Pęknięcia

713 51 0
                                    

Harry wrócił pół godziny później z ręcznikiem zawiniętym wokół bioder. Z kufra pod łóżkiem wyciągnął czyste ubranie i nałożył je na siebie, podczas gdy Severus obserwował go, czując się przy tym jak zboczeniec. Pomyślał, że pożądając tak bezwstydnie i łapczywie kogoś, kogo nie miał prawa pragnąć, kogoś od siebie lepszego, silniejszego i czystszego, sam jest niczym garbus Quasimodo. Jednak nawet świadomość tego nie wystarczyła, aby zmusić go do zachowania się przyzwoicie i odwrócenia wzroku.
Harry podszedł do niego z uśmiechem na ustach.
— Obserwowałeś mnie — powiedział.
Severus napiął się lekko, ale wzruszył ramionami z udawaną obojętnością.
— Przeszkadza ci to?
— Wcale nie. — Harry wychylił się i pocałował go w czoło. — Uważam, że to całkiem przyjemne. Możesz jeszcze trochę zostać?
W Londynie było już całkiem późno, ale Severus nie czuł się ani odrobinę zmęczony. Jego wewnętrzny zegar został przestawiony, więc skoro po powrocie do domu i tak nie byłby w stanie usnąć, zdecydował, że równie dobrze może pozostać na wyspie do końca dnia.
Resztę ranka i część popołudnia spędzili w zagajniku, analizując tamtejszą florę i faunę i upewniając się, że nie jest groźna dla przyszłych wylęgarni bazyliszków. W końcu odkryli jeden potencjalny kłopot: niewielki skrawek terenu porośnięty zębatym geranium, więc Severus obiecał dostarczyć eliksir przeciw chwastom, aby się go pozbyć. Harry od razu wyraził swój sprzeciw co do stosowania herbicydów i ostatecznie dopiął swego, przez co resztę dnia spędzili na wykorzenianiu niebezpiecznej rośliny i usuwaniu jej pędów, zanim mogłaby stać się problematyczna.
W czasie pracy rozmawiali cicho. To Severus głównie zadawał pytania, zaskakując ich obu zainteresowaniem losami innych, którzy także stali się ofiarami pozostałości duszy Voldemorta. Znał siebie na tyle dobrze, aby wiedzieć, że nie pyta z troski o ich dobro ani z potrzeby upewnienia się, że cały pył został zniszczony. Może kierował się zwykłą ciekawością lub pragnieniem zamknięcia raz na zawsze tego rozdziału swojego życia, albo być może, ale tylko być może, robił to z powodu słabego poczucia urazy, że jedynie on i Harry cierpieli przez wydarzenia, jakie miały miejsce w Dolinie Godryka.
Harry mówił, Severus słuchał.
George Weasley sprzedał swój sklep po tym, jak stracił wszelki pociąg do żartów i psikusów. Cały następny rok spędził upijając się, aż wreszcie Ron i Percy pomogli mu uporać się z nałogiem. Percy załatwił mu też jakąś prostą pracę w ministerstwie, gdzie George podobno dobrze sobie radził. Sam Percy przeszedł załamanie, całkowicie przerażony faktem, że własną różdżką nałożył trwałe niewolnicze piętno na ciało wojennego bohatera, mimo to jednak utrzymał swoje stanowisko, podobnie jak Amos Diggory i Kingsley Shacklebolt.
— Prawdopodobnie tak jest lepiej — wyjaśnił Harry. — Kingsley jest przyzwoitym ministrem magii, a poza tym wszyscy oni już wiedzą, jak to jest być manipulowanym i pozbawionym kontroli.
Severus musiał się z nim zgodzić.
Oliver Wood jednak nie miał się tak dobrze. Po prostu odsunął się od każdego i w końcu opuścił kraj, aby trenować quidditcha gdzie indziej. Harry nie wiedział, gdzie. Ron próbował się z nim skontaktować, jednak Oliver się nie zgodził.
Najodporniejszy ze wszystkich okazał się Lee Jordan, o czym Potter poinformował Severusa z niewesołym uśmiechem na ustach. Gdy tylko pył po horkruksie został zniszczony, żona opuściła go, zabierając dzieci. Lee jednak nie załamał się. Udał się do Świętego Munga i poprosił o możliwie najgłębsze z badanie legilimencją, aby mieć pewność, że wrócił do normalności. Następnie poddał się terapii i pozostał w kontakcie z Ronem i Hermioną, którzy zaakceptowali go i spotykali się z nim, może bez nadmiernego ciepła, ale też nie osądzali go i nie oskarżali. Odwiedzał ich dość regularnie aż do pewnego dnia, jakiś rok temu, kiedy wychodząc spotkał się z Nevilleem. Na jego widok Longbottom nie wytrzymał i zbił go na krwawą miazgę, na środku ulicy, w biały dzień i wśród wielu świadków. Zanim Ron z Hermioną zrozumieli, co się dzieje, Jordan był już pokrwawioną kupą połamanych kości. Nie wniósł jednak oskarżenia, twierdząc, że Neville działał w samoobronie.
Słysząc to, Severus mimowolnie zadrżał.
— Martwisz się o Lee? — spytał Harry.
Snape wzruszył ramionami.
— Cóż, tak naprawdę, to niespecjalnie, choć część mnie podpowiada, że powinienem.
— Nie — odparł Harry spokojnie. — Myślę, że to pobicie było dla Lee niczym katharsis i pomogło mu bardziej, niż byłaby w stanie jakakolwiek terapia. Chociaż wątpię, że to właśnie było zamiarem Nevillea — dodał ze smutnym uśmiechem. — A przy okazji, jak on się ma?
Severusa zaniepokoiło to pytanie.
— Kto? Neville? Wydawało mi się, że ty powinieneś wiedzieć to lepiej ode mnie.
Harry potrząsnął głową.
— On w ogóle ze mną nie rozmawia. Po tym, jak przyprowadził Ginny do Doliny Godryka, już go więcej nie widziałem. Hermiona i Ron także niewiele mi o nim mówią. Wszystko, co wiem, to że nadal pracuje w Świętym Mungu i ciągle przyjaźni się z Ginny. — Zerknął na Severusa. — Czy jest... to znaczy... wszystko z nim w porządku?
— Wydaje się być stabilny emocjonalnie i dobrze sobie radzi zawodowo. Chociaż w minionym roku wydajność jego pracy zmniejszyła się nieznacznie, jednak nie na tyle, aby się tym zająć — powiedział Severus. — Jakkolwiek ta historia trochę mnie zaniepokoiła. On nigdy nie był osobą, która używa przemocy bez powodu.
— Nie, nie był — zgodził się Harry. — Ale wydaje mi się, że po tym, czego dzięki mnie doświadczył, nie jest już sobą.
Zapadła długa, niewygodna cisza. Kucający do tej pory Potter usiadł bez słowa i zapatrzył się w dal. Severus obserwował go odrętwiale, czując, jak gdyby między nimi wyrosła niewidzialna ściana.
Był wytrącony z równowagi i wściekły sam na siebie. Wszystko układało się świetnie, dopóki nie postanowił odgrzebywać przeszłości i zadawać niewygodnych i bezsensownych pytań bez żadnego dobrego powodu. A teraz poniżające i gorzkie wspomnienia wypłynęły na powierzchnię, a on siedział w kompletnym milczeniu, uspokajając się i nieustannie sobie przypominając, że młody mężczyzna obok to nie Tom Riddle i że wspomnienia nie były niczym więcej niż tylko wspomnieniami.
Napięcie zdawało się narastać, dopóki nie przybrało formy niemal namacalnej.
— Muszę iść — powiedział Severus cicho.
— Wiem — odparł Harry. Niewidzialna bariera zgęstniała i stała się absolutnie nie do wytrzymania.
— Harry. Chodź do mnie.
Potter spojrzał na niego nerwowo i niepewnie, po czym przysunął się, kolanami torując sobie drogę przez paprocie i pokrywające ziemię omszałe gałęzie. Rzucił się w rozłożone ramiona Severusa, rozpaczliwie i gwałtownie odwzajemniając uścisk.
Snape położył mu na włosach brudną rękę, głaszcząc je łagodnie i nieustannie przez długi czas, aż w końcu poczuł, że Harry odpręża się, a jego własne napięcie również zaczyna zanikać i odchodzić w przeszłość, aż Tom Riddle opuścił jego umysł i pozostał tylko Harry, zatopiony w jego objęciu z głową dociśniętą do jego ramienia.
— To się skończyło, rozumiesz? — powiedział Severus cicho. — Wszystko się skończyło.
— Tak. — Harry spojrzał na niego z desperacką nadzieją w oczach. — Wrócisz?
— Będę wracał bez przerwy — potwierdził Severus.
— Naprawdę?
— Jeśli tylko mnie chcesz.
Jeszcze raz przeczesał palcami włosy Harryego i pochylił się, aby go pocałować. Na jego ustach posmakował gorycz i słoność łez, ale pocałował go głębiej, głaszcząc językiem drugi język, aż wreszcie Harry gwałtownie i bez oporów odwzajemnił pieszczotę.
— Chcę, bardzo chcę — powiedział, gdy ich wargi wreszcie się rozdzieliły. — Ale to jest kompletnie szalone. Nie mam pojęcia, jak ma nam się udać, skoro jesteśmy obarczeni takimi wspomnieniami.
— Ja też nie — przyznał Severus. — Ale wiem jedno. Jeśli naprawdę cię stracę, stanie się to przez moją własną głupotę i nieodpowiedzialność, a nie przez uleganie wspomnieniom o Tomie Riddleu.
— Czuję tak samo — szepnął Harry. — Bądź w kontakcie, dobrze?
— Oczywiście — odparł Snape, wstając. — Więc na razie — dodał i odszedł, cały czas świadomy śledzących go oczu, ale nie mając odwagi zatrzymać się i obejrzeć za siebie.

Gdy następnego ranka wreszcie wrócił do Świętego Munga, od razu poszedł poszukać Nevillea. Przez kilka minut w milczeniu obserwował, jak młody mężczyzna pracuje w szklarni. Język jego ciała wyrażał napięcie i gniew w większym stopniu, niż Severus widział u niego kiedykolwiek wcześniej.
W końcu Severus głośno zastukał w szybę szklarni, a gdy Neville odwrócił się i spojrzał na niego, przywołał go do siebie gestem dłoni.
— Chodź ze mną — rzucił tylko i Longbottom bez protestu podążył za nim. Gdy dotarli do biura, wskazał mu krzesło, na którym Neville posłusznie usiadł.
Przez następne pół godziny Severus mówił, a młodszy mężczyzna słuchał.
Mówił o licznych morderstwach i okrucieństwie, jakich był świadkiem w czasie lat szpiegowania. Mówił o śmierci Charity Burbage, której ciało, jeszcze ciepłe, posłużyło jako posiłek dla Nagini. Mówił o dziewczynie błagającej o pomoc, na którą, w chwili desperacji, rzucił klątwę uśmiercającą.
Neville słuchał w absolutnej ciszy, nie unosząc wzroku i nie wydając z siebie żadnego dźwięku. Gdy w końcu spojrzał na Severusa, jego oczy były mokre od niewypłakanych łez.
— Musisz zrozumieć, że nic, co się wydarzyło w Dolinie Godryka, nie było twoją winą — powiedział Severus bez ogródek.
— Nie jestem tego pewien.
— A ja tak — odparł Snape spokojnie. — Wykazałeś się odwagą i sprytem. W takich okolicznościach nikt nie mógłby zrobić nic więcej.
Ciało Nevillea napięło się.
— Więc dlaczego... — zaczął, ale pytanie zamarło na jego ustach. Ponownie spuścił wzrok.
— Dlaczego ciągle czujesz się taki rozgniewany? — skończył za niego Severus. — Dlaczego myślisz, że już nic nigdy nie pójdzie dobrze? — Neville bez słowa skinął głową. — Doświadczanie przemocy i powstrzymanie się od działania, nawet z dobrych powodów, powoduje pęknięcia w naszej duszy — powiedział Snape cicho. — Twój gniew jest właśnie dowodem na to pęknięcie, a nie znakiem, że zrobiłeś coś złego.
— Pęknięcia — powtórzył Neville. — Jak przy morderstwie?
— Podobnie, ale nie tak samo. Doświadczanie przemocy sprawia, że dusza pęka, a morderstwo, że się rozpada.
Neville ponownie kiwnął głową. Przez chwilę trwała cisza, aż w końcu zapytał:
— I co teraz?
Severus spojrzał na niego z zaskoczeniem.
— Nie wiem — przyznał. — Sam nigdy nie miałem innych planów niż przetrwanie spowodowanej wojną przemocy. Ale może teraz, gdy się skończyła, powinniśmy pozwolić, aby odbiła się w naszym życiu.

Popioły Armagedonu-SNARRY (BCP) Where stories live. Discover now