𝓡𝓸𝔃𝓭𝔃𝓲𝓪𝓵 𝓓𝓻𝓾𝓰𝓲

343 32 30
                                    

Jasne, promienie słoneczne oślepiają moje jeszcze zmęczone oczy. Przecieram zaspane powieki, żeby przyzwyczaić je do jasności, ale mój mózg wciąż jeszcze śpi. Wstaję w końcu niechętnie. Nawet nie pamiętam, kiedy ściągnąłem bluzę i spodnie, przez co zostałem w samych bokserkach. Spoglądam na drugą stronę łóżka, która wygląda, jakby nie była ruszana, jakby Kai w ogóle nie wchodził tu do pokoju, żeby się położyć.

Sięgam po telefon, który leży na szafce nocnej obok chusteczek. Jest dwunasta, mama zasypiała mnie kilkoma wiadomościami, z czego tylko ta ostatnia jest wysłana przed ósmą, że Kai do niej zadzwonił, że jestem u niego. I żebym nie siedział niego długo i wracał do domu, bo jutro już muszę iść do szkoły.

Z moich ust kilka razy wydobywa się głośne ziewnięcie, kiedy czytam wiadomości od Harumi, bo ona siedzi w szkole, a mnie tam nie ma. Drzwi do sypialni są otwarte, ale nie słyszę, żeby Kai kręcił się gdzieś po mieszkaniu, które jest zdecydowanie mniejsze od tego, w którym mieszkał wcześniej.

Może poszedł do sklepu, który ma niemal pod blokiem i akurat trafiłem na taki moment, że go nie ma? Tylko że zazwyczaj wysyłał SMS'y, że wychodzi na wszelki wypadek, gdybym się obudził pod jego nieobecność, jeśli jakiś cudem wstaje pierwszy i chce mu się rano iść do sklepu. A tym razem nie mam żadnej takiej wiadomości.

Rozglądam się jeszcze raz po sypialni, chociaż nie ma to żadnego sensu. Chociaż ta jest mniejsza, od jego poprzedniej, wydaje się o wiele bardziej przytula. Ściany w kolorze lazurytu i szarości, sztuczne kwiaty, które są już właściciela mieszkania, więc Kai nie może się ich pobyć i musiał coś na nie wymyślić, ale wydaje mi się, że pasują tu idealnie. Ogromna szafa, w której Kai nie jest w stanie się pomieścić do tego stopnia, że dwie półki mają specjalną dedykację Lloyd, a i tak jest tam jeszcze sporo miejsce.

Co prawda, na mojej półce i tak są rzeczy, które nosi Kai, czy rzeczy Kai'a, które często noszę ja. Więc naprawdę nie wiem, dlaczego jest taki dziwny podział, skoro nosimy takie same rozmiary.

Wyciągam z szafy tylko jakieś dresy, żeby nie zakładać spodni, które leżą zgniecione w rogu łóżka. Wkładam je na tyłek i cicho wychodzę z jedynego pokoju w całym mieszkaniu, bo nie ma tu drugiej sypialni, w której Kai wcześniej trzymał wszystkie swoje graty. Wychodzę na jasny, oświetlony korytarz i zauważam wszystkie pary butów mężczyzny zaraz obok moich trampek, w których przyjechałem, więc Kai na pewno jest w mieszkaniu.

Podobnie jak w tamtym mieszkaniu, jest otwarta kuchnia z salonem, którą rozdziela wyspa kuchenna.

Kiedy wychodzę z pokoju, zauważam szatyna siedzącego na wysokiej kanapie w kolorze podobnym do ścian w sypialni, jak i w salonie, bo to dokładnie ten sam kolor. Zauważam duże słuchawki, które utwierdzają mnie w przekonaniu, że po prostu podłączył je do nowej gitary elektrycznej i po prostu gra. Swoją drogą, to gitara, którą dostał ode mnie, Harumi, Jay'a i Cole'a jako nasz wspólny prezent na jego urodziny i wydaje mi się, że jest udany. Mój wzrok mimowolnie kieruje się na róg pomieszczenia, gdzie leżą dwa stojaki na instrumenty. Jedno jest puste, bo Kai właśnie używa tej gitary, a dookoła niego rozciąga się wiele kabli, które już nie raz próbował ułożyć, ale bezskutecznie. Na drugim statywie lezy brązowa gitara klasyczna. Pewnie, gdyby rok temu nie rozwalił kolejnej, w tym momencie stałby tu trzy.

Żeby nie przestraszyć go, bo jest tak bardzo pochłonięty muzyką kieruje się na kanapę, żeby mógł mnie zobaczyć, kątem oka, a kiedy tak się dzieje, od razu ściąga słuchawki, a gitarę odkłada na podłogę.

- Dzień dobry - wita się z lekkim uśmiechem na twarzy.

- Cześć - mówię niepewnie, siadając obok szatyna na kanapie.

𝓖𝓮𝓷 𝓨 2Where stories live. Discover now