Krawędź

828 62 0
                                    

Na szczęście przez resztę dnia Severus miał spokój. Cały wieczór spędził nad książką, ale nie nad żadną ze swoich własnych. Czytał stary, pozostawiony przez Ginny Weasley podręcznik zielarstwa. Przeczytał go szybko i kiedy wreszcie skończył, spojrzał na wewnętrzną stronę okładki. Widniała na niej dedykacja:

Dla Ginny od Luny i Neville’a. Z nadzieją, że Ci się spodoba. Wszystkiego najlepszego!

Zaśmiał się cicho i potrząsnął głową. Przez chwilę książka wydała mu się ostatnim elementem świata, który właśnie się rozpadł i zniknął całkowicie. Zgasił światło i położył się do łóżka, oddając w ręce koszmarów, przed którymi bronił się przez dwie dekady, ale teraz pozbawiony został luksusu, by móc im się opierać.
Następnego ranka Harry wysłał go do Świętego Munga z Neville’em, przed wyjściem rzucając mu znaczące spojrzenie, które Severus rozumiał aż za dobrze.
— Musimy porozmawiać — powiedział Longbottomowi zaraz po tym, jak przybyli na miejsce.
— Wiem — odparł Neville natychmiast. — Pewne rzeczy się zmieniły.
Minutę później w laboratorium pojawiła się Hermiona.
— Co się stało? — zapytała, nie zawracając sobie nawet głowy pozdrowieniami.
Severus spojrzał na nią z zaskoczeniem.
— Skąd wiesz?
— Sam zobacz — odparła, popychając w jego stronę egzemplarz „Proroka Codziennego”.
Przeczytał szybko znajdujący się na pierwszej stronie artykuł. Mówił on o próbie morderstwa, jakiej podjął się Draco i informował, że od teraz dom ministra magii znajduje się pod szczególnym nadzorem. Nazwiska jego przyjaciół, każdego jednego z nich, zostały wykreślone z listy uprzywilejowanych, zapewniając, że nikt nie będzie mógł tak po prostu wpaść bez zapowiedzi czy przejść przez bariery wokół Doliny Godryka bez osobistego pozwolenia Harry’ego. Dom miał teraz nałożone zaklęcia ochronne dziesiątego stopnia, dzięki którym mógł stawić opór wrogiemu atakowi w sposób niemalże nieograniczony.
— Dziesiąty poziom ochrony nie brzmi dobrze, prawda? — zapytał zupełnie zbytecznie Neville.
Hermiona kiwnęła głową z apatycznym wyrazem oczu.
— Można tak powiedzieć. Granice państwowe, poza okresem wojny, posiadają tylko poziom siódmy — szepnęła i powtórzyła pytanie, jakie zadała Severusowi zaraz po przyjściu. — Co się stało?
Szybko opowiedział o wydarzeniach, jakie miały miejsce w Azkabanie, omijając jednak rozmowę, która miała później miejsce w Dolinie Godryka. Mimo to wystarczyło, aby dziewczyna zbladła.
— Więc sprzedałeś swoją duszę diabłu — powiedziała z goryczą.
Severus posłał jej smutne spojrzenie.
— A co jeszcze mogłem zrobić? Obserwować, jak mój chrześniak jest torturowany na śmierć? I po co? Żeby ocalić resztki swojej dumy? Chcesz, żeby Harry Potter utworzył swój pierwszy horkruks, mordując Draco Malfoya?
Hermiona splotła palce i spojrzała na niego ze zmarszczonymi brwiami.
— Skąd wiesz, że i tak nie zabije Draco? — zapytała.
— Prawdopodobnie to zrobi — przyznał Snape niechętnie. — Jednak nie od razu. Muszę skupić jego uwagę na sobie odpowiednio długo, żeby opracować jakiś plan. Twój czas się kończy, panno Granger. Dzisiejszy dzień jest ostatnim, jaki z tobą spędzę.
Neville spojrzał na niego z zaskoczeniem.
— Skąd wiesz? Harry niczego takiego mi nie powiedział.
— Wiem — odparł Severus z pewnością w głosie. — Znam go. Zaufaj mi, normalność w moim życiu, jakkolwiek by nie była problematyczna, już się skończyła. Teraz wszystko będzie inne.
Longbottom wbił wzrok w przyjaciółkę.
— Hermiona, musimy znaleźć sposób, żeby go zatrzymać z nami!
— Ale jak? — warknęła. — Co mam zrobić?
— Spróbuj to rozgryźć — zażądał. — Rozszyfruj zaklęcie śledzące na jego Znaku!
Hermiona uderzyła dłonią w biurko Neville’a.
— A jak myślisz, nad czym ślęczałam przez ostatnie cztery tygodnie? — zapytała z wściekłością. — Odkąd zobaczyłam blizny po Krwawym Piórze, nie robię praktycznie nic innego. Śpię najwyżej cztery czy pięć godzin tygodniowo. Nie robię prawie nic w związku z moją własną pracą, a i tak niczego nie osiągnęłam. Nie potrafię. Nie sądzę, aby ktokolwiek potrafił. Zaklęcia są zbyt głębokie, zbyt silne. Związane bezpośrednio z właścicielem. — Rzuciła Severusowi zirytowane spojrzenie i właśnie miała dodać coś jeszcze, ale jednak zrezygnowała. Snape natychmiast zrozumiał powody jej frustracji.
— To właśnie dlatego w Azkabanie nie chciałaś, aby oznaczył mnie na czole, prawda? — Uśmiechnął się ironicznie. — Gdybym miał Znak na ręce, w ostateczności mógłbym ją odciąć i...
Skinęła niechętnie głową.
— Jednak ty, oczywiście, wybrałeś najbardziej przerażającą opcję z możliwych, nawet przez kilka minut nie mogąc znieść czyjegoś współczucia — warknęła i wymamrotała szeptem coś, co podejrzanie przypominało słowa „arogancki gnojek”.
Severus zaśmiał się cicho.
— Panno Granger, po prostu załatw mi różdżkę. Jakąkolwiek różdżkę.
Hermiona potrząsnęła głową w całkowitym przygnębieniu.
— Gdyby to było możliwe, już byśmy tak postąpili. Harry ma w domu bariery, miał je od dnia, w którym się wprowadził. Informują go, jeśli w pobliżu pojawi się jakakolwiek inna różdżka niż jego własna. Będzie miał w ręce Czarną Różdżkę, zanim ty zdążysz sięgnąć po swoją. A wtedy... — Severus uniósł rękę, przerywając jej lekceważąco. Zostałby rozbrojony, a kilka godzin lub dni później Draco by nie żył. Lub spotkałoby go coś gorszego. — Ron wraca dzisiaj wieczorem — powiedział niepewnie. — Może udało mu się odkryć coś, co okaże się pomocne.
— Tak, jasne — odparł sardonicznie Neville. — Wiesz, że to bez znaczenia. A przynajmniej, już jest bez znaczenia. Nie mam żadnego, pieprzonego pojęcia, dlaczego Harry zachowuje się w ten sposób. Jedyne, co się liczy, to fakt, że czekaliśmy zbyt długo, a teraz czas nam się skończył. — Przez kilka minut siedzieli w niezgrabnej ciszy, w końcu Longbottom wstał. — Muszę iść, mam kilka rzeczy do zrobienia.
— To znaczy? — zapytała Hermiona natychmiast.
— Piwo ze starym przyjacielem — odparł Neville. Podszedł do szafki z eliksirami, wyjął kilka nieoznaczonych flakoników i wsunął je do kieszeni.
— Piwo? O dziesiątej rano? Z kim się umówiłeś? — dopytywała się Hermiona.
— To nie twoja sprawa — warknął. — Zostaw mnie w spokoju. I przestań zachowywać się, jakbyś tylko ty posiadała mózg! Wiem, co robię!
— W porządku — odpowiedziała Hermiona spokojnie. — Bądź ostrożny.
Neville wywrócił oczami.
— Byliśmy ostrożni przez pięć lat. I zobacz, gdzie nas to zaprowadziło. — Wszyscy patrzyli na siebie w absolutnej ciszy. Napięcie w pomieszczeniu stało się niemal namacalne. Wyglądało na to, że lata obserwowania narastającej ciemności oraz wydarzenia kilku ostatnich tygodni w końcu odcisnęły piętno na starych przyjaciołach. — Hermiona — powiedział wreszcie Neville. — Przepraszam. Po prostu mi zaufaj. Obiecuję, że niczego nie pogorszę.
— Ufam ci — odpowiedziała dziewczyna cicho. — Przyjdź do nas wieczorem, dobrze?
— Jasne — powiedział Neville, rzucając do kominka garść proszku, aby przenieść się na Pokątną.
Zostawieni samotnie, resztę poranka spędzili na przeglądaniu wyników badań Hermiony. Nie udało im się zrobić żadnych postępów w neutralizowaniu bądź rozszyfrowaniu zaklęć śledzących. Prawdę mówiąc, w ogóle nie osiągnęli żadnych postępów.
Do popołudnia nie wymyślili niczego i Severus zaczął się zastanawiać, czy nie lepiej byłoby teraz po prostu odebrać sobie życie. Być może Przysięga Wieczysta uzna, że to Potter go do tego doprowadził i zabije go w następnej kolejności. Osobiście przejrzał wszelką dostępną w Świętym Mungu literaturę na ten temat, w efekcie czego jego nadzieje legły w gruzach.
W końcu nastał wieczór i pora, aby wrócić do „domu”. Na pożegnanie Severus po raz ostatni obrzucił spojrzeniem laboratorium Neville’a — szafki z eliksirami, które uporządkował w doskonale logiczny sposób i rzędy książek na półkach, poustawiane teraz w alfabetycznym porządku. Niewielkie ślady jego obecności, które przetrwają jeszcze przez kilka dni, a może tygodni po tym, jak odejdzie.
Z roztargnieniem zastanawiał się, jakie to dziwne, że na świecie istnieje tyle normalności i zwyczajności, gdy zakrada się ciemność, niewątpliwa i pozornie niepowstrzymana. Choć jej ręce sięgały już daleko, serce ciągle jeszcze było małe, scentrowane w jednym jedynym domu. Tylko jeden mroczny czarodziej i tylko trzech pomagierów, wykonujących jego niemoralne rozkazy. Severusa kusiło, żeby wierzyć, iż chodzi tu tylko o niego i nie posuną się dalej niż na tyle, aby wypełnić jego własne nieszczęsne przeznaczenie, jednak był wystarczająco stary i wystarczająco doświadczony, aby się nie oszukiwać. Z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu wszystko zaczęło się od niego, ale ci ludzie stali już na krawędzi otchłani, gotowi spaść w jej głąb w każdej chwili.
Wstał nagle i bez słowa ruszył w stronę kominka. Hermiona szybkim, odruchowym gestem złapała go za rękaw.
— Dlaczego ty? — spytała. — Dlaczego ze wszystkich ludzi na świecie właśnie ciebie nienawidzi tak bardzo? Przecież tylu innych go skrzywdziło. Jego mugolska rodzina, Umbridge... Lucjusz Malfoy. Jednak nimi w ogóle się nie przejmuje. Tylko tobą. Dlaczego właśnie tobą?
Severus wzruszył ramionami. Każdego dnia minionego miesiąca zastanawiał się nad tym samym. Wiedział już, że problemem nie była niewiara Harry’ego w jego słowa. Harry nie nienawidził go, bo mu nie wierzył. Nie wierzył mu, ponieważ go nienawidził. Nie wierzył z powodu nienawiści.
— Powinieneś zabrać ze sobą jakieś eliksiry — powiedziała Hermiona. Jej głos drżał nieznacznie. — Albo wypić je od razu. Coś na odrętwienie i... uzdrawiającego, tak na wszelki wypadek.
— Nie — odparł Severus stanowczo. — Dowiedziałby się. Tak dobrze jak ja znam jego, on zna mnie. Czasami może mi się udać zrobić z niego głupka, ale są chwile, kiedy niczego przed nim nie ukryję. — Hermiona spojrzała na niego z niepewnością w oczach, co skwitował obojętnym wzruszeniem ramion. — Wierz, w co chcesz. Ja nie mam zamiaru ponownie go nie docenić. Sugeruję, abyś też tego nie robiła. — Wypuściła z uścisku jego rękaw i usiadła przy biurku Neville’a, ukrywając twarz w dłoniach. — Do widzenia — dodał Severus szorstko.
— Wybacz nam — szepnęła zrezygnowanym głosem.
— A co dokładnie mam wybaczyć? — zapytał niemalże z rozbawieniem.
— Czekanie tak długo. Stracenie tyle czasu. Bycie jego przyjaciółmi.
Patrzył na nią, przez chwilę skuszony, aby przyznać jej rozgrzeszenie, o które prosiła. W zamian zapytał jedynie:
— Co będziesz teraz robić?
— Nic — odpowiedziała spokojnie
Kiwnął sztywno głową.
— To jest dokładnie to, czego potrzebujesz.

Popioły Armagedonu-SNARRY (BCP) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz