Domen Prevc cz IV

26 3 8
                                    

Długo myślałem wraz z Kamilem, i po krótkiej debacie, podczas której na zmianę mieliśmy swoje odmienne stanowiska, doszliśmy do pewnego wniosku.

Aby na pewno je potwierdzić, musieliśmy najpierw przeprowadzić szczegółowy wywiad wśród naszego środowiska. Oczywiście bez zdradzania prawdziwego powodu, dla którego to robimy.

Na pierwszy ogień, a zarazem cel wzięliśmy Polaków. To już było zadanie dla Kamila, który jedyny wśród tego małego kręgu osób wtajemniczonych w całą sprawę, umiał perfekcyjnie mówić w swoim ojczystym języku.

Kiedyś mu obiecałem, że również postaram się mówić po polsku, jednak na tą porę, coś słabo się z niej wywiązuję. Zadeklarowałem, że się poprawię. Widziałem doskonale jaką radość mu to sprawia, nie chciałem go zawieść.

Szczególnie dlatego, ponieważ specjalnie dla mnie opanował w stosunkowo krótkim czasie podstawy słoweńskiego. Byłem pod olbrzymim wrażeniem, bowiem nie słyszałem wcześniej, żeby obcokrajowiec tak szybko nauczył się tego też języka.

Wracając do tematu, przyszła wreszcie pora na wykonanie aktualnego zadania.

Nie chciałem być przy tej rozmowie, bowiem i tak nic bym z niej nie zrozumiał. Postanowiłem więc czekać na korytarzu przed pokojem Kamila i Dawida, do którego na jego prośbę przyszli pozostali Polacy.

Stałem tak przestawiając z nogi na nogę, trochę się już niecierpliwiąc. Coś długo to trwa. O czym oni tak tam dyskutują? Mieli odpowiedzieć mu tylko na jedno pytanie. Oby tylko się im nie wygadał. Wyszlibyśmy wtedy na niewiadomo kogo.

Prawda jest jednak taka, że jako najstarszy z braci mam prawo i obowiązek się o nich martwić, a także z troski o nich podejmować różne decyzje.

- Peter, co tak stoisz? Czekasz na kogoś? - jego akurat się tu nie spodziewałem.

- Czekam na Kamila. Nie muszę Ci się  spowiadać dlaczego.

- Idziesz z nim na randkę? - wzdrygnąłem się słysząc to. 

- Czy Ty siebie słyszysz? Może Ty mi łaskawie powiesz dokąd podążasz, bo na pewno nie do mnie.

- Ja też nie muszę Ci się z niczego spowiadać - coraz częściej mam ochotę go udusić.

- Radzą Ci uważać. Chcę Ci tylko przypomnieć który z nas jest tu starszy. Lepiej, żebyś tak nie pyskował, tylko grzecznie mi odpowiadał, kiedy się Ciebie o coś pytam.

- Może i jesteś starszy, ale rozum wciąż masz ten sam, jak wtedy kiedy byłeś mały - co za gówniarz. Jeszcze mi odszczekuje.

- Słuchaj Ty mały... - na moje szczęście drzwi przed nami nagle się otworzyły. Inaczej nie wiem co bym mu powiedział. Ale z pewnością nie byłoby to nic miłego.

- Stało się coś? - Kamil wydawał się być zaskoczony tym co tu zastał.

- Dłużej się nie dało? O mały włos, a musiałbyś wzywać karetkę do tego tu idioty - wskazałem na Domena.

- Cześć Kamil, wybacz za brata, ale ostatnio ma słabsze dni, chyba ma okres. Uważaj na niego, bo jak widać jest strasznie nerwowy - poklepał mnie po plecach i po chwili już go nie było.

- Jak ja go nienawidzę. I pomyśleć, że specjalnie marnuję swój cenny czas, dla kogoś takiego jak on. 

- Braterska miłość. Trzeba było się przyzwyczaić.

- Dowiedziałeś się czegoś? Powiedz, że tak - złożyłem ręce jak do modlitwy.

- Trochę tak i trochę nie.

- W jakim sensie?

- Piotrek mi powiedział, że raz widział jak Domen z kimś rozmawiał przez telefon, ale nie wie z kim...

- Szlak, przecież to mógł być każdy.

- Aleeee, krótko po tym Olek zobaczył, kogoś wchodzącego do jego pokoju. Był odwrócony do niego tyłem, i jedyne co dostrzegł, to ciemne włosy. Chwilę później postać ta zniknęła za drzwiami.

- A wie może, jakiego był wzrostu?

- Tego nie wie. Szedł przed siebie i nie zwracał uwagi na innych.

- Kurde. Przynajmniej już coś o nim wiemy. Problem jest jednak taki, że dużo osób tu ma ciemny kolor włosów. W jaki sposób zorientujemy się o kogo nam chodzi?

- Mogę Cię trochę pocieszyć, że zarówno ja jak i pozostali z mojej kadry na pewno nie są tymi, których szukasz. Możesz nas skreślić ze swojej listy - puścił do mnie oczko, posyłając mi swój piękny uśmiech, od którego  nogi miałem zawsze jak z waty.

- Nawet nie wiesz jak się cieszę z tego faktu - czy ja poczułem, że się rumienię? Chwila, Peter, ogarnij się. Nie teraz, nie w tym momencie.

- To co teraz robimy?

- Pójdźmy może przepytać innych. Może Austriaków?

- A gdzie ich znajdziemy?

-Zapewne tam, gdzie zawsze.

Poszliśmy więc, nie mówiąc już ani słowa. Nie chciałem się zdradzić swoim zachowaniem, ale poczułem, że między nami zaczęło się robić niezręcznie. Aż za bardzo.

ONE SHOTS Where stories live. Discover now