Rozejm

580 35 1
                                    


Po ostatniej nocy Severus dłużej nie zwlekał. Kiedy po kilku dniach pojawił się na wyspie ze stosem książek i ubrań, twarz Harryego wręcz się rozpromieniła — nie było na to lepszego określenia.
W ciągu mijających dni nie mógł wyjść z podziwu, jak wszystko okazało się łatwe i niewymagające wysiłku. Po latach samotności powinien mieć trudności z przyzwyczajeniem się do budzenia codziennie obok drugiej osoby. Sam przed sobą Severus przyznawał, że okazało się to tak proste jak ponowne złapanie oddechu przez kogoś, kogo w ostatniej chwili uratowano przed utonięciem. Harry nie mówił dużo, jednak zachwycony wyraz jego twarzy każdego ranka mówił mu, że czuje tak samo jak on.
Pomimo oczywistych różnic odkryli, iż łączy ich dostatecznie wiele, aby mieli co robić wspólnie. Grali w szachy, rozmawiali o magicznych stworzeniach, wędrowali po wyspie, badając każdą jej część. Od czasu do czasu Severus wracał na Spinners End na noc czy dwie, ale z biegiem miesięcy zaczynał rozumieć, że jego stara siedziba przestała już być jego jedynym prawdziwym domem. Teraz myślał tak również o wyspie.
Choć obecne życie było tak bliskie błogości, jak tylko Severus mógł sięgnąć pamięcią, nadal czasami popadał w depresję, ale Harry nigdy nie pozwalał mu zbyt długo rozmyślać w przygnębieniu. Gdy tylko zauważał, że Severus dąsa się i odsuwa od niego, zabierał go na cypel, gdzie siadali w trawie i obserwowali bazyliszki.
Z biegiem czasu stworzenia stawały się coraz bardziej śmiałe. Zbadały swoje nowe środowisko, buszując po łące i nawet bawiły się ze sobą z lekko niezdecydowaną swawolą. Po czterech miesiącach od przybycia bazyliszki zdecydowały się zrobić kolejny krok w kierunku kontaktów z pilnującymi ich ludźmi. Jeden z nich podszedł bardzo blisko i sięgnął do ręki Severusa, kładąc głowę na jego dłoni.
— Myślę, że cię lubią — powiedział Harry. — Już niedługo będą chodziły za tobą całymi stadami.
Severus rzucił mu rozeźlone spojrzenie, wcale nierozbawiony czymś, co wydawało się oczywistym nonsensem, jednak kilka tygodni później zrozumiał, że Harry miał rację. Z jakiegoś dziwnego, niezgłębionego powodu bazyliszki poczuły do niego sympatię. Zawsze gdy spacerował po wyspie samotnie, trzy lub więcej stworzeń kierowało się w pewniej odległości jego śladem, jak gdyby był dla nich kimś w rodzaju rodzica. Pewnie normalną osobę by to drażniło, jednak Severus odkrył, że nie ma nic przeciwko dziwacznemu towarzystwu.
O ile mógł powiedzieć, ciągle się nie rozmnażały, ale postęp, jaki zrobiły dotychczas, był co najmniej godny uwagi. Severusowi wcale nie zależało, aby śmieszny zapis o Remusinie pojawił się w Historii Eliksirów. Lekarstwo dla wilkołaków i tak w końcu zostanie wyprodukowane. Jak powiedział Harryemu, wilkołaki czekały ponad tysiąc lat, poczekają więc jeszcze dwa lub trzy, jeśli będzie trzeba.
Gdy nadszedł grudzień, Hermiona i Ron przysłali im zaproszenie na święta Bożego Narodzenia.
— Co o tym sądzisz? — spytał go Harry. — Trochę czasu minęło, odkąd spędziłem z nimi wolny dzień. Mogłoby być miło.
— Trochę? — odparł Severus z zaskoczeniem.
— To znaczy spotykaliśmy się bardzo często, ale nie w czasie świąt — wyjaśnił Harry ostrożnie. — Kiedy ty i ja... trzymaliśmy się z dala od siebie... uznaliśmy, że najlepiej będzie, jeśli nie będę się u nich pojawiał... abyś ty mógł ich odwiedzać bez poczucia, że cię przytłaczam — dodał niepewnie.
Przestraszony Severus patrzył na twarz swego kochanka, pierwszy raz uświadamiając sobie głębię ofiary, jaką poniósł ten człowiek, aby dać mu wolną przestrzeń bez ograniczania kontaktów z ludźmi, którzy stali się dla niego bliscy.
— Więc co robiłeś w czasie świąt? W ponurym nastroju siedziałeś w Dolinie Godryka? — zapytał Snape z goryczą.
Harry uśmiechnął się.
— Przeważnie upijałem się do nieprzytomności z Luną Lovegood i pozwalałem jej wypłakiwać się w moich ramionach — odparł. — Ona ciągle tęskni za Nevilleem... nawet po tylu latach.
— On o tym wie? — spytał Severus natychmiast.
— Nie sądzę, aby to miało znaczenie — powiedział Harry z całkowitą pewnością. — Myślisz, że dałby się przekonać, aby dołączyć do nas w czasie świąt?

Popioły Armagedonu-SNARRY (BCP) Where stories live. Discover now