Six nie powiedział Harumi o ofercie pracy, bo nawet nie zamierzał jej przyjąć. W swojej głowie od razu ją odrzucił. Więc niepotrzebnie wysłuchiwałem jej obaw przez kilka tygodni.
— Potrzebuję wakacji — Wzdycham, uderzając delikatnie głową o stół, który którym siedzę. Zupa wskakuje na niego i zaczyna się przy mnie kręcić, żeby sprawdzić, co ze mną. Szczur leży na pianinie, przy którym siedzi Kai. — Bardzo potrzebuję wakacji.
— Jutro piszesz ostatni test — zauważa spokojnie szatyn. — Moim zdaniem, nawet nie musisz się na niego uczyć, bo nie da rady poprawić tego w trzy dni.
— No nie wiem — Wzdycham. — A jak się zmobilizuje i weźmie wszystkich nauczycieli chemii do pomocy? To jest za duże ryzyko.
— Wydaje mi się, że niepotrzebnie się przejmujesz — zapewnia. — Mam pomysł. — Odwracam się do niego, kiedy też stoi oparty łokciami o oparcie kanapy. — Pouczysz się jeszcze godzinę, może półtorej, ja w tym czasie postaram się skończyć utwór, a potem zamówimy sobie coś dobrego do jedzenia. Przy okazji twojej mamie i wujkowi też. A potem zamkniemy się w pokoju i włączymy jakiś głupi serial typu Plotkara.
— Niech ci będzie — Wzdycham. Sięgam z powrotem po podręcznik i głaszczę kotkę za uchem, która odpowiada mi swoim głośnym mruczeniem. — Jak bardzo zazdroszczę kotom, że nie muszą chodzić do szkoły.
— Ty też zaraz nie będziesz musiał — zauważa mama, która kręci się przez cały czas po mieszkaniu, bo padła w wir sprzątania. — Za trzy dni skończysz szkołę.
Skończyć szkołę, to jedno. Ale wiedzieć, co będzie się robić po skończeniu szkoły, to drugie.
— Szkol-na impeza — woła Kai. — Szkol-na impreza.
— Nie — wołam. — nie ma szans. Nie przekonasz mnie. Nawet jakbyś mi zapłacił. Nie ma szans, że tam pójdę. — Odwracam się do niego, wskakując od razu na kanapę. — Nie uważasz, ze to szkoda czasu. Przecież tam nic się nie robi. Nie lepiej spędzić ten wieczór inaczej.
— Przecież tam się idzie, żeby potańczyć — mówi mama. — To chyba najlepsza część ukończenia ostatniej klasy — Dosiada się do mnie na kanapę. — Jeden wieczór możesz spędzić tak, jak cała reszta swojego rocznika i iść i się dobrze bawić.
— Ale ja nawet nie wiem jak — jęczę. Z bezsilności opadam na kanapę, uderzam głową w miękkie poduszki. — Naprawdę wolę przesiedzieć w domu.
— Ale nie będziesz tam sam — zauważa Kai. — Przecież Harumi też tam będzie. Zabierze ze sobą Sixa. Będziecie się świetnie razem bawić.
— A ty? — dziwię się.
— A zamierzasz zabrać na szkolną imprezę swojego starego chłopaka będąc samemu młodym chłopakiem.
— Załóżmy teoretycznie, że pójdę — zaczynam spokojnie. — teoretycznie — podkreślam. — jeśli tam pójdę, to poszedłbyś tam ze mną?
— Czemu nie — Wzrusza ramionami. — ale to było tylko teoretycznie, tak?
— Tak. Teoretycznie — wzdycham. Na twarzy Kai'a pojawia się delikatny uśmiech, kręcąc przy okazji głową i wraca na swoje miejsce. Po kilku sekundach z powrotem słyszę delikatne stukanie klawiszy.
— Moim zdaniem Kai ma rację — wtrąca mama. — i powinieneś iść.
— To jakieś tajne stowarzyszenie starych dinozaurów! — jęczę, zasłaniając poduszką twarz z nadzieją, że już nikt nie wspomni dzisiaj o szkolnej imprezie.
Niestety, jak co roku w ostatnim tygodniu impreza czwartoklasistów do spory temat. Zazwyczaj go olewam, bo mnie nie dotyczył, ale teraz to mój rocznik kończy szkołę. Rozmawiają o tym na korytarzach, bibliotece, na lekcjach, w klasie czekając na nauczyciela. Zaczynam mieć powoli tego wszystkiego dość. Naprawdę wolę siedzieć w pokoju i oglądać z Kai'em Plotkarę. To był jego pomysł, żeby to oglądać i naprawdę się wkręcił, więc nie zdziwi mnie, jeśli obejrzymy wszystkie sezony. Czasami się zastanawiam, czy to przyjemność, czy tortura. Strasznie dziwny serial.
![](https://img.wattpad.com/cover/332532720-288-k403356.jpg)
CZYTASZ
𝓖𝓮𝓷 𝓨 2
FanfictionLloyd wciąż jest synem Garmadona, chociaż tak naprawdę nigdy nie było go w życiu nastolatka. Nie rozumie więc, dlaczego tragedia tak na niego wpłynęła. Przecież go nie kochał. Przecież go nie znał. Przecież ktoś taki, jak on nie zasługiwał na miłość...