17.

856 68 3
                                    

Słownik

Zastanawia mnie, dlaczego pan Bernard dał mi ten słownik? Po co był mi potrzebny? Zamiast przemęczać moją zmęczoną głowę przewróciłam grubą okładkę owego słownika. Przewracałam kolejne strony grubej książki dotykając delikatnie końców kartki. Chciałam przetłumaczyć chociaż jedno zdanie, ale przerwały mi czyjeś kroki w moim pokoju. Był to Tom, widocznie czymś oburzonym.

- Coś się stało?- Był pijany i chciałam, aby jutro wstał o własnych siłach, ale sądzę że to była złudna nadzieja. Popatrzyłam na niego pytająco, jednak nic nie odpowiedział. Przeczesał palcami swoje czarne jak smoła włosy, a następnie lekko się chwiejąc podszedł do mnie i podniósł mnie w swoje ramiona.

- C-c-co ty robisz!? Puść mnie!- Byłam tym zaskoczona, że nie zwracałam na moje purpurowe policzki.

- Nie przyszłaś, więc... więc przyszedłem do ciebie. Już mi nie uciekniesz słodziutka.- Jednocześnie cieszyłam się, że mówi te słodkie słowa, ale byłam także trochę zawiedziona, że pewnie jutro o wszystkim zapomni. Nie wiercąc już się, Tom zabrał mnie do jego pokoju rzucając mnie delikatnie na łóżko ( W ogóle to tak się da?). Instynktownie usiadłam na krańcu łóżka skulona trzymając się mocno swoich nóg. Tom stojąc nade mną patrzył się na mnie z pożądaniem, a następnie powoli zaczął skracać odległość pomiędzy nami. Za każdym jego krokiem serce biło mi dwa razy szybciej, a policzki rumieniły się, aż do ciemnej czerwieni. Dzieliły nas już milimetry. Nie potrafiłam odwrócić głowę w stronę ściany i myśleć, że nic się nie stało. Patrzyłam się wprost na jego zielone oczy świecące. Jego dłoń powoli spoczęła na moim policzku. Przymknęłam powieki, aby skupić się tylko na jego dotyku. Było to przyjemne uczucie, które chciałam by trwało wiekami. Po chwili poczułam na swoich wargach smak czyiś ust. Zasmakowałam ich tylko raz, ale i tak wiedziałam do kogo je należą. Wyprostowałam nogi zrelaksowana pozwalając mu, aby przybliżył się do mnie bardziej. Skorzystał z okazji. Kucnął przy mnie nie przerywając.

Składał delikatnie i namiętne pocałunki, które sprawiały, że w moim brzuchu pojawiły się następne motylki. Z zawstydzeniem oddawałam pocałunki. Na pewno to zauważył, bo po chwili pocałunki zaczynały się robić bardziej "gorące". Co chwilę przegryzał mi wargę i przejeżdżał nimi swoim językiem. Na ten gest cała zadrżałam z zaskoczenia. Ręce włożył pod mój podkoszulek, które zmierzały ku górze. Otworzyłam szeroko oczy.

- Tom... zaczekaj...- Przez przerwy składał mi pocałunki na ustach, policzkach i szyi. Dla niektórych sprawiałoby to niesamowitą radość, ale dla mnie zaczynało robić się nieswojo. Kiedy poczułam, jak jego opuszki palców dotknęły mojego stanika, a jego język przywędrował w prawie w to samo miejsce co dłonie. Szybko odepchnęłam od siebie zdezorientowanego chłopaka. Zleciał z łóżka z wielkim trzaskiem. Jęknął cicho. Szybko się otrząsnęłam i spojrzałam na niego. Spał. To w ogóle możliwe?? Głośno westchnęłam, wstałam z łóżka i z trudem położyłam chłopaka z powrotem na łóżko. Jest strasznie ciężki... Wyszłam z jego pokoju słuchając jego głośne chrapanie. 

W moim pokoju odłożyłam książki i laptop na biurko, spakowałam potrzebne podręczniki na jutro i weszłam zmęczona pod zimną kołdrę, po czym błyskawicznie zasnęłam.




**********




Hello! Na początku powiem, że pisało mi się strasznie ciężko. Nie umiem jeszcze dobrze opisywać takich rzeczy, jakie tu czytaliście... *^* Jeszcze się uczę. Niedługo zamierzam wstawić rozdział 18. Nadal nie wierzę, że tle napisałam... Chyba mam za dużo wolnego czasu ;D.
Przepraszam za wszelakie błędy!

Do następnego!



Krew PrawdyWhere stories live. Discover now