𝓡𝓸𝔃𝓭𝔃𝓲𝓪𝓵 𝓓𝔀𝓾𝓭𝔃𝓲𝓮𝓼𝓽𝔂 𝓽𝓻𝔃𝓮𝓬𝓲

211 23 10
                                    

— Czy ty jesteś na stacji?

Kiedy Harumi przez telefon zadaje mi oto pytanie, ja zjeżdżam właśnie schodami ruchowymi do podziemi stacji kolejowej, żeby z peronu, na którym wysiadłem, żeby dotać się w stronę miasta.

— Lloyd, pojechałeś sam i mi o tym nie powiedziałeś?! — oburza się. — Też bym chciała pojechać.

— Kupić ci magnesik? — pytam niepewnie. — Słuchaj i tak mnie zawiesili za ten alarm, więc...

— Dalej nie rozumiem, dlaczego twoja mama zgodziła się, żebyś pojechał do Ninjago City. Wydaje mi się, że zawieszenie w szkole, to ma być kara, a nie masz wykorzystywać to do odwiedzenia przyjaciółki.

— Ty powinnaś teraz siedzieć na lekcji — zauważam.

Wchodzę na kolejne schody ruchome i wjeżdżam na górę. Na szczęście pamiętam, jak dojść na przystanek autobusowy jakim autobusem pojechać do Akity. Problem może okazać się, kiedy będę chciał pójść pod jej szkołę, żeby zrobić jej niespodziankę. Co prawda wie, że dzisiaj przyjadę, ale myśli, że będę dopiero popołudniu. A tak ledwo minęło południe środy, a ja już jestem w Ninjago City.

— Odwołali — Wzdycha. — Nudzę się bez ciebie. Nawet mnie cieszy, że musisz zbierać te podpisy od nauczycieli, że chodzisz na lekcje. Przynajmniej teraz będę miała pewność, że mnie nie wystawisz i zaczniesz chodzić na lekcję — prycha.

— Ty chyba naprawdę lubisz mnie dołować.

— Błagam, przecież ja uwielbiam się denerwować. To moje ulubione zajęcie. Ucałuj ode mnie Akitę — mówi w końcu z cichym westchnieniem. — Do zobaczenia w poniedziałek w szkole — żegna się melodyjnym tonem.

Kretynka.

Chowam telefon do kieszeni i zakładam kaptur bluzy, żeby zakryć się przed całą resztą świata.

Nie wysiadłem na głównym dworcu Ninjago City, bo pewnie bym się zgubił. Rodzice Akity przeprowadzili się a obrzeża Ninjago City, ale to wciąż Ninjago City. Szukali miejsca, które będzie jak najbliżej przychodni, w której leczy się dziewczyna i blisko szkoły.

Dochodzę do przystanku, który roi się od ludzi. Kupuję bilet w biletomacie i niemal minutę później przyjeżdża autobus, którym mogę dojechać do domu Akity. Piszę do Kataru, czy może wysłać mi adres szkoły i godzinę, o której kończy lekcje. Mężczyzna odpisuje po kilku minutach, kiedy ja wysiadam na przystanku i zostało mi tylko piętnaście minut powolnego spaceru. Okazuje się, że szkoła dziewczyny też nie jest daleko od miejsca, w którym jestem, więc decyduję się od razu tam podejść. Sportowa torba, w której mam swoje rzeczy uderza o moje biodro z każdym krokiem.

Dzwonię do Kai'a, bo kazał mi dać znać, kiedy tylko jadę, ale zadzwoniła do mnie Harumi, a potem nie chciałem rozmawiać z nim w autobusie, których nie jestem fanem.

— Wszysztko okej? — pyta od razu, kiedy tylko odbiera połączenie. — powinieneś być tam już dwadzieścia minut temu — przypomina.

— Nic mi nie jest, Kai — prycham. — Mam ci przypomnieć, że nie jestem małym dzieckiem? Dobrze, więc, kochanie, nie jestem małym dzieckiem. Umiem sam jeździć pociągiem.

Z ust szatyna wydostaje się ciche prychnęcie.

— Przepraszam, że się o ciebie martwię — oburza się.

— Przecież nie mówię,że to coś złego — zauważam. Wzdycham cicho. — Chciałem ci tylko powiedzieć, że prawie jestem. Akita kończy za pół godziny, więc poczekam na nią pod szkołą — tłumaczę.

𝓖𝓮𝓷 𝓨 2Where stories live. Discover now