𝓡𝓸𝔃𝓭𝔃𝓲𝓪𝓵 𝓓𝔀𝓾𝓭𝔃𝓲𝓮𝓼𝓽𝔂 𝓹𝓲𝓪𝓽𝔂

170 24 30
                                    

Nie mogę się doczekać, kiedy tylko opuszczę w tym tygodniu mury szkoły. Udało mi się poprawić wszystko, co w tym tygodniu było zaplanowane, więc jestem coraz bliżej poprawienia semestru. I nie chcę się chwalić, ale jestem z siebie dumny.

Mam jutro urodziny. I chciałabym chociaż w ten jeden dzień nie myśleć o nauce ale wiem, że to nie jest możliwe, więc pewnie będę musiał poczekać do weekendu, aż spotkałam się z Kai'em i całą resztą. A nawet jeśli nie, bo zamierzam robić to samo, co zawsze od miesiąca, czyli się uczyć, to przecież nic się nie stanie.

— O, Lloyd! — Razem z Harumi kierujemy się już w stronę wyjścia. Ba, trzymam już nawet drzwi, żeby blondynka mogła wyjść pierwsza, ale kiedy słyszę swoje imię, odwracam głowę w stronę korytarza. Harumi też się odwraca, wyraźnie zaskoczona. — Słuchaj, świetnie się składa, że tu czekasz...

— Zawołałeś mnie — zauważam spokojnie. Harumi spogląda na Scotta podejrzliwym wzrokiem.

— Idę do kawiarni — mówi spokojnie blondynka, na co kiwam głową. — Wpadnij potem do mnie, jak nie będziesz miał co robić.

— Czego chcesz? — pytam spokojnie, kiedy zauważam, że nastolatek wciąż przy mnie stoi, więc jestem pewien, że coś chce, ale w tej chwili jest zbyt zajęty odprowadzam Harumi wzrokiem z głupim uśmiechem na twarzy.

— Popilnujesz mojej siostry? — pyta, ale mam wrażenie, że to bardziej stwierdzenie.

— Z racji? — Wychodzę ze szkoły, a Scott zaraz za mną.

— Wypadło mi się ważnego — tłumaczy spokojnie. — No weź, Scott mnie zabije, jak się dowie.

— To twoja siostra — prycham. — Więc ty się nią zajmij. Ja mam już plany na dzisiaj.

Co prawda wszystko wydaje się lepsze niż nauka, ale muszę się uczyć, jeśli chcę jutro poprawiać kolejną ocenę. Naprawdę chcę poprawić cały semestr i ostatecznie skończyć liceum. A co będzie potem, jest dla mnie całkowicie nieznane, ale nie chce się nad tym dzisiaj zastanawiać.

— No weź... — Telepie delikatnie moim ciałem. — Przecież nie mogę jej ze sobą zabrać.

— Przecież to nie mój problem — prycham. — Jak nie chcesz jej pilnować, to zatrudnij opiekunkę na jedno popołudnie.

Czuję, jak do mojego nosa dochodzi nieprzyjemny zapach papierosów, wymieszany z alkoholem.

— Dobra, ile chcesz? — pyta. Odwracam do niego głowę z miną mówiącą, że nie ma opcji, na co ten wzdycha głośno.

— Dlaczego akurat ja, co? — rzucam oschle.

— Bo jesteś jedyną osobą, którą znam, z którą tej małej gówniarze nic by się nie stało — prycha.

— Nie nazywaj jej tak — prycham. — Nie mam czasu, żeby z nią siedzieć. Cześć.

Odchodzę, nie czekając w ogóle na odpowiedz chłopaka i wracam do domu. Przez chwilę kusi mnie, by odwrócić się, by sprawdzić, czy na mnie patrzy, czy obraził się na mnie i poszedł w drugą stronę, ale ostatecznie tego nie robię. Wracam do domu, udaje mi się spotkać wujka Wu, który siedzi na kanapie w dresowych spodniach i luźnej koszulce i gra na konsoli. Nie przypominam sobie, kiedy widziałem, żeby grał w gry, zresztą, nie pamiętam, kiedy ja też ostatnim razem grałem.

— Jak ci idzie? — pytam spokojnie, siadając obok.

— Chyba wyszedłem z wprawy — uśmiecha się delikatnie. Śnieżnobiała kotka wskakuje w tym samym czasie na kanapę i przechadza się w poszukiwaniu idealnego miejsca na drzemkę. — Jak w szkole?

𝓖𝓮𝓷 𝓨 2Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang