żywił do niego kiedyś, z pewnością już minęło. Potter mógłby go zaakceptować i zrobić wszystko, aby mu pomóc, ale tylko z obowiązku lub poczucia winy, a Severus nie chciał stać się ofiarą jego dobroczynności i przy okazji prawdopodobnie zniszczyć młodemu mężczyźnie rodzinne życie.
Przez te trzy lata Harry nie skontaktował się z nim prywatnie i trzymał się od niego z daleka. Niewątpliwie wiódł swoje własne życie i jeśli będzie miał wystarczająco szczęścia, życie to nie będzie skrępowane przez horror przeszłości. Zasłużył sobie na to. Zasłużył na normalne, zwyczajne życie bez starego, nieatrakcyjnego, złamanego mężczyzny, który przyczołgał się do niego w poszukiwaniu współczucia i błagał o ratunek po wydarzeniach, które nie były błędem Harryego.
Gdyby Potter był zakochany po uszy lub żywił podobne uczucia, z pewnością nie powstrzymałoby go coś takiego jak prośba o trzymanie się z daleka. Harry Potter nigdy nie był kimś, kto kieruje się regułami czy instrukcjami. Jeśli czegoś chciał, zawsze znalazł sposób, aby to dostać. A najwidoczniej nie chciał, więc pustka narastała.
Pustka, jakkolwiek głęboka i niepokojąca, była też intymnie znajoma. Severus był przyzwyczajony do tego rodzaju rzeczy: do kochania z daleka i towarzyszącej temu pustce w duszy. Nie było to dla niego niczym nowym. Zmieniła się jedynie osoba, lecz ból, jakiego doświadczał, był dokładnie taki, jaki znał z młodości.
Czterdzieści sześć lat, pomyślał. I być może niewiele ich już zostało, więc jak trudno będzie je po prostu znieść wśród koszmarów samotnych nocy?
Leżąc w ciemności, uśmiechnął się gorzko. Zawsze może traktować egzystencję z pustką jako ostatni prezent od swojego nieobecnego Pana — znosząc ją codziennie, bez wtrącania się w życie Harryego i bez robienia mu kłopotu swoją osobą.

Popioły Armagedonu-SNARRY (BCP) Where stories live. Discover now