Thomas Morgenstern x Gregor Schlierenzauer - Morgenzauer

35 5 2
                                    

On - blondyn, zawsze uśmiechnięty, optymistycznie nastawiony na przyszłość

On zaś zamknięty w sobie szatyn, skrywający różnego rodzaju lęki.

Mimo różnic między nimi, łączyło ich jedno - pełne oddanie swojej karierze sportowej.

Chcieli osiągać jak najwięcej sukcesów i zapisywać się w kartach historii skoków narciarskich pod wieloma tego typu względami.

Ich pasja dojrzewała, i rozkwitała niczym kwiat, z czasem dając tego owoce.

Kiedy wydawało się, że nic więcej im do szczęścia nie jest już potrzebne, szara rzeczywistość w bolesny sposób pokazała obydwóm swoje oblicze

A były nią przede wszystkim samotność, oraz ta sama tajemnica która nie pozwalała im normalnie funkcjonować.

Mimo, iż byli w tej samej drużynie, i w wolnych chwilach mieli dużo okazji na spędzanie ze sobą czasu, ostatecznie nie decydowali się na to, oddając się innym rzeczom, między innymi - ciężkim treningom, po których na co mieli ochotę, to jedynie wziąść prysznic, a następnie pójść spać.

Na różnych zawodach, w przeróżnych krajach, dzielili wspólnie pokój, jednak funkcjonowali tak, jakby w ogóle się nie znali, czasami odpowiadając zdawkowo na swoje pytania, kończąc tym samym dany temat.

Byli o siebie tak zazdrośni, że jedynym ich celem było przegonienie drugiego, za wszelką cenę.

Którejś nocy, kiedy było już bardzo późno, Thomasa ze snu wyrwał głośny, tłumiony szloch.

Obrócił się w stronę źródła dźwięku, widząc skulonego i opartego o swoje łóżko Gregora, który trzymał twarz w dłoniach.

Mężczyzna mógł go zignorować, i ponownie zasnąć, ale coś mu to odradziło. Wstał więc i podszedł do Schlierenzauera, kucając przy nim.

Spojrzał na niego smutno, ale nie wiedział jak ma zacząć tą rozmowę. Wyręczył go szatyn, który na jego widok, starł energicznie rękoma łzy ze swoich policzków, przybierając na siebie kamienną maskę

- I co się tak na mnie patrzysz? Nagle zacząłeś się mną przejmować?

- Usłyszałem, że płaczesz, i chciałem sprawdzić co się stało.

- Możesz sobie darować, nic się nie dzieje.

- Oboje wiemy, że jest inaczej. Gdyby było wszystko w porządku, to teraz nie był byś w takim stanie.

- A w jakim według Ciebie jestem?!

- Coś się dręczy, inaczej byś nie płakał.

- Guzik wiesz, nie potrzebuję niczyjej pomocy, a już szczególnie od Ciebie!

- Próbuję być mimo wszystko dla Ciebie miły, ale skoro nie chcesz ze mną rozmawiać, to do niczego Cię zmuszać nie będę. Płacz sobie dalej, tylko później nie miej do nikogo pretensji o to, że jesteś ze wszystkim sam!

Chciał już wstać i wrócić do swojego łóżka, ale poczuł na swoim ramieniu dłoń Gregora.

- Zostań. Dobrze, powiem Ci wszystko, tylko mnie nie zostawiaj.

Thomas chciał coś powiedzieć, ale wstrzymał się z tym, chcąc najpierw go wysłuchać.

- Wiesz, że rywalizujemy ze sobą od dłuższego czasu prawda? Myślałem, że wygrywając z Tobą będę czuć się o wiele lepiej, ale niestety tak nie jest. Oczywiście, cieszą mnie te zwycięstwa, jednak nie na tyle, jakbym tego chciał. Chciałem to w sobie zdusić, wyrzuć z głowy, ale....nie daję rady.

- Z czym nie dajesz sobie rady?

- Thomas, ja...chyba....ja...chyba się w Tobie zakochałem. Wiem, że nie powinienem, ale to jest silniejsze ode mnie, i.... - próbował unikać jego wzroku, patrząc się wszędzie, tylko nie na niego.

- Gregor, nie mów nic więcej. I spójrz na mnie - złapał obiema dłońmi jego głowę tak, aby ich spojrzenia spotkały się ze sobą - możesz mi wierzyć lub nie, ale ja też się w Tobie zakochałem, i to na pewno.

Na twarzy szatyna pojawiło się zdziwienie, a policzki jeśli miał już na nich rumieńce, to w tej chwili były czerwone jak burak.

- Nie żartujesz sobie ze mnie? Po tym wszystkim co było między nami?

- To samo pytanie mógłbym zadać Tobie głupku. Najwidoczniej tego nam brakowało do pełni szczęścia, nie uważasz?

Drugi słysząc to złączył ich usta

- Mogę to uznać za odpowiedź? - Morgi uśmiechnął się szeroko

- Jak chcesz, tylko pamiętaj, że i tak jestem we wszystkim najlepszy.

- Jeszcze zobaczymy czy na pewno we wszystkim - i złączył ponownie ich wargi.

Od tamtej chwili, najważniejsze dla nich, stali się oni sami.

Dwa odmienne światy, stały się jednym wspólnym, których poza skokami połączyła miłość.

ONE SHOTS Where stories live. Discover now