Kamil Stoch x Peter Prevc - Proch cz I

66 4 11
                                    

- Kamil, jak jedzenie? Nic się nie przypaliło?

W całym domu od rana trwały gorączkowe przygotowania do przyjazdu rodziny Prevc i Stochów. Peter bardzo pilnował, żeby ten dzień był idealny, i nie mógł dopuścić do jakiekolwiek wpadki.

- Spokojnie, to tylko kolejne odwiedziny naszych rodzin, a co chwilę zadajesz mi różne pytania, jakby mieli do nas przyjechać pierwszy raz - Kamil zbliżył się do chłopaka kładąc swoje ręce na jego ramionach.

- Wiem o tym, chcę tylko, żeby wszystko wyszło dobrze.

- Kochanie, nie martw się, moi rodzice bardzo Ciebie lubią, a szczególnie Twoją kuchnię. Wiele razy słyszałem same pochwały na Twój temat.

- Tak myślisz?

- Jak tak nie myślę, ja to wiem - złożył na jego ustach pocałunek - a teraz zamiast panikować mógłbyś mi pomóc, stół sam się nie nakryje.

Po blisko godzinie w ich domu zaczęli się pojawiać pierwsi goście. Peter z każdą minutą stresował się coraz bardziej, ale nie chciał nikomu tego pokazać.

- Wow, ile jedzenia, czy my jesteśmy na weselu? - zapytał żartobliwie Domen, a na twarzy jego najstarszego brata pojawiły się lekkie rumieńce - spokojnie, tylko żartowałem. Co ty jesteś taki nie dzisiejszy? Stało się coś?

- Nie, a co miało się niby stać?

- To ze zdenerwowania młody. Nie pamiętasz jaką ty przeżywałeś rozwałkę emocjonalną, kiedy Richard zaprosił Cię na pierwszą randkę? - Kamil nie mógł sobie darować przypomnienia mu tego. Tamtego dnia Domen nie wiedział co ma ze sobą zrobić, w co się ubrać, a o każdą radę prosił jak nie braci, to przyjaciół.

- Oooo, ktoś nam się zarumienił. Braciszku, tyle lat jesteście razem, a zachowujesz się tak jakbyście byli od kilku godzin - Cene postanowił dodać od siebie kilka groszy, stawiając młodszego brata w niezręcznej sytuacji.

- Zejdźcie ze mnie. To nie ja pierwszy się zarumieniłem. A Tobie kochany bracie pragnę tylko przypomnieć, że ty też nie jesteś lepszy przy Anže - teraz to Cene spalił buraka - to jak? Rozejm?

- Rozejm - podali sobie dłonie.

- Coś ciekawego nas ominęło? Usłyszeliśmy jak rozmawiacie, chociaż rozmową tego nazwać nie można. Czy my zawsze nie możemy Was zostawić samych na parę minut? - Pan Prevc wszedł do jadalni niosąc dwie reklamówki z napojami.

- Mieliśmy tutaj mały kryzys, ale już jest dobrze, niech Pan się nie martwi.

- Ile razy mam Ci mówić synu, żebyś mówił do mnie tato? Myślałem, że w końcu to zapamiętałeś.

- Oczywiście tato, przepraszam. Obiecuję poprawę.

- No ja mam nadzieję. Szkoda, że Richard i Anže nie mogli przyjechać, tak miałbym wszystkich synów przy sobie.

- Powiedzieli, że następnym razem na pewno będą - odpowiedział mu Cene spoglądając w telefon, a następnie na Domena.

- Oby, bo jak nie to ich wydziedziczę - zaśmiał się lekko, to samo po chwili zrobili inni.

Wkrótce dołączyli do nich pozostali, i wszyscy mogli zasiąść do stołu.  Rozmowom na różne tematy nie było końca. Było tak jak chciał tego Peter. Ukradkiem oka zerknął w stronę swojego partnera, w tym samym czasie sięgając ręką do kieszeni, z której chciał coś wyjąć.

W momencie, kiedy próbował to zrobić, nieoczekiwanie zahaczył ramieniem o stół, a szampan, który Kamil próbował sobie nalać do lampki, poleciał prosto na niego, rozlewając się na jego garnitur i spodnie.

- Kamil, przepraszam, nic Ci nie jest?! - wstał z miejsca kucając przy nim.

- Nic się nie stało, oblałem się tylko. Pójdę do łazienki się ogarnąć, wybaczcie - po chwili zniknął z pomieszania.

Peter wrócił na swoje miejsce, ukrywając swoją twarz w dłoniach.

Nie minęła nawet minuta, kiedy ponownie wstał i wyszedł, a jego bracia zaniepokojeni jego zachowaniem, zaraz po nim.

Tymczasem Pero leżał brzuchem na  łóżku w sypialni wtapiając twarz w poduszkę.

- Możemy wejść? - drzwi od pokoju lekko się uchyliły - kiedy nie usłyszeli odpowiedzi, uznali to za zgodę, i weszli do środka, siadając obok niego.

- Wszystko w porządku?

- Nic nie jest w porządku! To nie tak miało wyglądać. Było tak pięknie, a ja musiałem to zepsuć, jak zawsze zresztą.

- Peter, po pierwsze, jak coś się mówi, to nie w poduszkę, bo ciężko jest cokolwiek z tego zrozumieć, a po drugie, mów co się stało, bo zaczynamy się bać. Nigdy tak się nie zachowywałeś - Domen jak zawsze walił prosto z mostu, a na efekt nie trzeba było długo czekać.

Najstarszy z braci, obrócił się w ich stronę, a następnie usiadł po turecku. Z jego oczu płynęły łzy, które szybko starł, nie chcąc pokazywać braciom jak bardzo jest słaby.

- Jeśli Kamil się o tym dowie, to obiecuję, że nogi z dupy Wam powyrywam - wbił w nich groźne spojrzenie.

- Obiecujemy. Tylko nie mów, że go zdradziłeś - zabrzmiało to żartem, chociaż nie wiedzieli czego mogą się po nim spodziewać

On jednak cicho westchnął i skulił głowę.

- Peter, mów do jasnej cholery co się stało, bo zaraz nie wytrzymam! - teraz do Cene był coraz bardziej zdenerwowany.

- No właśnie chodzi o to, że nic się nie stało.

______________

Ciąg dalszy nastąpi...

ONE SHOTS Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz