Domen Prevc cz III

29 3 3
                                    

Cała słoweńska drużyna siedziała przy stole na stołówce, jakby nigdy nic, dyskutując na różne tematy.

Ziga chwalił się swoją nową gitarą, którą niedawno kupił. Jak to miał w zwyczaju musiał ją wypróbować, przy okazji próbując poprawić nieco humor innym po niezbyt udanych kwalifikacjach z zeszłego dnia.

Z jego sprzętu leciały różne dźwięki, a on sam zaczął nucić piosenkę.

Jednak Peter był skupiony na czymś innym, a raczej na kimś. Gdy tylko miał okazję uważnie obserwował Domena, co chwila wymieniając porozumiewawcze spojrzenia z Cene. Chcieli wyłapać wokół niego cokolwiek, co pozwoliłoby im na rozwiązanie tej zagadki.

Niestety, na ich nieszczęście takich zdarzeń jak na razie nie miało miejsca. Ich brat pogrążony był w konsumowaniu jedzenia i słuchaniu Jelara, który za bardzo dał się ponieść swojej muzycznej pasji. 

Atmosfera w całym pomieszczeniu gwałtownie się poprawiła, i co chwilę można było usłyszeć kolejnych chętnych przyłączających się do wspólnego śpiewania.

Dla dwóch wyjątków, była to najgorsza rzecz jaka mogła się wtedy wydarzyć. Ich szanse z każdą kolejną minutą malały.

Do ich stołu zaczęli się dołączać inni stojąc za nimi nie przerywając aktualnej czynności.

Peter nieco się wystraszył, kiedy poczuł na swoich ramionach dłonie Kamila, jednak uczucie to szybko minęło. Uśmiechnął się do niego, na co ten gest odwzajemnił.

Kiedy chciał znów zerknąć na Domena, tego już nie było. Zaskoczony popatrzył się na drugiego z braci. Sądził, że może przynajmniej on coś wie, ale jego nadzieje okazały się fałszywe.

Cene był zbyt zajęty rozmową z Anže, przez co z pewnością sam nie zauważył jego zniknięcia.

Szybko wstał z miejsca, przepraszając Stocha, i nie czekając na jego odpowiedź, wyszedł na korytarz próbując jakimś cudem znaleźć swojego brata, który rozpłynął się jak kamfora.

Wtedy w jego głowie zapaliła się czerwona lampka. Jeśli Domen gdzieś poszedł, to na pewno spotkać się ze swoim tajemniczym chłopakiem. A jeśli tak jest to na pewno...

Nie zastanawiając się dłużej, odwrócił się i przyspieszonym krokiem wrócił do jadalni. Jednak tam już nikogo nie było. No, może prawie. Czekał tam na niego Kamil, oparty o ścianę.

- Peter, gdzieś Ty był?

- Musiałem na chwilę wyjść. Gdzie są pozostali?

- Pośpiewali sobie i wyszli. Za chwilę mamy trening, zapomniałeś?

- Ja.., nie, nie zapomniałem. Chodźmy już.

- Poczekaj - zatrzymał go, kiedy ten chciał udać się do wyjścia - wszystko w porządku? Dziwnie się od kilku dni zachowujesz. Stało się coś?

- Nie, jest w porządku, nie musisz się o mnie martwić.

- Wiesz, że w każdej sprawie możesz mi zaufać. Umieć być dyskretny.

- Poważnie?

- Jasne, przecież mnie znasz. To co? Powiesz mi, co się gryzie?

- Co miałoby mnie gryźć?

- Pero, widzę przecież, że czymś się zamartwiasz. Na pewno poczujesz się lepiej, kiedy to komuś wyznasz.

Peter w jednej chwili zrozumiał, że on ma rację. Nie może być z tym sam, bo na Cene chyba nie może już liczyć.

Znał też Kamila na tyle, że w każdej sprawie mógł mu w pełni ufać.  Zawsze mógł liczyć na jego wsparcie i pomoc.

Może to wraz z nim uda mu się poznać prawdę o Domenie i jego dotychczas nieustalonym towarzyszu?

ONE SHOTS जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें