Równowaga

574 37 0
                                    

Być może zwykły kawałek pergaminu z zapisanymi na nim obietnicami nie powinien zbyt wiele zmienić w sposobie, w jaki Severus postrzegał Harryego, ale kiedy minął kolejny tydzień, okazało się, że jednak zmienił bardzo dużo. Jego przerażająca niepewność i niepokój o ich związek zaczęły się rozpraszać, aż w końcu zniknęły zupełnie.
Podczas następnych tygodni stare wspomnienia i sny powracały, jednak teraz po przebudzeniu nie towarzyszył im wstyd ani wstręt do samego siebie. Do tej pory Severus nigdy nie sądził, że jest zdolny do śnienia o klęczeniu przed swoim Panem i pławieniu się w uczuciu sympatii bez towarzyszących temu obrzydzeniu i złości.
Czy naprawdę, zastanawiał się, byłem aż tak złamany, aż tak zniszczony? Harry miał swoje własne lęki i sny, które, sądząc po dźwiękach, miały podobną naturę, a może i treść, jak jego własne. Nieważne jednak, w jaki sposób niewolnicza więź i przeszłość kształtowały ich we śnie i na jawie, obaj byli tylko ludźmi. Niczym więcej, ale też niczym mniej.
Severus uświadomił sobie, że nie boi się kolejnych wizyt u Harryego, podobnie jak nie zastanawia się nad tym, czy będzie mile widziany czy nie.
Gdy przybył na wyspę następnego weekendu, Harry pozdrowił go tak samo entuzjastycznie jak zawsze. Severus, nadal trzymany w jego objęciach, rozejrzał się po chacie i zauważył stojący przy drzwiach mały plecak oraz kijek trekingowy.
— O co tu chodzi? — spytał natychmiast, ale zanim Harry zdążył otworzyć usta, aby zaprotestować, dodał: — Nim powiesz cokolwiek, przypominam ci, że z powodu przymierza lepiej będzie nie kłamać. Jeśli złamiesz warunki umowy, Neville natychmiast zostanie o tym poinformowany. — Harry skrzywił się i zaklął po cichu. — Więc aby uniknąć rozlewu krwi, radzę mówić prawdę — dodał Severus z pełnym zadowolenia uśmieszkiem.
— Świetnie! — warknął Harry wyzywająco. — W ciągu kilku dni mam zamiar wybrać się na cypel i sprawdzić, co z bazyliszkami.
— Ale pieszo? Dlaczego? Czemu się tam nie aportujesz? — spytał Severus szybko.
— Pamiętasz, jak mówiłem, że bazyliszki są wrażliwe na magię? — odpowiedział Harry pytaniem, na co Snape skinął głową. — Aportowałem się tam już kilkakrotnie w tym tygodniu i zawsze przede mną uciekały. Dwa dni temu poszedłem pieszo, ale zareagowały podobnie. Myślę, że wyczuły moją różdżkę.
— Więc co się zmieni w ciągu najbliższych kilku dni? — zapytał Severus logicznie. Harry nie odezwał się, patrząc jedynie na niego bez słowa. — Oszalałeś! — rzucił Snape ostro. — Masz zamiar wejść do siedliska jadowitych, dzikich, rozwścieczonych stworzeń bez różdżki?
Harry wzruszył ramionami.
— Prędzej czy później będziemy musieli nawiązać z nimi kontakt i ustalić wzajemne stosunki. Pomyślałem, że lepiej nie czekać, aż całkowicie zdziczeją.
Severus przytaknął, głęboko zamyślony. Rzeczywiście, jeśli chcą w przyszłości zbierać jad od bazyliszków bez uciekania się do siły fizycznej, muszą wejść z tymi stworzeniami w jakiś układ. Jednak pomysł Harryego na pojawienie się w ich siedlisku bez różdżki czy jakiegokolwiek zabezpieczenia przyprawiał go o lekki ból żołądka.
— Dobrze, w takim razie zróbmy to we dwóch — powiedział. — Jak długo tam się idzie?
— To około dziesięciu kilometrów w jedną stronę — odparł Harry, patrząc na niego niepewnie. — Ale... wolałbym pójść bez ciebie.
— Dlaczego? — Severus przybrał oschły i nieprzyjazny ton głosu. — Bo jestem delikatną ofiarą przebytych urazów, którą trzeba trzymać pod ochroną?
Harry spojrzał na niego gniewnie.
— Absolutnie nie — powiedział ponuro. — Waham się zabrać cię ze sobą tylko dlatego, że jesteś upartym palantem. — Severus zaśmiał się cicho. Ich związek zdecydowanie zmierzał we właściwym kierunku, skoro potrafili obrażać się otwarcie, zamiast chować urazy w sobie. — Zrozum — kontynuował Harry już bardziej pokojowo — masz powody, aby się upierać, ponieważ w większości przypadków naprawdę wiesz lepiej. Ale... ta sytuacja jest inna. Jeśli chodzi o magiczne stworzenia, to ja jestem ekspertem. Jeżeli zdecydujesz się pójść, będziesz musiał mi zaufać i pozwolić robić, co chcę, nawet jeśli uznasz, że się ze mną nie zgadzasz.
Severus zadrżał nieznacznie, słysząc powagę w tonie Pottera.
— Nie planujesz ich ranić, prawda? — spytał cicho.
— Jak? Pustymi rękami? — odparł Harry z rozbawieniem. — Nie. Ale wyszukałem i zapamiętałem kilka zwrotów w wężomowie. Postaram się z nimi skontaktować i nawiązać porozumienie.
— A jeśli się nie uda? — zapytał Snape z goryczą.
Harry uśmiechnął się beztrosko.
— Wtedy zwiejemy ile sił w nogach i spróbujemy znowu za tydzień.
Severus ze znużeniem potrząsnął głową.
— Jesteś obłąkany. Zupełnie i całkowicie obłąkany.
— Jak sądzę, masz lepszy pomysł?
Snape wzruszył ramionami. Uczciwie mówiąc, nie miał. Przez kilka chwil zamierzał nawet zaproponować rezygnację z całego przedsięwzięcia, ale bazyliszki już tu mieszkały i cel był tak bliski, że chciał zaryzykować.
— Załatwmy to więc — powiedział. — Mogę coś zaproponować?
— Jasne.
— Aportujmy się jakieś dwa kilometry od siedliska. Zostawmy tam różdżki i resztę drogi przejdźmy pieszo. Jeśli coś pójdzie źle, będziemy mieli bliżej, aby je odzyskać.
Harry kiwnął głową.
— Świetnie. To kiedy ruszamy?
— Najlepiej od razu — odparł Snape sucho.

Popioły Armagedonu-SNARRY (BCP) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz