— Ja też tęskniłem — mówię, kiedy Harumi mocno mnie ściska na powitanie, bo widzimy się pierwszy raz od końca szkoły przed świętami. Tym razem nie pojechałem do Smthitów na święta, jedyne, co z Kai'em zrobiliśmy, to pojechaliśmy na trzy dniowy wyjazd. To ich święta, nie moje, ja nie chciałem im tego psuć moim niezbyt dobrym humorem.
— Oboje dobrze wiemy, że miałeś mnie w dupie przez cały czas — prycha dziewczyna, w końcu niechętnie puszczając mnie ze swojego mocnego uścisku.
— Musiałem przez cały tydzień wysłuchiwać jej narzekania — tłumaczy spokojnie Six.
— Jakbyś wcale tego nie robił od prawie pół roku. Harumi i narzekanie idzie ze sobą w parze — zauważam tym samym, spokojnym tonem.
— I tu mnie masz.
Rozglądam się po kociej kawiarni, zauważając, że niemal wszystkie zwierzaki mają właśnie drzemkę, a poza naszą trójką nie ma tu kompletnie nikogo.
To by tłumaczyło, dlaczego Six zaoferował mi zarobienie kilkadziesiąt dolarów na rozwieszeniu z Harumi kilkudziesięciu ulotek po całym mieście, a jak się uda, to nawet i po okolicach.
— Bardzo zabawne, chłopcy — prycha. — Musimy jeszcze poczekać, aż przyjdzie Daniel, żeby mógł za mnie stanąć.
Niezbyt podoba mi się wizja spotkania z Danielem, co wydaje się chyba logiczne.
— A nie może Six za ciebie stanąć na ten czas? Przecież już jest na miejscu.
W odpowiedzi brunet unosi tylko plik kartek, nad którymi siedzi.
— Ojciec zwalił na mnie całą papierkową robotę — Wzdycha. — Więc nie, nie stanę.
Spoglądam na Harumi, która wzrusza tylko ramionami. Nie mając lepszego zajęcia, siadam przy tym samym stole, co chłopak mojej przyjaciółki, a ta pyta mnie tylko spokojnie:
— Chcesz lody? — Kiwam tylko głową, a Harumi doskonale wie, jaki pucharek z lodami zrobić.
Naprawdę nie mam ochoty spotkać się z Danielem. Teoretycznie przecież nie zrobił mi nic złego, gdyby nie zrobił swojej głupoty, którą zrobił, to ja nie byłbym teraz w półtorarocznym związku, bo naprawdę wątpię, że Kai zostawiłby swój długoletni związek, gdzie miał spokój i stabilizacje dla chaosu jak ja, gdyby sam nie był w tamtym momencie chaosem. I chociaż ja nie mam powodu, by być na niego zły, przecież byłem nawet w kociej kawiarni, kiedy on był za ladą, chociaż powinienem być wtedy w szkole, to nie chcę go widzieć i z nim rozmawiać. Mam wrażenie, że będzie miał w oczach jakiś radar i kiedy tylko mnie zauważy powie ''Wiem, że uprawiałeś wczoraj seks z Kai'em'', co jest strasznie głupie.
— Macie z Kai'em jakieś plany na Sylwestra? — pyta leniwie Six. Wzruszam ramionami, wbijając wzrok w pucharek lodowy.
— O niczym mi nie mówił, więc pewnie nie.
— Moi rodzice wychodzą na jakaś imprezę sylwestrową z pracy ojca — Wtrąca spokojnie. — Pomyślałam, że możemy się spotkać. Chłopaki kupią jakiś alkohol.
— Nie będziesz piła żadnego alkoholu — Przerywa jej Six, nawet na nią nie spoglądając. Przez cały czas ma wzrok wbity w laptopa.
— Będę piła. Nie będziesz mi rozkazywał — prycha.
Six spogląda na mnie błagalnym wzrokiem, ale ja wzruszam ramionami.
— Masz dziewiętnaście lat! Przypominam, że alkohol jest od dwudziestego pierwszego roku życia — Odwraca się energicznie. — Ostatnim razem, jak się upiłaś, to J A musiałem słuchać pogadanki od twoich rodziców, kiedy ty najpierw puszczałaś pawia, a potem...
![](https://img.wattpad.com/cover/332532720-288-k403356.jpg)
CZYTASZ
𝓖𝓮𝓷 𝓨 2
FanfictionLloyd wciąż jest synem Garmadona, chociaż tak naprawdę nigdy nie było go w życiu nastolatka. Nie rozumie więc, dlaczego tragedia tak na niego wpłynęła. Przecież go nie kochał. Przecież go nie znał. Przecież ktoś taki, jak on nie zasługiwał na miłość...