𝓡𝓸𝔃𝓭𝔃𝓲𝓪𝓵 𝓢𝔃𝓸𝓼𝓽𝔂

280 34 26
                                    

Ignoruję połączenie od Harumi i te wszystkie wiadomości typu gdzie jesteś?.

Naprawdę chciałem iść do szkoły.

Ubrałem się, ogarnąłem, mama wstała, kiedy byłem w łazience, więc dała mi jeszcze buziaka w czoło i zapewniła, że ten dzień będzie lepszy, niż tydzień temu. I kazała nie zrobić żadnych głupich rzeczy.

Godzina siódma trzydzieści coś, zjechałem na dół. Już w windzie zauważyłem, że mam w kurtce kluczyki do swojego samochodu, które zostały mi po mojej ostatniej wizycie u Kai'a. Wpatrywałem się w breloczek, który kupiłem na feriach, podczas moich i Kai'a dniach spędzonych daleko w miejscu, gdzie chciałbym teraz być. Boże, jak bardzo chciałbym teraz schować się w islandzkich polach.

Zamiast tego siedzę nad jeziorem.

Kiedy chciałem wyjść z bloku, żeby faktycznie iść do szkoły, od razu uderzył we mnie reporter z pytaniami. Nie przedstawił się, to skąd jest mogłem poznać tylko po kostce przy mikrofonie, jednak nie chciałem odpowiadać na żadne pytania dotyczącego mojego ojca.

Naprawdę nie rozumiem, dlaczego ludzi miałoby obchodzić, czy miałem kontakt ze swoim ojcem. On nie żyje od dwóch tygodni, niech już świat o nim zapomni, bo ja chcę zapomnieć o nim tak szybko, jak to możliwe.

Wykorzystałem fakt, że drzwi do klatki nie zamknęły się jeszcze, wbiegłem do niej szybko i udało mi się wejść do windy i zamknąć ją. Wcisnąłem, by winda jechała na pierwsze lepsze, górne piętro, a przez te kilkanaście sekund zastanawiałem się, co zrobić. Wujek Wu już poszedł do pracy, więc nie mogę wrócić do domu i powiedzieć mu, że jest tam jakiś dziennikarz, który chce przepytać mnie o mojego ojca. Nie mogę też pójść do mamy. Może ją też chcą pytać, sama ma gorszy czas i nie chcę dokładać jej kolejnego problemu.

Wybieram numer do Kai'a, jednak szansa, że odbierze jest naprawdę niska. O tej godzinie mój chłopak śpi sobie w najlepsze, a ja siedzę na ostatnim piętrze w środku windy, nie chcąc wyjść na zewnątrz.

A co, jeśli w szkole też ktoś będzie? Jeśli to jakąś klątwa, która nie da mi dzisiaj spokoju i naszej pod szkołą będzie ktoś, kto wypyta mnie o ojca.

Wyciągam kluczyki do samochodu, żeby móc je sobie podrzucać, aż w końcu wciskam przycisk parkingu podziemnego.

I tak oto w magiczny, niezrozumiały dla mnie sposób siedzę nad molo jeziora, w którym pierwszy raz byliśmy z Kai'em w tamtym roku. Moczę nogi z chłodnawej, co prawda już brudnej wodzie, przy okazji rzucając kaczki z kamieni, które zebrałem po drodze długim spacerem, żeby tu dojść. Łódka, w której za każdym razem siedzimy błądzi po jeziorze. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że leżenie na niej nie jest zbyt odpowiedzialna. Jest już stara, może rozpaść się za każdym razem, kiedy na nią wchodzimy. Muszę następnym razem powiedzieć Kai'owi, że powinniśmy jednak zostać na molo, skoro Kai dalej nie umie pływać.

— Jesteś beznadziejny, Lloyd — prycham do siebie, rzucając kolejny kamień. Liczę, ile razy wytworzą się oczka, a potem wzdycham głośno. — jak mama się dowie, to cię zabije.

Kiedy jednak zauważam, że łódka bliża się w moją stronę, zastanawiam się, czy nie wejść do niej. Nawet jeśli ma spore ryzyko zniszczenia.

Może to nie jest takie głupie. Wejść do zniszczonej łódki, gdzie jeszcze w tamtym roku czytałem Szklany Klosz i po prostu pozwolić, żeby działo się to, co ma się dziać.

Spoglądam na zielonkawą wodę, w której moczę cały czas nogi. Zastanawiam się, czy jest tam głęboko. Jak wygląda proces topienia się, ile czasu minie, zanim moje płuca napełnią się wodą.

𝓖𝓮𝓷 𝓨 2Where stories live. Discover now