𝓡𝓸𝔃𝓭𝔃𝓲𝓪𝓵 𝓓𝔀𝓾𝓭𝔃𝓲𝓮𝓼𝓽𝔂 𝓹𝓲𝓮𝓻𝔀𝓼𝔃𝔂

211 24 14
                                    

Efekt domina. Łańcuch zdarzeń, w którym skutki poprzedniego zdarzenia powiększane są w wyniku kolejnych, występujących po sobie zdarzeń, prowadząc do następnego wypadku. A przynajmniej tak mówi internet, kiedy wpisze się tę frazę w internet.

Mam wrażenie, że od kilku miesięcy całe moje życie to jeden wielki efekt domina.

— Dlaczego nie śpisz? — Słyszę spokojny głos wujka Wu, ale nawet nie kieruję tych słów do mnie. Ba, on nawet nie wie, że jeszcze nie śpię. Jest środek nocy, chciałem iść skorzystać z toalety. Jak widać on i mama też nie śpią. — Misako, jest późno, powinnaś się położyć.

— Zamyśliłam się — Słyszę spokojny głos mamy. Chciałbym wyjść, bo słyszę, że coś ją trapi, być naprawdę dobrym synem, za którego mnie jeszcze ma, zanim dowie się, że mogę nie skończyć liceum, ale nie jestem w stanie.

— Tak czy siak, jest późno — zauważa wujek. — Zawsze można zamyślać się we własnym łóżku.

— Fakt. — Przez chwilę nie słyszę nic, więc przechodzi mi przez myśl, że może wstanie i faktycznie pójdzie do swojej sypialni, ale zamiast tego wujek dosiada się chyba do niej, bo słyszeć charakterystyczny odgłos kanapy, ale zero kroków. — Nie masz wrażenia, że coś dzieje się z Lloydem?

Nie mam pojęcia dlaczego, ale na dźwięk swojego imienia, otwieram szerzej drzwi, siadając przy okazji przy ścianie. Jeśli ktoś będzie tu szedł więcej czasu zajmie mi zamknięcie drzwi i pobiegnięcie do łóżka, ale trudno.

— A może po prostu dorasta? — pyta retorycznie wujek Wu. — Boże, dlaczego wszędzie jest tyle kociej sierści? Jak wróci jutro ze szkoły, będzie czyścił wszystkie poduszki.

Powstrzymuję się przed głośnym prychnięciem w tym samym czasie, kiedy Szczur układa się na moich skrzyżowanych nogach.

— Dalej jesteś utrapieniem wujka — Szepczę, drapiąc go po uchu. Podejrzewam, że ostatnimi czasy, ja jestem jednak większym.

— Ale i tak nie masz wrażenia, że o czymś nie mówi? — ciągnie dalej mama i ściska mnie w klatce piersiowej, kiedy słyszę jej kruchy, niespokojny głos. Jakby naprawdę się martwiła.

— Misako — Wzdycha w końcu wujek. Wstrzymuję oddech, jakbym bał się, że mnie usłyszą. — nie jest już małym dzieckiem, żeby mówić ci o każdym najmniejszym szczególe ze swojego życia. Za kilka miesięcy skończy szkołę, prawdopodobnie wyjedzie na studia... — ucina, jakby zastanawiał się, co jeszcze powiedzieć. — A może mówi teraz o wszystkich rzeczach swoim przyjaciołom.

— Nawet nie powiedział, na jakie studia się wybiera.

Może dlatego, że sam jeszcze nie wiem. Może dlatego, że jest szansa, że nie skończę liceum w tym roku? Albo szansa, że nie skończę go w ogóle.

— Mi też nie powiedział. Może się jeszcze zastanawia. Może nie chce w ogóle iść na studia. A może się jeszcze zastanawia. Ty też nie byłaś pewna, co chcesz robić po liceum, Misako — przypomina. — Jesteś jego matką, porozmawiaj z nim jutro, jak wróci ze szkoły. Na pewno ci powie wszystko, co będziesz chciała wiedzieć.

Chciałbym, żeby mama znalazła sobie kogoś. Kogoś takiego, jak wujek Wu. Może wtedy nie przejmowałby się mną, bo byłoby ktoś, kto by ją wspierał i zapewniał, że wszystko jest w porządku.

— A co do szkoły — wzdycha. Kilka sekund wystarczy, żeby moje serce zabiło szybciej ze stresu. — Dostałem przed świętami e-mail. Od dyrektora. Chciał, żebym przyszła przed południem. Podobno próbował pisać do mnie na e-dzienniku, ale przecież głupia ja nie umiem spamiętać hasła i...

𝓖𝓮𝓷 𝓨 2Où les histoires vivent. Découvrez maintenant