18

966 79 5
                                    

Na początku chciałabym przeprosić osoby, które nie lubią długich rozdziałów. Ten niestety wyszedł mi za długi -.-'. Jeszcze raz przepraszam i zapraszam do czytania.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

W powietrzu unosił się zapach ziół i zielonej trawy. Był nawet przyjemny... Moje wielkie ciało leżało na jakimś szorstkim materiale. Moja twarz była wydłużona, pazury schowane w dużych łapach, a ciało porastała gęsta sierść. Wiedziałam tylko jedno - byłam w postaci Wilka. 

Plecy jak i tułów były czymś obwiązane zarówno, jak i moja głowa. Powieki miałam ciągle zamknięte. Nie wiedziałam gdzie jestem i bałam się dowiedzieć, jak bardzo jest źle. Poruszyłam uszami, aby posłuchać dźwięki. 

Słyszałam szum trawy, wodę płynącą pewnie w jakiejś małej rzeczce. W oddali czyjąś rozmowę, ale przez ból głowy nie mogłam odróżnić żadnego słowa. Powoli się poruszyłam, ale okropny ból w kręgosłupie nie umożliwiał mi na dalsze ruchy. Otworzyłam leniwie oczy. Znajdowałam się w dużym białym namiocie. Według mnie wyglądał na indiański, ale mogłam się mylić. W środku znajdowało się wielkie leże, w którym właśnie się znajdowałam. Było zapełnione wieloma ręcznymi tkaninami. Podniosłam głowę na tyle ile dawały mi siły. Zobaczyłam niedużą półkę z słoikami, pudełkami i różnymi rzeczami. Od nich rozchodził się mocny zapach ziół.

Nagle do moich uszu dobiegły czyjeś kroki. Było ich czterech. Jestem ranna, więc chyba nie mogę nic zrobić w tej sytuacji. 

Do pomieszczenia weszły - jak mówiłam - cztery osoby. Była jedna kobieta ubrana w skórzane ubrania, które ukazywały jej zgrabne ciało. Miała brązowe włosy rozpuszczone na ramionach, oczy miała koloru tego samego co włosy. W ręku trzymała małe drewniane naczynie z wodą.

Przed nią stało trzech mężczyzn. Dwóch z nich mieli szare futra przywiązane na biodrach. Na klatkach piersiowych mieli blizny po pazurach. Włosy mieli koloru brązowego, a oczy - czarno-brązowego. 

Obok nich znajdował się mężczyzna o widocznych śladach starości na twarzy. Brązowo-siwe włosy miał długie upięte w kucyka. Ubrany był w różne skóry, a w dłoni trzymał drewnianą laskę wypełnioną zawijasami. 

Kobieta podeszła do półki i zaczęła coś mieszać za pomocą tłuczka. Mężczyźni stanęli przy wejściu do namiotu, a czarno-brązowooki mężczyzna podszedł do mnie kucając. Cicho zawarczałam, nadal nie wiedząc kim oni są i czego chcą. Tom powtarzał mi, że jak spotkam innego wilka, którego uważam za niebezpiecznego mam udawać niedostępną i bronić się. Spojrzałam na jego szczerzącą się gębę. Delikatnie się uśmiechał pokazując dodatkowe zmarszczki. Podniósł rękę do góry przybliżając ją do mojej głowy. Byłam teraz na niego wrogo nastawiona, lecz trzymałam się na baczności. Głośniej zawarczałam pokazując swoją niechęć do niego. Popatrzył na mnie swoimi zielonymi oczami, a potem zabrał swoją dłoń.

- Jak się czujesz?- W jego glosie było słychać troskę.

- ... 

- Chcesz być zdrowa?

- Plecy. - Powiedziałam z niechęcią kładąc głowę na moich przednich łapach.

- Rozumiem. Lora podejdź tu.- Nazywała się tak pewnie dziewczyna stojąca przy półce z roślinami. Wzięła ze sobą drewnianą misę, w której była woda i pewne zioło.

- Zmień bandaż naszemu gościu.- Posłusznie kiwnęła głową i kucnęła obok mnie. Swoje ręce prowadziła w stronę moich pleców. Cicho warknęłam przerażona. Nie wiedziałam, czy to jest trucizna, bo nie za bardzo znałam się na roślinach. Nie chciałam ryzykować. Dziewczyna słabo jęknęła przestraszona. Zabrała swoją dłoń do siebie lekko się trzęsąc.

Krew PrawdyWhere stories live. Discover now