22.

906 70 2
                                    

Nie wiedziałam co powiedzieć. Nie miałam zielonego pojęcia jak obrać w słowa to o czym się właśnie dowiedziałam. Trzymając biały skrawek papieru w dłoniach bałam się, że zaraz go upuszczę. Przeczytałam jeszcze kilka razy tekst, aby upewnić się czy dobrze przetłumaczyłam.

Jednak to prawda, że ten Czarny Wilk... to ja? Nie, nie, nie... to nie może być prawda. Na świecie mogą być wilki o czarnej sierści i czerwonych oczach... Tylko dlaczego nigdy takiego nie znalazłam? Nawet w moim śnie takiego nie było... To mnie zaczyna powoli przerażać. Może powinnam powiedzieć o tym Tomowi? W końcu tyle dla mnie zrobił.

Odwróciłam głowę w kierunku śpiącego chłopaka, a następnie schyliłam się do jego ucha i powiedziałam szeptem:

- Tom... możesz wstać? - chłopak otworzył leniwie oczy i spojrzał na mnie pytająco.

- Tak Sophie?

- Możemy pogadać?

- A tak dobrze mi się spało...- zabrał swoje ręce z moich bioder i przyjął pozycję siedzącą. Głośno ziewnął.

- O czym chciałabyś pogadać?

- Wolisz krótszą, czy dłuższą wersję?

- Hmm... co wolisz. - więc krótsza...

- W moim śnie był pewny rysownik, a w nim tekst. Właśnie go przetłumaczyłam. - podałam mu kartkę z z tekstem. Tom zabrał ode mnie kartkę, po czym zaczął powoli czytać.

- Jak przetłumaczyłaś słowa? To jest przecież pierworodny język Wilków!- zapytał chłopak.

- W tym sklepie dostałam jeszcze słownik. - wskazałam palcem na grubą książkę.

- Gdzie je dostałaś?

- W sklepie "U Bernarda". Nie łudź się. Nie będzie właściciela przez kilka dni. Jest w szpitalu.

- Bardzo mi szkoda z tego powodu, ale będziemy musieli niestety go odwiedzić.

- Szczerze to zamierzałam go niedługo odwiedzić w szpitalu...

- Super! Ubieraj się i wychodzimy na zewnątrz.- wstał z łóżka i zamierzał już wyjść, ale w porę go zatrzymałam.

- Tom... na pewno tak chcesz wyjść? - spojrzałam na jego ubrania, które nie pachniały fiołkami i na sterczące włosy w każdą stronę. Chłopak zrozumiał o co mi chodziło, a potem się uśmiechnął i wyszedł z pokoju. Mam nadzieję, że pójdzie do łazienki...

Zabrałam swoje książki z łóżka, a następnie skierowałam się do swojego pokoju. Odłożyłam wszystkie rzeczy na biurko, a następnie wychodząc zabrałam ze sobą przetłumaczony tekst do torby, którą też wzięłam.

Na korytarzu spotkałam Rogera, który wyglądał dość szykownie. Biała koszula we wzory, szara marynarka oraz dopasowane szare spodnie do jego niskiego wzrostu. Włosy ułożone w nieład, a całe ciało pachnące perfumami.

Roger poprawiał mankiety rękawy koszuli, a potem popatrzył się na mnie. Chciał coś powiedzieć, ale po chwili zmienił zdanie.

- Gdzie idziesz? - nic nie powiedział. Przyszło mi do głowy tylko jedno...

- Na randkę? - Roger zrobił duże oczy i zaczął lekko się rumienić na policzkach. No nie wierzę!!

- Hmmm... - Popatrzyłam na niego z chytrym uśmieszkiem.

- Zamknij się Sophie. Nie Twój interes, gdzie idę.

- Wow wymówiłeś moje imię. Dużo Ciebie to kosztowało?

Krew PrawdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz