𝓢𝓲𝔁

125 21 0
                                    

— Chyba mówiłem, żadnych kotów na ladzie — rzuca na upomnienie brunet, kiedy Harumi wykorzystuje moment, że w kawiarni nie ma żadnego klienta i głaszcze zwierzaka, który odpowiada jej swoim głośnym mruczeniem. — Rumi.

— No już, już. Patrz jaki jest uroczy — Zabiera zwierzaka na ręce, odwraca się, by Six miał idealny widok na trójkątny pyszczek, jakby co miało jakoś pomóc, ale zamiast tego, Sanderson wydaje się jeszcze bardziej poddenerwowany. — Nie masz za grosz serca — prycha.

— Ja nie mam serca? — prycha. — przynajmniej umiem matematykę.

— Ha, ha, bardzo zabawne — rzuca.

Mimo tego, że jest środek dnia, całkowicie wolne od szkoły, poza pracownikami nie ma tu ani jednej żywej duszy, jak miało to miejsce w wakacje, kiedy roiło się od nastolatków, które zachwyceni spędzali tu całe dnie w otoczeniu masy zwierzaków, które domagały się miłości i wszelkich pieszczot.

Blondynka niepewnie sięga po telefon, by sprawdzić, czy Lloyd do niej napisał, odpowiedział na wiadomości, które wysłała wcześniej.

— Za bardzo się przejmujesz — mówi spokojne Six. — może umówili się, że nie będą zaglądać to telefonów — Wzrusza ramionami, przejmując od Harumi zwierzaka, które wydaje z siebie głośne miaukniecie. — No już, zmykaj.

— Lloyd od początku roku ma umowę, żeby nie zaglądać do telefonu — Wzdycha. Odchodzi, by umyć ręce, na wszelki wypadek, gdyby okazało się, że na jej dłoniach jest jakaś sierść. Wraca przed ladę, za którą stoi Six i z cichym westchnieniem. — Martwię się o niego. Już wolałam chyba, jak był wrednym chujem. — schyla się, opierając podbródek o ladę, bo nie ma zajęcia, którym mogłaby się zająć.

— Wiesz, może musi to sobie wszystko jeszcze poukładać — tłumaczy spokojnie. — nie wiesz, co siedzi mu w głowie i jeśli nie będzie chciał, to ci nie powie. — Dziewczyna otwiera usta, żeby coś powiedzieć, ale Six jest pierwszy: — nawet jeśli jest twoim najlepszym przyjacielem i bardzo siebie kochacie. Dziewczyno, to jest facet.

— Faceci są do dupy — Wzdycha. — Nie wiem, po co faceci są na świecie.

— Żeby przywozić ci lody, jak masz okres? — pyta retorycznie z dużym uśmiechem na ustach.

— No dobra, jednak po coś się faceci przydają — Uśmiecha się.

Blondynka chce coś jeszcze dodać, ale drzwi w tej samej chwili otwierają się. Harumi spogląda z nadzieję, że to jakiś klient, by mogła zabić sobie czas do końca swojej zmiany, jednak to nie żaden klient, tylko Daniel we własnej osobie, który wchodzi do kawiarni, z kapturem od swojej bluzy założonym na głowie i mówi na powitanie:

— Wychodzi na to, że będzie padało — mówi. Ściągając kaptur, rozgląda się dookoła, ignorując podchodzące do niego dwa zwierzaki. — nikogo nie ma?

— Kompletnie nikogo — odpowiada Six. — Od rana. Jeśli dalej tak będzie, to będziesz mógł zamknąć szybciej.

— Nie zostajesz ze mną? — pyta zdziwiony blondyn, a Harumi stara się nie skupiać swojej uwagi na Danielu. Od dłuższego czasu ma wrażenie, że w jakiś sposób zdradza Kai'a, wciąż przyjaźniąc się z chłopakiem, który był dla Kai'a bardzo ważny, a potem zrobił największe świństwo, jakie Kai mógł tylko wymyślić i to po kilku latach związku. — A ja liczyłem na męskie ploteczki.

— Co to są męskie ploteczki? — prycha z uśmiechem Harumi, spoglądając raz na Daniela, a zaraz potem na swojego chłopaka.

— To nic takiego — odpowiada Sanderson, jeszcze zanim Daniel zdąży w ogóle pomyśleć nad swoją odpowiedzią. — Danielowi się po prostu bardzo nudzi w pracy. Na szczęście bez problemu znajduję mu zajęcie... — Posyła do niego mordercze spojrzenie, na to wspomniany wzrusza tylko ramionami. — Na co czekasz? Idź się przebrać.

— Dobra, dobra — prycha. Wchodzi na zaplecze, do którego dostęp mają tylko cztery osoby i oczywiście właściciel kawiarni, ten jednak zdecydował się niemal całkowicie oddać swój biznes Six'owi, który siedzi w kawiarni niemal całe dnie, szczególenie teraz, kiedy nie wie, co powinien robić ze swoim życiem.

Zaraz po informacji o śmierdzi Garmadona, Six w końcu dostał odpowiedź zwrotną co do swojego (prawdopodobnie setnego) wysłanego CV, które zostało rozpatrzone pozytywnie i by zjawił się na rozmowie o pracę, którą na pewno by dostał. Nie powiedział o tym jednak Harumi, ani nikomu innemu, bo dostanie się do więzienia, gdzie przebywał Garmadon przestało mieć znaczenie w chwili, kiedy ten umarł, a powód jego prawdziwej śmierdzi może znać tylko rodzina, jeśli to w ogóle Lloyda interesuje.

Patrząc jednak na to, jak Lloyd radzi sobie (a raczej nie radzi) po śmierci ojca, jednak się tym przejął, chociaż tak naprawdę nie przyzna się przed nikim.

Kilka minut później Daniel przychodzi za ladę, przebrany w dokładnie taką samą koszulkę, co Harumi, która kończy właśnie swoją zmianę.

Z jakiegoś dziwnego powodu, Six napisał jej, żeby ubrała się dzisiaj ładnie (jakbym codziennie nie wyglądała ładnie — odpisała mu) i chociaż nie wie dlaczego, posłuchała się swojego chłopaka. Cały ranek szukała koszulki ze srebrnym, kaligraficznym napisem, przez co prawie spóźniła się na autobus, ale strasznie chciała ubrać tę koszulkę, która w jej głowie pasowała do czarnej, skórzanej rozkloszowanej spódnicy, która nie sięga nawet na kolano. W rękach trzyma jeszcze czarną, skórzaną kurtkę, którą ubrała rano, bo kiedy wychodziła, było o wiele chłodniej, niż teraz.

Kiedy wychodzi, Six czeka na nią, a przynajmniej wygląda na takiego, który na nią czeka. Jak zawsze ubrany jest cały na czarno, ten jednak chodzi w swojej czarnej kurtce cały czas i ciężkie buty, ozdobione łańcuchem brzęczą z każdym jego krokiem, ale jest to coś, do czego Harumi przyzwyczaiła się po prawie pół roku związku z Sandersonem. Nie jest w stanie jednak zrozumieć, jakim cudem to mogą być jego ulubione buty.

— Idziemy? — pyta z uśmiechem brunet, wyciągając dłoń w stronę blondynki, która poprawia właśnie swoją torebkę. Zdziwiona kiwa niepewnie głową.

— Zostawiasz mnie — łka dramatycznie Daniel. — Będę siedział tu kompletnie sam.

— Masz chyba dwadzieścia kotów — zauważa Six. — Jakoś sobie poradzisz.

Rozbawiona Harumi prycha cichym śmiechem, kiedy w tym samym czasie palce bruneta splatają się z dłonią dziewczyny i ciągnie ją delikatnie w stronę wyjścia.

— To... gdzie idziemy? — pyta spokojnie, kiedy oboje wychodzą z kociej kawiarni. Faktycznie pogoda może wskazywać, że zaraz zacznie padać.

— Pomyślałem, że skoro masz jutro wolne, to... no, chciałem cię gdzieś zabrać, ale wychodzi na to, że nici z tego — Wzdycha, unosząc wzrok ku niebu, żeby spojrzeć na ciemne chmury, które krążą nad miastem. — Więc możemy iść kina, potem zabiorę cię na jakieś jedzenie lub pojedziemy do mnie albo do ciebie i zamówimy coś do jedzenia.

— Czyli po prostu idziemy na randkę? — upewnia się z uśmiechem, na co Six kiwa głową, a Harumi czuje, że jest w stanie wpaść w Sandersona jeszcze bardziej.

𝓖𝓮𝓷 𝓨 2Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ