𝓡𝓸𝔃𝓭𝔃𝓲𝓪𝓵 𝓞𝓼𝓶𝔂

245 28 8
                                    

Nienawidzę szkoły.

Nie jestem w stanie tam wytrzymać.

Dlatego uciekłem zaraz po pierwszej lekcji i schowałem się w kociej kawiarni.

— Wiesz, że Harumi jest na ciebie wściekła? — pyta spokojnie Six, kładąc przede mną filiżankę z herbatą. — A poza tym, powinieneś siedzieć teraz w szkole.

— Błagam, nie bądź jak Kai — proszę spokojnie. — To ostatnie, czego potrzebuje teraz słyszeć — prycham.

Naprawdę go kocham, ale nie chce słuchaj już nie powinieneś tego robić, Lloyd.

— Okej — kątem oka widzę, jak brunet unosi dłonie w bezradnym geście. — Mój ojciec chciał, żebym załatwił coś na mieście, więc zostawię cię tu samego na jakąś godzinę.

— Nie jestem przecież dzieckiem — prycham.

— Okej — powtarza. — jakbyś chciał coś jeszcze do picia, nie krępuj się.

Podnoszę głowę, żeby zobaczyć jak Six zakłada skórzana kurtkę, chociaż pogoda nie wymaga jej dzisiaj, rzuca potem szybkie pożegnanie i wychodzi.

Zostaje przy stole kompletnie sam, a kiedy rozglądam się po kawiarni, okazuje się, że poza kotami, które kręcą się tu całe dnie, jestem tu jedynym klientem, a nawet je zapłaciłem za herbatę, którą zrobił dla mnie Daniel.

I nawet nie jestem w stanie spojrzeć w jego stronę. Po prostu nie pałam do niego większą sympatią, co jest logiczne. Chyba nikt nie przepada za długoletnim byłym chłopakiem swojego chłopaka.

Mieszam w herbacie łyżeczką tylko po to, żeby zrobił się wir, na który mogę się wpatrywać. Nawet nie wsypałem tam żadnego cukru, bo go nie dostałem. Nawet nie mogę wypić głupiej herbaty.

Jeden ze zwierzaków uciera się o moje krzesło, odsuwam się delikatnie i klepie swoje kolana. Kociak od razu na nie wskakuje i układa się wygodniej, jakby chciał położyć się na drzemkę na moich kolanach.

Słyszę, jak krzesło naprzeciwko mnie odsuwa się, a kiedy spoglądam w jego stronę, na mojej twarzy pojawia się grymas niezadowolenia, kiedy to Daniel się dosiada.

Chcę powiedzieć coś w stylu, czy nie ma jakiegoś innego zadania, ale potem przypominam sobie, że jestem tu jedynym klientem.

— Wyglądasz okropnie — stwierdza blondyn. — Aż brakuje mi słów, a przypominam, że studiowałem dziennikarstwo i zasób słownictwa mam dość bogaty.

— Naprawdę nie potrzebuje twoich komentarzy — prycham. — Właściwie to nie wiem, po co się tu dosiadłeś.

— Bo nie mogę na ciebie patrzeć, jak jesteś w tak okropnym stanie — rzuca. Kot z moich kolanach wstaje i zeskanuje, żeby ułożyć się jednak na kolanach Daniela. — jest czwartek. Nie powinieneś siedzieć teraz w szkole? Wiesz, matma, angielski, może jakaś chemia...

Czy on specjalnie wymienił wszystkie trzy przedmioty, na które chodzę z Harumi.

— Powinienem — Wzdycha — Ale nie jestem w stanie tam przesiedzieć.

— Fakt — Wzdycha. — okres liceum potrafi być do dupy. — Kiwam tylko głową na jego słowa, a po chwili dodaje — Ale i tak Harumi się o ciebie martwi. Wczoraj co chwila zaglądała w telefon i czekała aż odpiszesz. Sanderson co chwila się na nią denerwował. Więc...

— Nie chce kazania — przerywam mu. — Nie baw się w Kai'a, błagam.

— Niech zgadnę... mówi ci, że masz nie przeklinać i upomina cię za każdym razem, jak padnie jakaś kurwa.

𝓖𝓮𝓷 𝓨 2Where stories live. Discover now