31.

658 55 4
                                    

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Po prawej stronie znajduje się słuchawka. Naciśnijcie na nią, aby leciała muzyka. Doda wam lekki klimacik.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

- Ale... skąd to wiesz? - spytała wystraszona Margaret. Nawet mnie nie pytaj! To moja intuicja mi podpowiadała, a nawet w oddali słyszałam czyjeś kroki i szarą sylwetkę z tyłu!

- Widziałam kogoś i słyszałam kogoś.

- Ale...

- Wiem, że mnie dopiero poznałaś, ale... - wskoczyłam na kamień, a drugiej kolejności wylądowałam idealnie dwa metry do przodu. - musisz mi zaufać. - dziewczyna przez chwilę nic nie mówiła. Ciągle patrzyła się przed siebie, omijając drzewa, doły oraz duże kamienie.

- Nigdy za wiele ostrożności. - zerknęłam na nią, uśmiechając się w duchu, że mi zaufała.

- Dziękuję.. - powstała chwilowa cisza, która została przerwana przeze mnie.

- Ile jeszcze?

- Trzysta metrów... myślisz, że powinnyśmy zawiadomić chłopaków?

- Dlaczego? - spytałam, chociaż to nie był za zły pomysł.

- Jeśli naprawdę, ktoś nas obserwował, a później jakby doszło walki.... - na chwilę przerwała. - nie poradzę sobie. Nie umiem za dobrze walczyć. Nawet w ogóle. - powiedziała tak, jakby wydała jakąś tajemnicę.

- Naprawdę? - spytałam trochę nie dowierzając. Wilk, a nie umie walczyć, ale pewnie są takie osoby.

- Mhm... - powiedziała zawstydzona.

- Nie martw się. - popatrzyła się na mnie, gdy przez chwilę wbiegłyśmy na pusty teren otoczony przez drzewa.

- Jak przyjdzie co do czego nie pozwolę, aby stała Ci się krzywda. - postanowiłam nie złamać tej obietnicy. Margaret odwróciła głowę przodem. Nie mal dostrzegłam, jak podniosła się na duchu.

- Dziękuję. - odpowiedziała pół szeptem. Uśmiechnęłam się, po czym trochę bardziej przyspieszyłam, a chwilę później dotrzymała mi tępa.

**********

Dotarłyśmy pod sam kraniec lasu, gdzie było już widać mój, a raczej dom Margaret. Przez chwilę jeszcze raz spytałam się sama siebie, czy dobrze postąpiłam, proponując jej pójście do jej domu, w którym mieszkałam podczas swojego nieszczęśliwego dzieciństwa. Cofnęłam się krok do tyłu.

- Nie martw się. Możemy przejść przez ulicę, nie przejmując się, że ktoś nas zauważy. Sąsiedzi mieszkają dwieście pięćdziesiąt metrów stąd. - powiedziała to widząc moje zachowanie. Uśmiechnęłam się do niej, a dalej pobiegłyśmy do przodu, aż po same podwórko jej domu. Przemieniłyśmy się z powrotem w ludzi, pozostawiając w tych samych ciuchach co przed przemianą. Nie wiedziałam, jak to działa, ale nie chciałam się teraz tego dowiadywać.

Dziewczyna szybko pobiegła do głównych drzwi, a potem schyliła się, wyciągając spod wycieraczki zapasowy klucz. Włożyła owy przedmiot do zamka, weszła prędko do środka, a ja przyglądając się wnętrzem domu weszłam za nią. Dom tak samo mnie przerażał, jak kiedyś.

Ściany były tego samego pomarańczowego koloru co przedtem, ale przynajmniej meble były inne. Margaret zamknęła za mną drzwi, a ja mogłam przez chwilę dostrzec kawałek kuchni, gdzie stała w kącie biała o odcieniu szarym - lodówka. Skręciłam w lewo wchodząc do dużego pokoju.

Natychmiast zatrzymałam się w progu, wspominając sobie, jak ja tutaj czołgałam, mając na policzkach łzy i próbując uciec od matki, która związała moje nogi kolczastym drutem. Miałam dopiero jedenaście lat...

Krew PrawdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz