𝓡𝓸𝔃𝓭𝔃𝓲𝓪𝓵 𝓓𝔀𝓾𝓷𝓪𝓼𝓽𝔂

208 27 13
                                    

Nastał wtorek.

Dzień bez lekcji, tylko dla nas, najstarszego rocznika, a to z powodu obowiązkowego wyjścia na dzień otwarty naszej miejskiej uczelni. Tej samej, do której chodzili Jay, Cole albo Daniel. Jednak nie ma szans, że uda nam się

Zamiast iść do szkoły, kazali nam przyjechać od razu tu, gdzie nauczycielka, która robił tego dnia za opiekunkę sprawdziła listę, a potem pozwoliła nam się rozejść.

— Możemy po prostu sobie pójść? — pytam, kiedy siedzimy z Harumi na jednym z wielu znalezionych tutaj schodach, bo żadne z nas nie ma ochoty wchodzić do sali gimnastycznej, gdzie trwa ta cała impreza. Zamiast tego siedzimy na schodach, każda z nas zaopatrzone w dużą butelkę energetyka. — możemy iść gdziekolwiek indziej, byleby nie siedzieć.

— Ile stąd się idzie do kawiarni? — pyta spokojnie. Tylko przez chwilę zastanawiam się, czy na pewno chcę wybierać się do Sanderson's Cat, czyli do kawiarni Sixa i jego ojca, gdzie pewnie jest teraz Daniel, a już na pewno jest tam Six, ale z drugiej strony lepsze to, niż siedzenie tutaj. Tam przynajmniej możemy załapać się na gorącą czekoladę za darmo albo na pucharek lodowy.

Wyciągam więc telefon, żeby sprawdzić faktyczną trasę, którą pokazuję Rumi. Na jej twarzy pojawia się grymas niezadowolenia.

— Zawsze możemy pojechać tam autobusem — zauważam. — pewnie będą z jakieś dwa, trzy przystanki.

Rzucam ten pomysł tylko dlatego, że wiem że będzie tam mało ludzi. Jak na tą porę. Nienaiwdze autobusów.

Spoglądamy na siebie wymownymi spojrzeniami, więc oboje uznajemy, że to bardzo dobry pomysł.

Nie ściągając swojego kaptura z bluzy, który cały czas mam na głowie, zabieram swój plecak, a blondynka swoją torebkę, ale pozostaje kwestia znalezienie wyjścia, co wcale nie okazuje się takie łatwe. Zamiast tego, trafiamy do wielkiej auli, gdzie nawet nasze ciche kroki roznoszą się echem.

— Wyobrażasz sobie angielski w takich sali? — prycha. Zajmuje pierwsze miejsce w rzędzie i spogląda na białą tablice, na której wyświetlane są materiały w projektora nad nami.

— Zasnęłabyś w ciągu dwóch minut — zauważam. — ty już śpisz na lekcjach.

— Fakt — rzuca z rozbawieniem. — Ale... trochę czuję się, jak w kinie — myśli głośno.

Przesuwa się o jedno miejsce, kiedy chcę siąść obok.

Właściwie to tej pory nie byłem nigdy w kinie. Do tej pory zawsze oglądałem film z Kai'em w jego mieszkaniu albo w moim pokoju, czy u mnie w salonie, jak w niedzielę oglądaliśmy razem z moją mamą.

— Czyli jednak nie masz ochoty iść poznać kierunków, jakie ma ci do zaoferowania uczelnia? — rzucam w końcu spokojnie.

— Naprawdę wyobrażasz sobie mnie na studiach? — prycha rozbawiona. — z naszej dwójki to ty jesteś tym mądrym — przypomina. — ty się dobrze uczysz.

W tym momencie z naszej dwójki to ty się dobrze uczysz, Harumi.

To ty zdajesz z matematyki, angielskiego, chemii i każdego innego przedmiotu, który tylko mamy. To ty na pewno zdasz tę szkołę, kiedy ja będę musiał ją powtarzać.

— Może akurat — wzruszam ramionami. — Wiesz, nie będziesz pracować w kociej kawiarni przez całe swoje życie. Six też nie będzie tam siedział przez cały czas — mówię, zabijając jej kolejny argument, jeszcze zanim go wypowie.

— Trochę brzmisz, jakbyś bał się, że nie masz szans tu być — prycha. — Nie znam żadnej innej takiej osoby, jak ty — zapewnia. — jeśli chcesz, możesz dostać się na każdy uniwersytet, jaki tylko będziesz chciał. Takiego geniusza wszędzie przyjmą.

𝓖𝓮𝓷 𝓨 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz