W poszukiwaniu objawienia

1.1K 80 1
                                    

Reszta popołudnia minęła szybko. Wszyscy zjedli razem obiad, a Hugo, ignorując oboje rodziców, terroryzował Severusa żądając, aby ten pokazał mu Mroczny Znak. Snape robił, co w jego mocy, żeby zmarszczyć groźnie brwi, przybrał nawet surową minę, jednak im więcej próbował, tym bardziej chłopczyk wydawał się uradowany. W końcu zdecydował się przyznać do porażki i podwinął rękaw.
Hugo patrzył na tatuaż z absolutnym przerażeniem, pocierał poślinionym palcem, a potem drapał paznokciami w usilnej próbie, aby go zetrzeć. Krzywiąc wargi w ironicznym uśmiechu, Severus zerknął na Hermionę. Kobieta wyglądała na całkowicie upokorzoną. On sam z kolei nie był pewien, co bawi go bardziej, starania dziecka w usunięciu Znaku czy oczywisty strach jego matki z powodu zachowania syna.
Wczesnym wieczorem cała czwórka zabrała się do przygotowywania kolacji. Nawet Hugo pomagał, stojąc na krześle przy zlewie, myjąc warzywa, ochlapując się wodą i z oszałamiającą precyzją mocząc każdego, komu zdarzyło się znaleźć w pobliżu. W ciągu tych kilku godzin po głowie Severusa krążyło jedno zdanie: Było warto. Zaledwie w przelocie ujrzeć zwyczajne, ludzkie życie, nawet jeśli nie było jego własnym, a należącym do kogoś innego, uczyniło to wszystko wartym zachodu. Jego praca jako szpiega, utracone przyjaźnie, wypaczenie i złamanie własnej duszy, zabicie mentora i ofiarodawcy, nawet aktualny kłopot nie znaczyły prawie nic w świetle dobroci otaczającej go w tym momencie.
W chwili, gdy Ron i Hugo zaczęli nakrywać do stołu, siecią Fiuu przybył Harry. Uścisnął Hermionę, potrząsnął ręką Rona i wziął Hugo w ramiona, gdy tylko chłopczyk do niego podbiegł. Potem zajęli się siłowaniem na ręce na podłodze salonu, a Potter pozwalał chłopcu pokonać się za każdym razem, co wprowadzało Hugona w absolutny zachwyt.
W pewnym momencie Hermiona i Ron poszli na chwilę na piętro, zostawiając syna z Harrym i Severusa samego przy przygotowywaniu kolacji. Kuchnia była półotwarta, więc mógł widzieć wszystko, co działo się w salonie. Gdy tylko rodzice odeszli, chłopczyk zaczął wiercić Potterowi dziurę w brzuchu pytaniami, których Snape słuchał w milczeniu, obserwując obu kątem oka.
— Wujku Harry! — dopytywał się Hugo. — Kiedy mały Al wróci? I Stworek?
Harry mocno uściskał chłopczyka.
— Nie wiem — odpowiedział delikatnie, całując dziecko w czubek jasnowłosej głowy. — To może trochę potrwać.
— Dokąd odeszli? — drążył Hugo.
— Nie powiedzieli — odparł Potter, kucając obok chłopca na podłodze. — Jednak wiem, że wszyscy razem, ciocia Ginny, Al i Stworek, pojechali na długie wakacje.
— A dlaczego pojechali bez ciebie? — pytał dalej Hugo. — Dlaczego mama i tata nie chcą mi powiedzieć?
Harry spojrzał poważnie w oczy dziecka.
— Dobrze, Hugo — rzekł cicho. — Czasami dorośli robią straszne rzeczy. Czasami ranią siebie lub straszą. I kiedy zranisz albo przestraszysz swojego bliskiego naprawdę, naprawdę mocno, wtedy może on zdecydować się wyjechać na długie wakacje bez ciebie.
Hugo odwzajemniał spojrzenie, wchłaniając informacje.
— Zraniłeś ciocię Ginny? — zapytał żałośnie.
— Nie sądzę — odpowiedział Harry. — Ale jestem pewien, że bardzo ją przestraszyłem.
Chłopczyk pociągnął nosem i szarpnął Pottera za rękaw.
— Jak w Halloween?
— Tak — odparł Harry cicho, a jego ciało wydawało się przy tych słowach jak zesztywniałe. — Coś w tym rodzaju.
Głos chłopca stał się jeszcze bardziej płaczliwy.
— Nie możesz ich przeprosić?
— Nie — powiedział Potter z zaskakującą stanowczością. — Przepraszać powinieneś tylko wtedy, kiedy chcesz zmienić swoje zachowanie. Jeśli nie chcesz, nie powinieneś się w ogóle tym słowem przejmować.
Hugo przez chwilę rozważał usłyszaną rzecz, po czym zmienił temat:
— Profesor Severus Snape mieszka teraz z tobą?
— Tak, mieszka ze mną — odparł Harry trochę niechętnie.
— Zauważyłeś, że ma na głowie znak? — szepnął Hugo konspiracyjnie. — Tak samo jak ty.
— Tak — odszepnął Potter z absolutną powagą. — Zauważyłem.
— Co to znaczy? — zapytał Hugo, nadal nie podnosząc głosu.
— Cóż... — zastanowił się Harry. — Ten znak świadczy po prostu o tym, że jeśli przestraszę Severusa, on nie wyjedzie na wakacje. Zostanie ze mną na zawsze.
Jeśli słowa te miały być przez Severusa usłyszane, a ich celem było posłanie fali chłodu wzdłuż jego kręgosłupa, spełniły swoje zadanie, ale Snape nie zdradził tego w żaden sposób. Zatajanie instynktownych, emocjonalnych reakcji i wchłanianie oraz zapamiętywanie informacji, aby później się nad nimi zastanowić, było jego drugą naturą. Dokładnie tak samo postąpił tym razem. Mimo że słuchał dobiegającej zza drzwi konwersacji, dziwnie przerażony jej prostym okrucieństwem, utrzymał ciało całkowicie odprężone, a oddech miarowy i mocny.
Gdy Ron i Hermiona wrócili, wszyscy razem zasiedli do kolacji. Przez jakiś czas milczeli, a atmosfera była nieco bardziej napięta niż letnie niebo przed spektakularną burzą. Na szczęście z pomocą przyszedł Hugo, rzucając w twarz Harry’ego kilka groszków. Severusa, choć tylko w głębi serca, po raz kolejny zadziwiła jego celność. Potter roześmiał się i odwzajemnił, a szybka walka na jedzenie, jaka między nimi wybuchła, podniosła każdego na duchu.
Niedługo po kolacji chłopczyk poszedł pobawić się w swoim pokoju. Severus, niemal automatycznie, zaczął sprzątać kuchnię, ale nie przestawał słuchać i obserwować wszystkiego, co działo się w salonie.
Harry przeszedł przez pokój i stanął przed kominkiem, wbijając wzrok w samotną, ułożona na stojaku mugolską gitarę akustyczną. Wziął ją do ręki i usiadł w jednym z foteli, brzdąkając z roztargnieniem na strunach. Ron i Hermiona zajęli miejsce na kanapie naprzeciw niego.
— Pamiętasz, że mieliśmy stworzyć nasz własny zespół i stać się tak sławni jak Fatalne Jędze? — zapytał Weasley.
— Tak — odparł Potter, ściskając gitarę i jak gdyby myśląc o czymś innym.
— I co się stało z tymi planami?
— Cóż... sprawy nie zawsze układają się tak, jak chcemy — powiedział Harry, spuszczając wzrok.
— Domyślam się — zgodził się Weasley. — Czy... napisałeś ostatnio jakieś nowe piosenki? — Potter wymamrotał coś złośliwego i nieprzyjaznego. — Zagraj — rzucił Ron.
— Nie, to głupie.
— Na pewno. Ale i tak zagraj.
Harry potrząsnął głową, jak gdyby zaprzeczając prośbie, ale jego palce już biegły przez struny, wydobywając z instrumentu melodię. Była prosta i skromna, wydawało się, że zapowiada spokojną i radosną piosenkę. Ale wtedy, ku zaskoczeniu Severusa, Harry zaczął nucić, a potem śpiewać, głosem, w którym cicho pobrzmiewał nadzwyczajny smutek:

Popioły Armagedonu-SNARRY (BCP) Where stories live. Discover now