Chwile przebaczenia

649 45 5
                                    

Kiedy Severus przybył na Spinners End, zaczął żałować wszystkiego — absolutnie wszystkiego.
Harry zaakceptował go z dobrocią i łagodnością, a on zareagował złośliwością i lekceważeniem, jak zawsze. Powinien być po prostu wdzięczny za to, co otrzymał i z nadzieją spojrzeć w przyszłość. Za kogo się uważał, stawiając warunki i czyniąc żądania? Był gotowy, aby już następnego ranka wrócić z podkulonym ogonem i błagać o przebaczenie, jednak z nieznanych przyczyn nie był w stanie tego zrobić.
Z powodu swojego napadu złości nie oczekiwał, że Harry się do niego odezwie, ale dwa dni później otrzymał od niego sowę.

Strasznie za Tobą tęsknię. Czytam na temat przymierzy. Proszę, daj mi znać, czy masz na myśli coś konkretnego. Mam nadzieję, że spotkanie za dwa tygodnie ciągle jest aktualne.

Severusa zalała ulga. Rozejrzał się wokół, aby upewnić się, że drzwi do biura są zamknięte i nikt nie mógł być świadkiem jego poczynań, po czym pocałował list, zanim schował go w szufladzie biurka.
Dwa tygodnie ciągnęły się niemiłosiernie i zdawały się trwać dłużej niż czas spędzony w Azkabanie w oczekiwaniu na śmierć.
W końcu, w piątkowy wieczór, dwa dni przed upłynięciem ostatecznego terminu, Severus nie mógł dłużej znieść czekania. Pozostał w pracy do późna, kończąc papierkową robotę, zaniedbywaną przez ostatni miesiąc i rozważył, czy rozsądnie jest odwiedzić Harryego przed umówionym czasem. Wreszcie czysta, prawie fizyczna potrzeba kontaktu przepędziła jakikolwiek zdrowy rozsądek. Podszedł do kominka i sekundę później znajdował się już w chacie Pottera.
Zaraz po przybyciu zauważył, że na półkach z książkami dokonano zmian. Tomy na temat zielarstwa i obrony przed czarną magią leżały na podłodze w chaotycznym stosie, zaś miejsca, które poprzednio zajmowały, wypełniały nowe księgi i zwoje. Severus podszedł bliżej, aby dokładniej przyjrzeć się nowościom. Zawierały tematykę niewolniczych więzi, kilka z nich było zupełnie współczesnych, kilka bardzo starych, o których wcześniej jedynie słyszał. Patrząc na nie, uniósł brew. Zdobycie ich musiało kosztować Harryego całkiem sporo gotówki i niemało szczęścia, biorąc pod uwagę krótki czas, jaki miał do dyspozycji.
Spojrzał na biurko Pottera, zaśmiecone rulonami pergaminu w straszliwym nieładzie.
W domku panowała niezwykła cisza, a jedynym dźwiękiem, jaki ją łamał, był miarowy, mocny odgłos głębokiego oddechu. Severus skierował wzrok na łóżko, na którym zobaczył Pottera. Harry miał mocno zaciśnięte powieki i wyglądał, jakby zasnął nad jedną z książek o niewolniczej więzi.
W tej chwili nie mógłby istnieć bardziej przekonujący dowód, że Harry wziął jego życzenia na poważnie, nieistotnie, czy zostały wyrażona jako prośba czy jako złośliwe, małostkowe ultimatum. Severus podszedł bliżej i pochylił się nad śpiącym mężczyzną, składając na jego czole nieśmiały pocałunek. Zielone oczy otwarły się natychmiast i ułamek sekundy później szeroki uśmiech zagościł na ustach Harryego. Snape ledwie zdążył ukryć zaskoczenie, zanim objęła go para ramion, zachęcając, by położył się obok.
Pragnienie, żeby błagać o odpuszczenie za niedawny wybuch narosło gwałtownie i Severus otworzył usta, aby się odezwać, jednak Harry, widząc jego minę, od razu przycisnął mu palec do warg.
— Cokolwiek chcesz teraz powiedzieć, nawet nie myśl o przepraszaniu — ostrzegł. — Miałeś wszelkie prawo do gniewu i do podważania moich odpowiedzi. Cieszę się, że to zrobiłeś.
— Naprawdę? — zdołał wydusić Severus. Dłonie Harryego otoczyły jego talię i pokierowały go, aby usiadł na nim, otaczając udami biodra.
— Oczywiście — zapewnił Harry. — Muszę wiedzieć, kiedy przekroczyłem granicę lub zrobiłem ci coś złego. Chcę wiedzieć. Zawsze. Dobrze?
— Tak — zgodził się Severus, patrząc na niego z góry z niemal nieprawdopodobnym zakłopotaniem. Potter przesunął się i uniósł, podpierając na łokciach. — Jestem dwa dni wcześniej — powiedział Snape niezgrabnie.
— Nie, dla mnie wcale nie — powiedział Harry. Ujął jego dłonie i splótł ich palce razem. — Przepraszam — rzucił niespodziewanie.
— Ty? Za co? — Severus nie umiał ukryć zaskoczenia.
— Że niczego się na ten temat nie dowiedziałem. — Kiwnął głową w stronę leżącej na poduszce książki. — Wcześniej. Nigdy nie rozumiałem, jak silna była ta więź. Jak potężna mogłaby być w złych rękach. Korzystna i nieszkodliwa, jeśli Pan jest łaskawy i nie chce wykorzystywać swojego niewolnika, lecz w pewnym sensie to jak siedzenie na bombie, która może wybuchnąć, jeśli wykonam zły ruch.
— Ale tego nie zrobiłeś — przerwał mu Severus. — W ciągu ostatnich trzech i pół roku nie zmusiłeś mnie do niczego i nie użyłeś więzi, aby mnie w jakikolwiek sposób kontrolować.
Harry przytaknął w zamyśleniu, wyglądając, jakby to zapewnienie przyniosło mu ulgę.
— Mogę o coś zapytać? Nie musisz odpowiadać, jeśli nie chcesz... — powiedział.
— O co?
— Wspomniałeś kiedyś, że nie miałeś nic przeciw takiemu rodzajowi więzi. Że... była w porządku. Jednak... wiem, że przynajmniej czasami czujesz się urażony i rozgniewany. — Przerwał na chwilę, ale zaraz skończył pytanie. — Więc czy tak naprawdę miałeś coś przeciwko?
Severus spuścił głowę i sumiennie zastanowił się nad odpowiedzią.
Jego więź z Albusem Dumbledoreem trwała tak długo, że przeważnie był do niej tak przyzwyczajony, jak do posiadania oczu czy uszu. Połączenie, w swym naturalnym stanie, było zupełnie nieprzymusowe, wręcz do tego stopnia, iż na co dzień nie zdawał sobie sprawy z jego istnienia. Odczuwał je dopiero wtedy, gdy Czarny Pan próbował go opanować i nagiąć do własnych potrzeb. Wtedy więź budziła się i Severus mógł się jej trzymać jak liny ratowniczej. Był to silny, trwały związek z najpotężniejszym żyjącym czarodziejem, otwarty kanał, przez który przepływała jego moc i ochrona. Jeśli w ogóle mógł to jakoś określić, Severus powiedziałby, że w bardziej świadomych chwilach odczuwał ogromną wdzięczność.
Jednak od czasu do czasu łapał się na tym, że jest wytrącony z równowagi surową, intensywną władzą więzi. Nigdy nie została przeciwko niemu użyta, ale istniała zawsze, niewypowiedziana, subtelna groźba, uśpiona możliwość katastrofy. A jeśli coś poszłoby źle? Gdyby skończył jako zwykła marionetka, za której sznurki pociągają dwaj najpotężniejsi czarodzieje świata? Całkowicie przestałby być człowiekiem i stałby się pustą skorupą, pozbawioną własnego ja.

Popioły Armagedonu-SNARRY (BCP) Where stories live. Discover now