Burza mózgów

891 78 0
                                    


Zanim opuścili biuro Hermiony, Severus schował swoją dumę i poprosił ją cicho o kilka likwidujących zmęczenie zaklęć, które pozwoliłyby mu przetrwać dzień. Ciemne oczy kobiety rozwarły się szerzej, niż kiedykolwiek, jednak nie dyskutowała ani nie domagała się szczegółów, za co Snape był jej bardzo wdzięczny.
Razem z Neville’em wrócili do laboratorium, które teraz, pomimo bałaganu i marnego oświetlenia, wcale nie wydawało się przygnębiające.
Przez następne pięć godzin pracowali nad Eliksirem Wielosokowym, a raczej Severus przyglądał się Neville’owi przez kilka minut, po czym, gdy jego frustracja sięgnęła granic, odepchnął go i sam zajął się warzeniem, zostawiając partnerowi tak poniżające zadania jak przygotowanie składników czy sprzątanie.
W południe, wyczerpani i cali zbryzgani miksturą, wrócili do gabinetu, gdzie czekali już na nich Ron i Hermiona. Razem z nimi czekał też obiad, więc wszyscy razem usiedli przy biurku.
Zjedli w milczeniu, a kolejne kilka godzin spędzili na przeglądaniu pamiętnika Harry’ego, od początku do końca, ponownie analizując wspólnie wymyśloną przez Hermionę skalę. Neville marudził, że to bezcelowe, Hermiona podjęła dyskusję, wygrywając ją argumentem o mocy dowodowej skali, po czym dokończyli analizę. Wyniki pozostały niezmienione — najbliższa przyszłość wyglądała ponuro.
— Wyjaśnij mi coś — poprosił w końcu Severus. — Nie chcę wyjść na kompletnego egocentryka, ale dlaczego Potter nie użyje Kamienia Wskrzeszenia, aby wezwać Dumbledore’a i zapytać, czy moja historia jest prawdziwa?
Wszyscy zgodnie spuścili wzrok. W końcu Hermiona odpowiedziała cicho:
— Próbował. Właściwie, gdy go odnalazł, to była pierwsza rzecz, jaką zrobił... jednak Dumbledore nigdy się nie pojawił... Po tym Harry pozwolił spróbować mnie i Ronowi... także bez skutku.
— Przypuszczalnie to niemożliwe — odezwał się Neville zrezygnowanym głosem. — Żadna dusza za zasłoną nie może oprzeć się wezwaniu Kamienia Wskrzeszenia.
— Być może on nie jest za zasłoną — wymamrotał Severus ze wstrętem. Może w nagrodę za lata manipulacji, knucia i wykorzystywania ludzi we własnych gierkach stary, nieszczęsny drań trafił prosto do piekła, dodał już w myślach.
— Profesorze... — zaczęła Hermiona przepraszającym tonem. — Masz coś przeciwko, abym powiedziała Ronowi i Neville’owi o tym, co mówiłeś mi ostatnio w naszym mieszkaniu?
— O mojej niewolniczej więzi z Albusem Dumbledore’em? Nie, nie mam — odparł Severus cicho, zauważając, jak na twarze obu mężczyzn natychmiast wypływa wyraz szoku.
— Żartujesz? — rzucił Ron, po czym, widząc nieco pogardliwą i nie do końca szczęśliwą minę Severusa, poprawił się szybko: — Nie, nie żartujesz... Ale to nie ma sensu. To znaczy nie wydajesz się typem osoby, która nosi za kimś książki lub składa komuś ubrania. A poza tym, jeśli byłeś związany z dyrektorem niewolniczą więzią, dlaczego przekazałeś Voldemortowi proroctwo Trelawney?
— Źle rozumiesz naturę takiej więzi i niewłaściwie poukładałeś to wszystko w czasie — powiedział Severus ostro. — Kiedy Trelawney wygłosiła proroctwo, byłem wolnym człowiekiem i podwójnym agentem. Zarówno Albus, jak i ja bardzo dobrze wiedzieliśmy, że nie mogłem być nikim innym. Chociaż solidaryzowałem się z jasną stroną, wpływ Czarnego Pana był przytłaczający i przebywając z nim... odczuwałem coś niedostrzegalnego, pociąg, przynaglenie do współpracy. Właśnie to odczucie nakłoniło mnie do wyjawienia przepowiedni. Zrobiłem to. Bez wahania.
Hermiona wpatrywała się w niego zarówno ze strachem, jak i podziwem.
— Jednak... wiedziałeś, jak on to proroctwo zinterpretował... błagałeś o darowanie życia Lily, ale...
— Niczego mi nie obiecał, nieważne, jak bardzo prosiłem. Dlatego, porzuciwszy wszelką nadzieję, zwróciłem się do Dumbledore’a — wyjaśnił Severus gwałtownie.
Hermiona pociągnęła nieznacznie nosem, najwyraźniej przypominając sobie obrazy ujrzane w myślodsiewni.
— I kiedy powiedziałeś Dumbledore’owi, że jesteś gotowy, aby poświecić... wszystko... naprawdę właśnie to miałeś na myśli.
— Chwila — przerwał jej Neville. — Poczekajcie. To idiotyzm. Oddałeś swoją wolność i zgodziłeś się na niewolniczą więź... w imię czego? Tylko po to, aby odpokutować, że wskazałeś Potterów jako cel dla Voldemorta?
— Nie — odparł Severus chłodno. — Tego nic nie mogłoby odpokutować. Poświęciłem wolność, abym mógł pracować dla jasnej strony, abym zdołał uniknąć robienia czegoś podobnego w przyszłości. Nie rozumiesz? Prosiłem o tę więź. Nie chodziło tu wcale o noszenie książek czy też składanie czyichś ubrań. Związek z najpotężniejszym czarodziejem na świecie pozwolił mi skupić się na kimkolwiek innym niż na samym sobie. Nie zmuszał mnie do zrobienia czegoś dla mnie obcego, wręcz przeciwnie, umożliwił robienie tego, co i tak robić chciałem. Umożliwił opieranie się atakującym mnie pragnieniom Czarnego Pana. Nawet po śmierci Albusa pozostałości tego związku chroniłyby mnie... Coś z tej ochrony nadal pozostało.
— To musiał być rodzaj jakiejś starożytnej więzi — szepnęła Hermiona.
— Był — odparł Severus poważnie. — Jedna z najstarszych. Pierwotna, prymitywna, patriarchalna. Ani związek lennika z suwerenem, ani oddanie rycerza dla swojego króla nie mogły się z nią równać. Niosła ze sobą niewiarygodną władzę... i faktycznie, nawet teraz zdaje się żyć we mnie... a aktualne połączenie jest przez nią modyfikowane.
Hermiona spojrzała na niego.
— Co masz na myśli? — spytała drżącym głosem.
— Między innymi chodzi mi o to, panno Granger, że aktualna więź rozpoznaje, co zrobiłem w trakcie trwania poprzedniej i odpowiednio się do tego przystosowuje.
— Rozpoznaje, że zabiłeś Dumbledore’a — powiedział cicho Neville.
— Tak — potwierdził Severus.
Hermiona przyglądała mu się wyraźnie przygnębionym wzrokiem.
— I co to oznacza? — spytała.
— Dokładnie to, panno Granger, że więź nie pozwoli mi powtórzyć tego samego — wyjaśnił Snape bez ogródek. — Jeśli fizycznie zranię lub skrzywdzę Pottera, zostanę surowo ukarany. Może sprawi, że oszaleję. Nie jestem pewien i wcale nie zależy mi, aby się dowiedzieć. I jeśli kiedykolwiek skrzywdzę mojego właściciela śmiertelnie, tym razem niewolnicza więź zabije mnie niemal natychmiast.
Hermiona z powagą skinęła głową.
— Postaramy się, aby do tego nie doszło. Musimy zrozumieć, co stało się, a raczej co dzieje się z Harrym. — Przez chwilę wszyscy siedzieli w milczeniu, jednak Hermiona nie wytrzymała: — No dalej! To ma być burza mózgów! Rzucajcie pomysłami, nieważne, jak bardzo dziwaczne lub szalone wam się wydają. Co pominęliśmy?
Severus odezwał się jako pierwszy:
— Nadal nie wiemy, czy powinniśmy szukać czegokolwiek poza naturalnym wytłumaczeniem. Jego życie pełne było zniewag i manipulacji. A potem dowiedział się, że człowiek, który przypuszczalnie kochał go jak syna, po prostu poświęcił go jako ofiarę w imię dobra czarodziejskiego świata. Po czym, gdy jednak Harry przeżył, a mimo to świat został uratowany, poczuł gniew, że został oszukany... jednak nie był w stanie obwiniać Albusa Dumbledore’a... więc wolał skierować swoją wściekłość na mnie.
— Zaczekaj — odezwał się cicho Neville. — Myślałem, że Dumbledore był... To znaczy... Myślałem, że... cóż... — Longbottom jąkał się, wyraźnie niezdolny, aby skończyć zdanie.
Severus rzucił mu gniewne spojrzenie.
— Był moim Panem. Oczywiście, że go kochałem. I nienawidziłem, tak samo mocno, za to, że... posługiwał się Harrym jak kukiełką, obserwując, jak dorasta... tylko po to, żeby... — Z przerażeniem stwierdził, że na samo wspomnienie łamie mu się głos. Pamiętał, jak wrzeszczał na Albusa, jak oskarżał go, że poprowadził chłopaka niczym świnię na rzeź. Doskonale pamiętał także własną wściekłość, kiedy Dumbledore zaczął się śmiać. Tak łagodnie, tak dobrotliwie, pytając z delikatnym, czułym szyderstwem, czy może Severus mimo wszystko w końcu zaczął troszczyć się o dzieciaka. Albus się śmiał. Jak gdyby cała sytuacja była czymś w rodzaju żartu.
Severus zacisnął pięści i uderzył nimi o blat biurka Hermiony, prawie roztrzaskując stojące na nim naczynia. Wiedział, że napadem furii przestraszył każdego z obecnych.
— Przepraszam — szepnął po chwili miękko, gdy tylko zdołał się opanować.
Hermiona potrząsnęła głową.
— Nie musisz przepraszać. Jednak, profesorze, ta cześć twojej opowieści nigdy nie miała dla mnie sensu. Nie sądzę, aby Dumbledore przeznaczył Harry’ego na śmierć.
Snape uśmiechnął się gorzko.
— Nie wierzysz mi. A przynajmniej nie całkowicie.
— W twoją szczerość wierzę całkowicie — szepnęła Hermiona. — Ale zaczynam myśleć, że nie wszystko dobrze zrozumiałeś. Zastanów się nad tym logicznie. Jeśli Dumbledore zaplanował śmierć Harry’ego z ręki Voldemorta, to dlaczego powierzył mu ochronę twojego życia? Dlaczego postarał się, aby złożył Wieczystą Przysięgę? Oczywiście przewidział, że Harry przeżyje wojnę...
— Ale jak? — rzucił Ron. — Jak mógł przewidzieć, że Harry przeżyje Avadę Kedavrę rzuconą przez Voldemorta? To nonsens!
— Tak? — powiedział wyzywająco Neville. — A czy Harry już raz nie przeżył klątwy uśmiercającej? Kto powiedział, że to nie może się powtórzyć?
Wszyscy spojrzeli na niego ze zdziwieniem.
— Być może chodzi właśnie o to! — zawołała Hermiona podnieconym głosem. — Harry był jedyną osobą, która oparła się klątwie uśmiercającej z ręki Voldemorta...
— Jeśli tak, to jaki był cel wysyłania Harry’ego do lasu i skazywanie go tym na kolejne uderzenie klątwą? — zapytał wiedziony logiką Ron.
Hermiona wzruszyła przepraszająco ramionami. Na chwilę zapadła cisza, którą w końcu przerwał Severus:
— Może po to, aby zniszczyć jedyną rzecz, której nie chroniła krew jego matki — powiedział powoli. — Ukryty w nim fragment duszy Voldemorta...
Hermiona spojrzała na niego ze strachem.
— To jest to! — krzyknęła. — To jest właśnie to! Masz rację! To obraz całości, który nam umykał. I oczywiście Dumbledore nie mógł ci wyjawić prawdy z obawy, że pomimo twoich umiejętności w oklumencji, Voldemort mógłby dowiedzieć się...
— Tak więc szalony plan dyrektora zadziałał i horkruks został zniszczony — powiedział Neville. — Ponieważ, jak wszyscy wiemy, Voldemort został pokonany. Jednak... coś poszło nie tak. Być może Voldemort dołożył coś do swojego zabójczego przekleństwa... lub jednocześnie rzucił jakąś inną klątwę. A może ktoś jeszcze zrobił...
Ron skinął głową na znak, że popiera Neville’a.
— Był tam Rubeus Hagrid — przypomniał sobie Severus. — Powinniśmy zacząć od rozmowy z nim. Sprawdzić, czy coś zauważył... nieważne co, jakiś pozornie nieistotny szczegół... Wszystko może okazać się przydatne.
— Zgoda — powiedziała Hermiona stanowczo. — Ron, chcesz się tym zająć?
— Jasne — odparł Weasley. — Udam się do niego jutro wieczorem.
— Kolejna tajemnica do rozwiązania — zaczął Neville. — To, co łączy naszą czwórkę. Co mamy wspólnego, że potrafimy stawić czoła wpływom Harry’ego? Być może, jeśli tę rzecz znajdziemy, uda nam się ją powielić...
Hermiona skinęła ochoczo głową.
— Jeśli wszyscy dacie mi próbki krwi i zgodzicie się na podstawowe badania, mogę zająć się tym jeszcze dzisiaj.
— Świetnie, więc ty i Ron macie już ekscytujące zadanie — uśmiechnął się Neville. — A co ze mną i profesorem?
— Ekscytującym zadaniem profesora będzie nie zostać zamordowanym w ciągu najbliższych dwóch tygodni — odparła Hermiona cierpko.
Severus zachichotał.
— Jestem czarodziejem, nie cudotwórcą.
— Potraktuj to jako wyzwanie — doradziła Hermiona ze smutkiem.
— A co ze mną? — zapytał Neville. — Co mam robić poza sabotowaniem własnej pracy?
— Możesz pomedytować na temat tajemnic życia i śmierci — odparła Hermiona cicho. — Może zdołasz odkryć, w jaki sposób Dumbledore był w stanie oprzeć się wezwaniu Kamienia Wskrzeszenia i dlaczego mógł chcieć postawić nas wszystkich w takiej sytuacji.

Popioły Armagedonu-SNARRY (BCP) Where stories live. Discover now