𝓡𝓸𝔃𝓭𝔃𝓲𝓪𝓵 𝓟𝓲𝓮𝓻𝔀𝓼𝔃𝔂

425 35 93
                                    

Montgomery Garmadon
1979-2022
Syn, brat, przyjaciel
Świeć Panie nad jego duszą

Brakuje tylko pierdolonego napisu syn, były mąż-morderca, pozbawiał życia niewinne kobiety.

Powinienem przestać go nienawidzić, w końcu o zmarłych nie myśli się źle, ale... Kurwa, jak ja go nienawidzę.

Zapomniałem, jak się oddycha.

Nie wiem, jak to robić.

Moja klatka piersiowa to czysty ból.

Odwracam głowę na mamę. Wygląda dzisiaj naprawdę ładnie w czarnej sukience i długiej marynarce tego samego koloru. Rozpuszczone włosy w srebrnym kolorze wyglądają na zdrowe, dodają blasku jej twarzy, na której maluje się smutek, kiedy wpatruje się w nagrobek.

Tuż za mamą, zauważam wujka Wu. W czarnej koszuli i eleganckich spodniach od garnituru.

- To moja wina - mówię w końcu. Nie miałem zamieru ubierać się na czarno. Nie zasługuje na to.

- Co? - dziwi się mama. - Lloyd, jak miałeś coś zrobić? Przecież...

- Kiedy do niego pojechaliśmy powiedziałem, że nie będę się nim zajmował jak wujek Wu. Że będę miał go w nosie, nawet jak umrze, bo będzie gnił w więzieniu. Więc jebany zażyczył sobie, żeby zostać pochowany tutaj.

Mój wzrok odruchowo kieruje się kilka grobów dalej, gdzie od półtora roku spoczywa Nya Smith.

- To na pewno nie była twoja wina - zapewnia wujek, - mógł mieć takie życzenie już wcześniej.

- Dlaczego w ogóle się zgodzili? Powinien zostać zakopany w cmentarzu więziennym. To nie wykracza poza etykę wiezienną?

- Nie mam pojęcia, kochanie - mówi tylko mama.

Właściwie ciało ojca leży tu już od tygodnia. Przyjechało do zatrudnionego przez więzienie zakładu pogrzebowego w trumnie zamkniętej na cztery spusty, której nie dali rady otworzył, pochwali późnym wieczorem, postawili ładny nagrobek, a przy tym nikogo tu nie było.

Ktoś jednak okazał się na tyle miłosierny, że nie zapomnieli o nim całkowicie. Może to ludzie, którzy pamiętają go jako innego postawili tu te wszystkie znicze, które wciąż płonął, czy wieńce pogrzebowe, których moim zdaniem nie powinien dostać. Na pewno żadnych z tych rzeczy nie przynieśli moi najbliżsi. Wujek i mama są tu po raz pierwszy, tak samo jak ja.

Wkurwia mnie to, że ktoś mógł sobie pomyśleć o nim, że jednak nie jest taki zły, wydali swoje pieniądze, przyszli, by zapalić znicz.

Stoimy w kompletnej ciszy, aż nagle do moich uszu dociera cichy szloch, który z każdą kolejną sekundą robi się coraz głośniejszy. Z początku wydaje mi się, że to mama stojąca obok, jednak dość szybko słyszę, że to jednak wujek Wu.

Nie jestem w stanie spojrzeć na niego.

Widok mężczyzny, który teraz płaczę jest dla mnie absurdalny. Widok słabego mężczyzny, który był w stanie nie spać, by bronić mnie przed moimi wymyślonymi potworami albo pozwał mi spać ze sobą, kiedy miałem zły sen, który zawsze był dla mnie jak tata, jest dla mnie czymś niezwykłym. Nigdy nie widziałem, jak Wu płacze.

Te wszystkie rzeczy, które robił wujek, powinien robić ojciec.

- Wu - Słyszę spokojny, dobrze znany mi już głos taty Kaia. Odwracam głowę w jego stronę. Widzę lekki uśmiech, który mi posyła, a potem podchodzi do wujka. - Wracajmy, dobrze?

Tuż za nim idzie mama Kaia, która obdarza mnie już i wiele większym, ale i smutniejszym uśmiechem. Podchodzi do mojej mamy, mówi jej coś spokojnie, obejmując ją ramieniem.

𝓖𝓮𝓷 𝓨 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz