𝓒𝓱𝓸𝓻𝓸𝓫𝓪

167 29 5
                                    

Godzina druga w nocy, od dwóch dni, mały Lloyd choruje na porządną grypę, co chwila zanosi się kaszlem, jego gorączka co godzinę jest coraz wyższa.

Chłopiec budzi się w środku nocy, niemal od razu zauważając zarys kobiety.

— Mamo? — pyta niepewnie, przecierając powieki, chcąc przykryć się jeszcze bardziej, bo pomimo wakacji jest mu strasznie zimno, chociaż na pewno ma gorączkę.

— Jak się czujesz? — pyta spokojnie kobieta, przykładając dłoń do czoła szatyna. — Wracaj spać, masz dalej gorączkę.

— Pić mi się chce — odpowiada. Misako od razu z cichym westchnieniem podaje siedmiolatkowi szklankę wody. — Dlaczego ty możesz nie spać całą noc, a ja muszę chodzić spać o tej samej godzinie codziennie? — pyta z niezadowoleniem.

— Spanie jest przecież super — prycha kobieta. Poprawia się na łóżku szatyna, przysuwając się bliżej swojego jedynego, dla którego zrobiłaby wszystko. Niespanie jedną noc, by być przy chorym synu to tylko jeden procent tego, co może dla niego zrobić. Lloyd od razu przytula się do kobiety, kiedy ta tylko go obejmuje. — przynajmniej możesz teraz spać cały dzień. Jak będziesz starszy, to będziesz mógł nie spać całe noce.

— Ale ja nie chcę teraz spać! — oburza się, a potem wstaje energicznie i zaczyna podskakiwać na łóżku. — już nigdy nie pójdę spać! Będę grał w gry, oglądał bajki, jadł lody i... — milknie, żeby zacząć swój atak kaszlu.

— Zwolnij, kowboju — prycha Misako. — najpierw musisz wyzdrowieć. Dopiero potem porozmawiamy o jedzeniu lodów.

— Ale potem będę mógł zjeść lody? — upewnia się z powrotem wracając do kobiety, żeby położyć głowę na jej brzuchu.

— Zobaczymy — mówi spokojnie kobieta.

Odgarnia jej zdaniem już zbyt długie kasztanowe włosy. Chwilę potem chłopiec zasnął, a Misako została sama w chłopięcym pokoju. Głaszcze swojego syna po dłoni, bo Lloyd to jedyne, co zostało jej z poprzedniego życia, kiedy była zakochana, jak nigdy wcześniej.

Ale już dawno doszła do wniosku, że mężczyzna, którego kochała nie był prawdziwy. Nie potrafiła jednak przestać nocami rozmyślać o spędzonych momentach spędzonych z kimś, kto tak naprawdę nie istniał i został teraz tylko w jej głowie, a jedyne, co zostało to Lloyd.

Z ciemnymi włosami, bladą cerą i zielonymi oczami, w których przez sporą część czasu wyglądały na smutne, poza tymi momentami, które spędzał z wujkiem Wu, który potrafił zawsze poprawić mu humor i pomóc, kiedy tylko trzeba było.

Przez lata tęskni za uczuciem, które mogła nazywać miłością, nawet jeśli była miłością to postaci, której nie było.

Za zapachem perfumy, której używał przez całe liceum, a potem jej syn będzie używał bardzo podobnego zapachu, ale nigdy nikomu o tym nie powie, bo gdyby Lloyd się o tym dowiedział, od razu przestałby używać perfumy, chociaż bardzo mu się podobał.

Jeśli Montgomery był diabłem, tak Wu był aniołem, na którego Misako nie zasłużyła.

𝓖𝓮𝓷 𝓨 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz