2.

2.7K 153 3
                                    

Otworzyłam lekko oczy, sprawdzając czy nie umarłam. Jednak nie - wciąż żyłam. Nigdy takiego snu nie miałam. Wydawało mi się, że to wszystko wyglądało tak naprawdę. Obróciłam głowę w prawo, patrząc na mój pokój. Otaczające mnie cztery ściany były w odcieniu szarym, a zamiast panel była wykładzina w kolorze ciemnozielonym. Miałam tylko jedno niewygodne łóżko, szafę, regał na książki i biurko, a na nim wieloletni laptop. Moja nora nie była duża, ale w sam raz dla moich potrzeb.

Skierowałam swoją dłoń w kierunku budzika - wskazującego na siódmą rano -, aby to elektroniczne cholerstwo wyłączyć. Kiedy już to zrobiłam, wstałam i podeszłam do szafy, a z niej zabrałam czarne rurki, biały podkoszulek i ciemnoniebieską bluzę. Poszłam szybko do łazienki, umyłam twarz zimną wodą i wytarłam ręcznikiem. Opierając się na umywalce, zaczęłam przeglądać się w lustrze. Nic specjalnego, jeśli chodziło o mnie. Byłam tylko 17-latką z czarnymi włosami, które sięgały mi do ramion i z (nie)zwykłymi niebieskimi oczami. Jedyne co się we mnie podobało to długie rzęsy. Ważyłam mniej niż powinnam, ale to nie znaczyło, że się głodziłam. To nie tak. Po prostu nie mam pieniędzy na własne wyżywienie, bo moja matka - alkoholiczka, narkomanka i prostytutka - woli wydawać je na swoje własne potrzeby. Mogłabym to wybaczyć, ale to co ze mną robiła... nie potrafiłam. Biła mnie kiedy jej w pracy coś nie wychodziło, albo z nudów - jak to ona. Zawsze jak dostawała wolne lub kiedy miała tak zwanego "doła", piła i brała narkotyki od swoich pracodawców. Nawet szła do łóżka za pieniądze. Śmieszne... Nie mogę uwierzyć, że ta kobieta jest moją matką.

Przestałam o tym myśleć, gdy zrobiłam szybkiego kłosa i wróciłam do pokoju. Spod łóżka wyjęłam plecak, po czym schowałam do niego telefon, słuchawki, potrzebne na dziś podręczniki oraz duży, czarny notes z napisem "Własność Sophie". Z szafy wyciągnęłam tylko czarną kurtkę i trampki. Mimo trudności zeszłam ze schodów i weszłam do kuchni. Zajarzywszy w głąb pustej lodówki, ujrzałam kanapkę z sałatą, szynką i serem, a na samej górze leżącą puszkę Coca-Coli. Lepsze to niż nic. Szybko zabrałam jedzenie oraz picie do plecaka i wyszłam z domu, zamykając za sobą drzwi na klucz. Kiedy byłam przed domem, wyciągnęłam telefon oraz słuchawki. Odtworzyłam moją ulubioną playlistę. Teraz byłam w drodze do szkoły.

***

Spojrzałam na zegarek, było jeszcze dwadzieścia minut do lekcji. Miałam więc jeszcze trochę czasu dla siebie. Po minięciu przystanku autobusowego skręciłam w lewo, gdzie za kilka metrów znajdowało się główne wejście do parku. Przeszłam przez nie, po czym usiadłam na po bliskiej ławce i wyciągnęłam notatnik. Przez chwilę zastanawiałam się co narysować, aż przyszedł mi jeden pomysł - wilk. Wpierw naszkicowałam grubą sierść, wielki pysk i puszysty ogon. Potem zaczęłam za pomocą ołówka dodawać wokół niego drzewa, a także i niebo. Ta czynność sprawiła, że mogłam oderwać się od zakłamanej rzeczywistości oraz uciec od swoich problemów, jakie toczyły się obok mnie. Nawet nie wiem jak to się stało, że kiedy zerknęłam na godzinę było już po ósmej.

- O Boże... - mruknęłam niezadowolona tym co mogłoby mnie spotkać na historii. Nie uśmiechało mi się ponowne wysłuchiwanie narzekań ze strony pani profesor. Teraz było modlić się do samego Boga, żeby nie przyszła przede mną.

Zerwałam się z miejsca, uprzednio chowając notes i przybory do torby, a potem wyszłam z przyjemnego parku, aby potem pobiegnąć do miejsca, gdzie mieściło się moje liceum.

***

Zastanawiałam się czasami, dlaczego mnie to wszystko spotyka? Zawsze muszę się spóźniać na lekcjach - co nie jest robione celowe, sprawiać problemy nauczycielom, a w dodatku wszyscy i tak mają mnie gdzieś. Niestety nie byłam obecnie w dobrej sytuacji. Nauczycielka musiała mnie nakryć, kiedy próbowałam niezauważalnie zakradnąć się na swoje miejsce w pustej ławce, jakby nigdy nic. Oczywiście nie można było wątpić w sokoli wzrok pani profesor, która już na karku ma wiele lat nauczania i wypatrywania ściąg, które są schowane przez dziewczęta w stanikach...

Krew PrawdyWhere stories live. Discover now