Pytania i odpowiedzi

1.1K 83 6
                                    

Do domu wrócili następnego ranka po śniadaniu. Severus otworzył walizkę i zaczął pokazywać Harry’emu każdą pojedynczą książkę i sztukę odzieży, czym bardzo szybko go znudził i został odprawiony machnięciem ręki.
— Rozumiem, rozumiem, twoje książki są bezcenne, brawo, Severusie.
— Jest jeszcze coś, co zabrałem — powiedział Snape spokojnie, umieszczając na dłoni pazur. — To tylko pamiątka, nic więcej, ale chciałem, abyś o tym wiedział i zabronił mi, jeśli zinterpretujesz to jako broń.
Harry patrzył na pazur z uśmieszkiem na ustach.
— Broń? A w jaki sposób miałbyś tego użyć? Powiesić na tym wyjątkowo ohydny obraz w salonie?
Severus zorientował się, że także wykrzywia ironicznie wargi.
— Nawet bym o tym nie marzył, panie Potter.
— Zatrzymaj go — powiedział Harry cicho. — Bóg wie, że w tym momencie nie masz zbyt wielu własnych rzeczy. — Objął dłoń Severusa i zamknął ją wokół pazura z uspokajającym uściskiem.
Snape skinął lekko głową, zaskoczony dotykiem, który najwyraźniej miał wyrażać życzliwość, podobnie jak napięta, smutna nuta w głosie Harry’ego. Czy to było... współczucie? Jednak Severus przypomniał sobie Cruciatusa oraz poprzedzające go i towarzyszące mu groźby i odepchnął tę myśl daleko od siebie.

Następne dni przebiegły niezakłócone. Prawie.
Severus zapełnił swoją biblioteczkę rzędami przywiezionych ze Spinner’s End książek, a stary pazur umieścił na nocnej szafce.
Przez pierwsze trzy dni Potter zostawiał go samemu sobie i Snape nie bardzo wiedział, co z tym zrobić. Harry rozmawiał z nim rzadko, a w zasadzie jedynie wołał go na kolację, dawał posiłek, kazał wykonać kilka domowych obowiązków i odprawiał.
— Co się stało z planami torturowania mnie bez końca? — zapytał pewnego razu Severus, nie starając się, aby w jego głosie zabrzmiał choć cień szacunku. Zachowanie Pottera drażniło go i był już prawie gotowy, żeby wywołać kłótnię, aby Harry zrobił coś przerażającego i mieli to wreszcie z głowy... Ugryzł się w język, gdy zrozumiał, że dał się skusić na dokładnie takie samo zachowanie, jakie zdarzało się jego matce w stosunku do ojca.
Jako dziecko Severus dziwił się, że matka, kompetentna czarownica i silna, wcale niedrobna kobieta, dawała się tak bardzo onieśmielać zwykłemu mugolowi. A jednak to robiła. Po szczególnie brutalnej eksplozji gniewu ojca następował krótki okres spokoju, po którym napięcie ponownie narastało. W końcu stawało się nie do zniesienia, więc matka załamywała się i wyprowadzała męża z równowagi, krzykiem, wrzaskiem lub zrobieniem czegoś, czegokolwiek, tylko po to, by uwolnić się od strasznej tortury oczekiwania. Przyzwyczaiłem się już do czarującej roli maltretowanego partnera, pomyślał z absolutną pogardą do samego siebie i postanowił nie powielać scenariusza, którego nauczył się w dzieciństwie. Wmawiał sobie, że potrafi zachować się lepiej, choć nie do końca w to wierzył.
Harry nie odpowiedział na pytanie. Również go nie zranił. W zamian zaczął Severusa dotykać. Co, według Snape’a, było chyba gorsze. Nie, zdecydowanie gorsze.
Dotyk był delikatny i przyjazny. Harry głaskał go po karku, masował mu ramiona, przebiegał ręką po plecach, po części łagodząc napięcie mięśni, a po części sondując ciało Severusa palcami. A potem pieścił otwartą dłonią po głowie i przeczesywał długie, sięgające teraz za ramiona włosy.
Snape dobrze wiedział, jak ów dotyk interpretować. Był wszystkim, ale nie tym, na co wyglądał. Ręka Pana oceniająca i ujarzmiająca swoją własność. Sztywniał przy każdej pieszczocie, ale znosił je bez słowa czy jakiejkolwiek innej reakcji, gardząc palcami muskającymi jego kręgosłup przez cienką, bawełnianą koszulę, którą otrzymał od Pottera. A najbardziej gardził tym, iż w pewnej chwili, przez ułamek sekundy, poczuł pokusę, aby się odprężyć i po prostu wchłonąć czułość pieszczoty bez względu na to, od kogo pochodziła.
— Jak myślisz, jak długo będziesz mi się opierał? — zapytał Harry z rozbawieniem, kładąc rękę na tali Severusa. Jak długo żyję nie było mądrą odpowiedzią, więc Snape zacisnął zęby, nie mówiąc niczego. Potter cofnął rękę i zachichotał pojednawczo. — Zaczekaj na mnie w salonie — powiedział i wyszedł do sypialni.
Severus opadł na krzesło przy stole i czekał, słuchając oddalających się kroków, a potem dźwięków, jakby Potter czegoś szukał. W końcu Harry wrócił, trzymając w dłoniach dużą szczotkę. Transmutował jedno z krzeseł w fotel i rozsiadł się w nim wygodnie.
— Chodź tu — polecił. — Usiądź na podłodze. — Severus splótł ręce na piersi i wbił w niego wzrok. Siedzenie u stóp Pottera nie mieściło mu się w głowie. Harry westchnął z lekkim rozbawieniem i wyciągnął różdżkę. — Posłuchaj... Możemy to zrobić w sposób niemiły lub w sposób bardzo niemiły. Uwierz, że rezultat końcowy będzie taki sam. Pokryty krwią i odchodami czy nie, ale i tak usiądziesz u moich stóp, zgodnie robiąc to, co każę. Wszystko, co każę.
Przez chwilę Severus rozważał sprowokowanie Pottera do wprowadzenia słów w czyn, do potraktowania go brutalnie, jednak doszedł do wniosku, że to bezcelowe. Wstał, podszedł i usiadł na podłodze przodem do niego.
— Odwróć się — nakazał Harry miękko. — Proszę.
Severus wykonał polecenie i ręka Pottera natychmiast uniosła się do jego głowy, gładząc ją z niezwykłą delikatnością, rozdzielając kosmyki, masując palcami skórę, a w końcu przeczesując włosy szczotką. Snape zniósł to wszystko, nie cofając się.
— Chcę, abyś się odprężył — powiedział Harry cicho. — Zrelaksował w moich rękach. Pozwól sobie na to. — Severus nie poruszył żadnym mięśniem. — Rozumiem, dlaczego się opierasz — dodał poważnym głosem. — Nie chcesz się odprężyć, ponieważ w momencie, w którym to zrobisz, zakiełkuje w tobie pierwsze ziarno przywiązania... przywiązania, które niewolnicza więź tak biegle tworzy i karmi. I gdy zranię cię następnym razem, będzie gorzej. Dużo gorzej znieść cierpienie wymierzone przez kogoś, kto jest dla ciebie ważny. — Harry złapał pełną garść jego włosów. — Mówiąc wprost, nie chcesz czuć do mnie czegoś, czego nie odwzajemniam.
— To prawda — odparł Severus hardo.
— Na twoim miejscu nie martwiłbym się o to — szepnął Harry łagodnie. — Niewolnicza więź jak widać zawiodła poprzednim razem i nie pokochałeś Dumbledore’a, choć on ciebie kochał bardzo. Mimo to zamordowałeś go. Nie sądzę, że jesteś zdolny do sympatii czy miłości. A nawet jeśli byłeś, dlaczego zamknąłeś przed tym swe serce? Nie wydaje mi się, żeby potrzebowało takiej ochrony. Musisz to zrozumieć. — Potter głaskał jego włosy z roztargnioną czułością. — A tak naprawdę... odrobina nieodwzajemnionych uczuć nie jest zbyt wysoką ceną za zdradę, morderstwo i lata znieważania innych... czyż nie?
Życie pełne żalu rozbłysło mu przed oczami. Z ręką swojego Pana na głowie Severus rozważnie i sumiennie zastanowił się nad pytaniem.
— Nie sądzę — odpowiedział w końcu.
— Cieszę się, że doszliśmy do porozumienia — odezwał się Harry poważnie. — Plan jest taki. Wyszczotkuję twoje włosy i splotę je. W pojedynczy francuski warkocz. Nie bój się, nie wydasz się przez to śmieszny czy zniewieściały, wręcz przeciwnie, wierzę, że mogę sprawić, byś wyglądał dobrze. Masz do tego odpowiednie włosy, miękkie, jednocześnie sprężyste i podatne, a teraz, kiedy wreszcie zostały z nich zmyte ślady lat obcowania z eliksirami, całkiem atrakcyjne. — Harry przerwał na moment, na pozór ciesząc się zażenowaniem, jakie te słowa wywołały. — Poddasz się temu i odprężysz. Chcę, aby język twojego ciała informował mnie o uległości, nie tylko posłuszeństwie. Rozumiesz?
— Tak — odparł Severus cicho. Całkiem nieźle pojmował różnicę. Posiadał także wystarczająco dużo życiowego doświadczenia, aby zdawać sobie sprawę z powodów tych szybkich zmian między emocjonalnym nadużyciem a komplementami. Ich intencją było rozbicie barier obronnych ofiary i sprawienie, by łatwo się poddała. Myśli te nie sprzyjały relaksowi.
Harry nadal masował czubek jego głowy.
— Nie odprężasz się — powiedział z rozbawieniem. — Nawet nie próbujesz.
— Próbuję — upierał się Severus łagodnie, utrzymując niezbyt obronny ton głosu, jak gdyby spłynął na niego krótki rozbłysk inspiracji. — Tylko że... to trudne. Może... mógłbyś mi ułatwić...
— Jak? — zapytał Harry ze szczerą ciekawością.
— Rozmawiaj ze mną, kiedy to robisz — powiedział Severus. — Pozwól mi zadawać pytania...
— W porządku — odparł Potter, wyraźnie rozbawiony. — Jeśli to ci pomoże, możesz zagrać rolę szpiega. Przesłuchaj mnie, gdy będę zaplatał ci włosy. Nawet odpowiem zgodnie z prawdą, może być? — Szczotka dotknęła jego głowy i zaczęła się po niej przesuwać. Severus wypuścił powietrze i odchylił się nieznacznie do tyłu. Wrażenie mogłoby być całkiem przyjemne... gdyby potrafił pozbyć się myśli kto go czesze i dlaczego.
— Kiedy stałeś się mrocznym czarodziejem? — zapytał Severus wprost.
Harry zachichotał.
— Jakże bezpośrednio. Och mój Boże, gdzie podziała się tak znana subtelność Snape’a? — powiedział, nie przestał jednak szczotkować włosów, a jego dotyk nie stał się bardziej szorstki. — Nie wiem jak, Severusie. Nie wiem też, kiedy. Może wtedy, gdy rzuciłem udanego Cruciatusa na to żałosne stworzenie, które splunęło McGonagall w twarz. A może wtedy, kiedy zaoferowałem Voldemortowi szansę na okazanie skruchy, ale głęboko w duszy nie chciałem, aby to zrobił... ponieważ pragnąłem, żeby umarł. Wszystko, co wiem, to że teraz tym właśnie jestem.
— Hmm — mruknął Severus. Szczotka przebiegła drogę od szczytu jego głowy po końce włosów i w duchu musiał przyznać, że uczucie było przyjemne. Osłabiająco przyjemne. — Zabiłeś kogoś od czasów wojny? — zapytał.
— Z pewnością — powiedział Harry, ale niczego nie dodał, nieustannie szczotkując włosy Severusa na całej ich długości, najwidoczniej całkowicie zaabsorbowany wykonywaną czynnością.
— W jakich okolicznościach? — drążył Snape.
— Cóż... po wojnie zostałem aurorem. Tropiliśmy śmierciożerców, którym udało się uciec, aby oddać ich w ręce sprawiedliwości. Niektórzy opierali się i dość często musieliśmy używać siły — przerwał na chwilę, wsuwając dłonie w kaskadę włosów Severusa i przesuwając je wzdłuż kosmyków. — Skazałem też kilka osób na pocałunek dementora, więc, jak sądzę, mogę powiedzieć, że ich zabiłem. — Harry wymówił to zupełnie normalnie, bez żalu czy poczucia triumfu, głosem kogoś dużo starszego, niż jego dwadzieścia trzy lata.
— To wszyscy? — zapytał spokojnie Severus.
— Tak, wszyscy — odparł Harry.
Jego dłonie zgromadziły włosy na czubku głowy i podzieliły je na trzy części. Severus uświadomił sobie, że czucie tego sprawia mu przyjemność. Wydał długie, zrelaksowane westchnienie i wychylił się nieznacznie w stronę rąk swojego Pana.
— Dobrze — szepnął Harry z aprobatą w głosie. Jego palce ściągnęły pas włosów bliżej siebie, ciągnąc mocno, ale nie sprawiając tym bólu i splatając je ze sobą w warkocz.
— Blizna nadal cię boli? — zapytał Severus. — Kiedykolwiek?
— Nie — odparł Harry z roztargnieniem. — Od czasu wojny nie bolała ani razu.
— A jakieś inne fizyczne symptomy? Ból głowy, drgawki, halucynacje?
— Nie, nie. Czuję się bardzo dobrze, dzięki za troskę.
Do warkocza dołączyło więcej włosów, który zaczął pogrubiać się w miarę jak Harry, całkowicie tym pochłonięty, kontynuował zaplatanie.
— Dlaczego mi nie wierzysz? — zapytał Severus. W jego głosie nie było wyrzutu czy żalu nad swoim losem. Znał już odpowiedź, oczywiście, ale zastanawiał się, czy jeśli będzie pytał dostatecznie często, usłyszy coś nowego.
Potter zaśmiał się łagodnie.
— A jak mogę ci wierzyć? Komuś, kto w myślodsiewni próbował przekonać mnie, że człowiek, którego kochałem prawie jak własnego ojca, zwyczajnie przygarnął mnie i wychował tylko po to, abym umarł w odpowiednim czasie? Dowiedziałem się też, że Dumbledore przypuszczalnie powiedział ci, iż muszę umrzeć, aby wojna mogła się skończyć, a Voldemort zostać pokonany. Więc... zrobiłem to, co powiedziałeś, że muszę zrobić. A jednak... co dziwne, przeżyłem, choć wojna została wygrana a Voldemort odszedł. Wszystko to czyni z ciebie kłamcę. Najgorszy rodzaj kłamcy, Severusie, kłamcy, który został na kłamstwie złapany. — Głos Harry’ego był szorstki, ale ręce, zbliżające się coraz bardziej do karku, niezmiennie delikatne.
Severus wyczuł, że warkocz jest już prawie ukończony, więc zdecydował się zadać ostatnie pytanie.
— Masz Kamień Wskrzeszenia, dlaczego nie wezwiesz Dumbledore’a i go nie zapytasz? Potwierdzi, że to, co ci powiedziałem, jest prawdą.
Harry skończył zaplatanie i związał włosy, aby utrzymać fryzurę na dłużej. Zupełnie nagle uniósł się z fotela, górując nad ciągle siedzącym na podłodze Snape’em i nadal trzymając w garści końcówkę warkocza. Bez żadnego ostrzeżenia wypuścił go i uderzył Severusa dwa razy wierzchnią stroną dłoni w twarz. Severus sapnął mimowolnie, gdyż ciosy okazały się wyjątkowo brutalne, a pierścień — z pewnością ślubny, który Potter ciągle nosił na palcu — przeciął mu wargę.
— Przekonałeś go, że jesteś po naszej stronie. A potem zabiłeś. Nie pozwól, aby twoje ohydne, zdradzieckie usta wypowiadały jego nazwisko — warknął groźnie. — Kiedykolwiek. — Spojrzał na patrzącego na niego z niedowierzaniem Severusa. — Moja przysięga gwarantuje, że ocalę ci życie — przypomniał mu zjadliwie. — I wiesz co? Ani twój język, ani struny głosowe nie są konieczne do fizycznego przetrwania. Więc... nie licz dłużej na swoje szczęście. — Potter skierował różdżkę w stronę ust Severusa i uśmiechnął się lekko, najwyraźniej czekając na odpowiedź. Mimo to Snape nie zareagował na jego groźby i drwiny słowami. Jedyne, do czego był zdolny, to kiwnięcie głową. Co okazało się wystarczające. Harry, z łagodniejącym wyrazem twarzy, pochylił się i pomógł Severusowi wstać z podłogi. — Odejdź teraz — powiedział. — Dobrze wyglądasz w warkoczu. Nie rozplataj go na razie.

Popioły Armagedonu-SNARRY (BCP) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz