Daniel André Tande x Johann André Forfang - Tanfang

43 4 4
                                    

Budzę się w nocy z krzykiem. Rozglądam się dookoła siebie, i spoglądam na leżącego obok mnie Johanna.

Strumienie potu spływają po całym moim ciele. Próbuję uformować swój oddech, który był o wiele szybszy niż zazwyczaj.

Znów ten sam sen, i krzyk mojego sumienia, którego nie potrafię w sobie stłamsić. Po prostu nie mogę, nie daję rady.

Mam nadzieję, że nikogo nie obudziłem, w szczególności Johanna.

Odwracam się raz jeszcze w jego stronę, aby się upewnić, że dalej śpi. Już miałem taką nadzieję, ale jak zwykle jest ona matką głupich.

Chciałem w tym momencie zniknąć, i zapomnieć o wszystkim co się dzieje wokół mnie.

Gdy leżałem skulony, chcąc udawać, że ponownie zasnąłem, poczułem na sobie szczelny uścisk, i wtulonego we mnie szatyna.

Jego oddech obok mojego policzka wywołał u mnie delikatne dreszcze. Nieco się uspokoiłem.

- Daniel, znów miałeś zły sen? - przekręciłem się, dzięki czemu wpatrywaliśmy się w siebie. Kiwnąłem tylko lekko głową.

- Chcesz mi o nim opowiedzieć? - zobaczył u mnie niepewność - jeśli nie chcesz, to nie musisz mi o tym mówić.

- Chcę. Chodzi o to, że... - zawahałem się - jest to dla mnie bardzo trudne.

- Tym bardziej musisz mi o tym powiedzieć, wyrzuć to z siebie, a może poczujesz się lepiej - oboje usiedliśmy po turecku. Złapał mnie za dłonie splatając je ze swoimi.

Wiedziałem, że mogę mu o tym powiedzieć, jest jedyną osobą której bezgranicznie ufam.

- Nikomu o tym wcześniej nie mówiłem, ale Tobie powiem. Wiem, że mogę Ci w pełni zaufać, i na pewno nikt inny się o tym nie dowie.

- Przecież wiesz, że możesz na mnie zawsze liczyć. Twoja tajemnica, jest moją tajemnicą, a Twoje problemy są moimi.

- Wiem, dziękuję. Pamiętasz mojego brata, o którym tak wiele razy Ci mówiłem?

- Chodzi Ci o Haköna?

- Tak - czułem jak łzy zaczynają się gromadzić w moich oczach.

- Co u niego? Dawno nic mi o nim nie wspominałeś.

- A co miałem Ci opowiedzieć? To, że od pół roku nie żyje, i to z mojej winy?

- O Boże, Daniel, przepraszam, nie chciałem. Nie wiedziałem.

- Bo Ci o tym nie mówiłem. Tak samo jak innym.

- Co się z nim stało?

- Pamiętasz zawody w Ruce? To właśnie tam po jednym z konkursów zadzwonił do mnie telefon. Pomyślałem, że może mama chce mi pogratulować podium. Jednak nie spodziewałem się, że usłyszę te cztery słowa, który na zawsze zapadły mi w pamięci - Daniel, Hakön nie żyje - nie mogłem dalej tłumić w sobie łez, pozwoliłem im wybrać drogę na mojej twarzy. Johann natychmiast mi je starł. Nie miałem siły kontynuować.

- Mów dalej. Chcę wiedzieć wszystko.

- Mój świat w tamtym momencie zamarł, pomyślałem, że żartuje. Jednak kiedy zaczęła płakać, zrozumiałem, że mówi prawdę. Nogi się pode mną ugięły, myślałem, że zaraz zemdleję. Zapytałem się co mu się stało. Odpowiedziała mi, że znalazła go rano leżącego w wannie, całego we krwi. Zadzwonili po pogotowie, ale było już za późno. Wykrwawił się. W jego pokoju był list. Napisał w nim, że od dłuższego czasu miał depresję, i nie umie już normalnie żyć. Rozumiesz to Johann? Mój rodzony brat, miał silną depresję, a ja głupi niczego nie zauważyłem. Nie widziałem tego, że potrzebował pomocy, nic nie zrobiłem, nie zareagowałem. Co ze mnie jest za człowiek, skoro nawet nie potrafiłem ochronić własnego brata.

- Daniel, skarbie, nie obwiniaj się. To nie jest Twoja wina.

- A właśnie, że jest! Gdybym był wtedy w domu, to nie doszło by do tego. Na pewno bym temu zapobiegł.

- Kochanie, nie gniewaj się, ale nic by to nie zmieniło. Wiesz jak działa depresja? Przede wszystkim objawia się tym, że jej nie widać. Człowiek funkcjonuje tak jak zawsze, chodzi z uśmiechem na twarzy, a wewnątrz siebie trzyma prawdziwy wulkan emocji, który w pewnej chwili wybuchnie, ale niestety najczęściej jest już wtedy za późno.

- Ale gdybym z nim porozmawiał, może by mi coś powiedział.

- Albo i nie. Jeśli przez ten cały czas nic Wam nie zdradził, to oznacza, że nie chciał tego zrobić.

- Tak myślisz?

- Niestety, ale tak. A co z Twoim snem?

- Od tamtej pory, co noc śni mi się to samo. Stoję na przeciwko Haköna w jego pokoju. Wbija we mnie smutne spojrzenie, a po chwili mówi - to Twoja wina. I potem znika, a całe pomieszczenie ogarnia ciemność. Próbuję go wołać, ale nic już nie słyszę. Na koniec budzę się z  krzykiem. Cały czas się za to obwiniam - skuliłem głowę, wpatrując się w kołdrę.

- Daniel, spójrz na mnie - spełniłem jego prośbę - kogo widzisz na tym zdjęciu? - zrobił mi je podczas naszych wspólnych wakacji.

- Siebie, a kogo miałbym zobaczyć?

- A wiesz kogo ja widzę? - nie wiedziałem, o co mu chodzi - widzę, uśmiechniętego, cudownego człowieka, który zawsze potrafi poprawić mi humor, i mnie rozweselić i poświęcić swój czas, żeby mnie pocieszać w trudnych chwilach. Widzę, najprzystojniejszego chłopaka, o nieziemskich oczach, i uroczo rozczochranych blond włosach, w których się zakochałem. Pozwól, że teraz to ja będę tym który będzie Ci przywracał dawnego siebie. Chcę, trwać z Tobą w żałobie, tak długo jak będzie tego trzeba. Jeśli będę musiał to skoczę za Tobą w ogień. Nie chcę, aby to poczucie winy, całkiem Ciebie zniszczyło, za bardzo mi na Tobie zależy, żebym miał Cię stracić. Kocham Cię - pogłaskał mnie po policzku, po czym poczułem na swoich ustach jego.

- Też Cię kocham. Obiecuję, że nigdy mnie nie stracisz - wtuliłem się w niego.

Zamierzam dotrzymać słowa, bo mam dla kogo walczyć.

_____________

Taki smutny shot dzisiaj, oparty na faktach. Dedykuję ją wszystkim tym, którzy zmagają się z tą okropną chorobą jaką jest depresja.

Sam niestety ją mam. Pisząc tutaj różne opowiadania, czytając i komentując inne, choć na chwilę próbuję o niej zapomnieć. Dają mi one dużo radości, ale często efekt jest odwrotny.

Ostatnia zawsze umiera nadzieja.... 

ONE SHOTS Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ