Szatynka otwiera mi drzwi, przecierając przy okazji swoje małe, zaspane powieki. Ma na sobie różową koszulkę, z nadrukiem z bajki dla dzieci i długie spodnie od piżamy. Tak długie, że stoi na nogawkach stopami.
Nie oszukujmy się, to nawet urocze.
— Um, cześć — zaczynam spokojnie, wyciągając do dziewczynki rękę. — Jestem Lloyd, pamiętasz mnie?
— Jesteś kolegą Nelsona? — pyta, marszcząc brwi okazji oczy.
Dalej nie do końca rozumiem o co chodzi z kolegami Nelsona, ale skoro jestem już o to pytany drugi raz, wychodzi na to, że przez ich dom przechodzi dość sporo osób.
— Um, bardziej Scotta — Olivia, jeśli dobrze zapamiętałem, mruży oczy, trochę zdziwiona. — byłem u nas kilkanaście dni temu, zamawialiśmy pizze — przypominam.
— Zamawiamy pizzę co drugi dzień — prycha. — zawoł...
— Garmadon? — Słyszę zaskoczony głos Nelsona, który wychodzi z jednego z pokoju. Nie ma sobie koszulki, tylko dresowe spodenki sięgające kolan, które wyglądają, jakby sam je podciął, ale bardziej wydaje mi się, że to po prostu tak ma być. Odwracam szybko wzrok z nagiego brzucha na spokojną twarz szatyna, który krzyżuje właśnie ramiona na piersi. — A co ty tu robisz.
— Właściwie... mam... nietypową prośbę — Wzdycham.
Boże, gdyby Kai się dowiedział, prawdopodobnie by mnie zabił.
Gdyby Jay by się dowiedział, byłbym już martwy.
Jeśli ktokolwiek się dowie, to będzie mój koniec.
— Tak? — dziwi się. — O co chodzi?
Olivia spogląda raz na mnie, raz na swojego starszego brata, wyraźnie zaciekawiona tym, o czym rozmawiamy.
— Jest może Scott? — pytam. Wydaje mi się, że łatwiej będzie zapytać o to kogoś, z kim mam już trochę lepszy kontakt.
— Wyszedł, zasrany gówniarz. I nie wiem, kiedy wróci — dodaje, kiedy ja otwieram usta, żeby o to zapytać. — Właź.
Wchodzę do środka, zamykając za sobą drzwi, a dziewczynka wbiega do salonu, gdzie na niedużym ekranie ogląda właśnie jakiś film animowany.
— Czego potrzebujesz? — pyta, kiedy ja jeszcze raz rozglądam się po ścianach pełnych grafiki.
— Jak to jest, że nigdy nie widziałem żadnego rysunku na mieście? — myślę głośno. — a przecież wiedziałem cię z torbą z farbami. Przecież te rysunki są super — zauważam.
Szatyn wciąż ze skrzyżowanymi rękoma wzrusza tylko ramionami, a potem pyta jeszcze raz:
— Czego chcesz?
Boże, nigdy nie myślałem, że dojdzie do czegoś takiego, ale z drugiej strony niczego tak bardzo się nie boję, jak wizji, że na tym wyjeździe Kai wpadnie na świetny pomysł typy hej, uprawiajmy seks, a ja nie będę miał żadnej wymówki i po prostu będę musiał się zgodzić, bo Kai już tak bardzo na to liczy, że nie jestem w stanie mu odmówić.
Czy mogę mieć już obsesję na punkcie seksu, nawet jeśli mnie w ogóle nie jara i nie chce tego robić? Naprawdę brakuje mu czasów na początku roku, kiedy Kai żalił się, że przez narkotyki jego libido (cokolwiek to jest) jest za niskie i nie ma kompletnie ochoty uprawiać seksu. Wtedy się cieszyłem, ale jak widać ta chęć do niego już wróciła.
— Potrzebuję czegoś pobudzającego — mówię szybko.
Bo przecież nie mogę powiedzieć, że potrzebuję narkotyku, który sprawi, że chociaż przez chwilę będę czuł jakiejkolwiek podniecenie, bo nawet w nocy, kiedy próbowałem coś zrobić, to nic się nie działo, a nie byłem w stanie włączyć żadnego pornosa, bo od razu chciało mi się wymiotować na widok wszystkich miniaturek. Już kiedyś sprawdziłem tabletki, które miały zwiększyć popęd, ale kompletnie na mnie nie działają, więc w sumie to moja jedyna opcja, jeśli nie chcę, żeby mój chłopak, którego naprawdę kocham dowiedział się, że seks w ogóle mi się nie podoba.
![](https://img.wattpad.com/cover/332532720-288-k403356.jpg)
YOU ARE READING
𝓖𝓮𝓷 𝓨 2
FanfictionLloyd wciąż jest synem Garmadona, chociaż tak naprawdę nigdy nie było go w życiu nastolatka. Nie rozumie więc, dlaczego tragedia tak na niego wpłynęła. Przecież go nie kochał. Przecież go nie znał. Przecież ktoś taki, jak on nie zasługiwał na miłość...