𝓔𝓹𝓲𝓵𝓸𝓰

187 19 27
                                    

— Nya! — woła radośnie mężczyzna, kucając na podłodze, kiedy dziewczynka podbiega do niego. Bez problemu zamyka ją w mocnym uścisku, a kiedy prostuje nogi, unosi dziewczynkę, całując ją po twarzy kilka razy na powitanie. Ta odpowiada śmiechem, bo kasztanowa, lekka broda łaskocze ją po twarzy. — Za każdym razem coraz bardziej przypominasz mamę, wiesz? — Uśmiecha się. — I to bardzo dobrze, bo twój tata nie jest zbyt przyjazny...

— Przecież ja cię cały czas słyszę — prycha Sanderson, stojąc cały czas w progu drzwi do mieszkania. — chciałem ci podziękować, że się nią zajmiesz, ale jednak tego nie powiem — rzuca. — Harumi odbierze ją po czwartej.

— Okej — odpowiada, po czym znowu spogląda na blondynkę. — znajdziemy sobie jakieś zajęcie, nie?

— Są kotki? — pyta niepewnie Nya, od razu rozgląda się po całym mieszkaniu. Kręci głową na wszystkie strony, ale nigdzie nie zauważa żadnego ze zwierzaków, które w tym samym czasie, jakby wyczuwały niebezpieczeństwo w postaci dwuipółlatki wchodzą właśnie na szafę w sypialni, gdzie będą bezpieczne, bo nikt nie ma takiego zasięgu rąk.

— Chyba musisz poszukać w innym pokoju — tłumaczy spokojnie Kai, postawiając dziewczynkę na podłodze. — ale musisz być cicho, dobra? Na paluszkach. — dodaje, po czym wraca do kuchni do przygotowywania śniadania. Normalnie by jeszcze spał po swojej stronie łóżka, ale wstał, kiedy nagle Harumi zadzwoniła, czy Kai i Lloyd mogą się dzisiaj zająć Nyą, a że oboje bardzo ją uwielbiają, od razu się zgodził.

Są wujkami, którzy bardzo rozpieszczają Nyę. Harumi i Six to jedyne osoby z całej, wcale nie tak dużej paczki, którzy ostatecznie doczekali się dzidziusia. I Kai zazdrości im tylko trochę. No dobra, trochę bardzo im zazdrości.

Brunetka w tym samym czasie czuje się w tym mieszkaniu bardzo dobrze. Zna każdy zakątek, bo jest tu dość często. Otwiera zamknięte do sypialni drzwi, niebieskimi oczami, które odziedziczyła po tacie rozgląda się po sypialni. Pierwsze, co zauważa, do dość spore łóżko, w którym spokojnie zmieszczą się trzy osoby. Nya zauważa dwie kołdry, z czego jedna jest idealnie pościelona, pod drugą natomiast wciąż ktoś śpi, a dziewczynka dobrze wie, kto to jest.

Wskakuje na materac i na paluszkach podchodzi do przykrytego blondyna, który niemal zanurza się pod kołdrą, aż w pewnym momencie, blondynka głośno krzyczy:

— Boo! — Dodatkowo skacze też na chłopaka, który budzi się przestraszony, a Nya odsuwa się, wyraźnie rozbawiona. Wybucha śmiechem, łapiąc się za brzuch.

— Nya — zaczyna spokojnie, zaspany Lloyd. Przeciera zaspane powieki i odwraca się na brzuch. — nie wolno tak robić.

— Ale się nudzę — mówi. — nie ma nigdzie kotków.

Blondyn odruchowo podnosi głowę na dwa, dość spore leżaki, które przeznaczone są dla dwóch kotów. Kiedy nie zauważa czarnej ani białej plamy rozgląda się po sypialni, a kiedy zauważa zwisający czarny ogon na szafie mówi:

— Są na górze — tłumaczy. — nie dam rady ich ściągnąć.

Wychodzi na to, że Szczur i Zupa doskonale wiedzieli, jak skończy się ich dzień, kiedy przyjedzie dziewczynka. A to nie są już młode koty. One o wiele bardziej wolą spędzić cały dzień na graniu.

— No nie — jęczy blondynka, kładąc głowę na poduszce. — będę się strasznie nudzić.

Lloyd myśli, że nie ma szans, że się wyśpi, chociaż bardzo by chciał. Czuje, że wciąż pieką go oczy od godzin spędzonych przed laptopem.

— Na pewno znajdziemy ci jakieś zajęcie — odpowiada w końcu, wstając z łóżka. Zaspanym krokiem wychodzi z sypialni, żeby skierować się do łazienki, a w tym samym czasie, kiedy tam idzie, do jego nosa dochodzi charakterystyczny zapach.

𝓖𝓮𝓷 𝓨 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz