Daniel André Tande x Johann André Forfang - Tanfang

44 4 2
                                    

Każdy związek opiera się głównie na miłości, i bezgranicznym zaufaniu, które są jego podstawowym fundamentem.

Jednak często do tego związku wchodzi codzienna rutyna, która z czasem, może zburzyć ten filar, który był budowany latami.

Taka sytuacja miała miejsce u Daniela i Johanna, którzy są razem od kilku lat. Na początku nie zapowiadało się na to, aby tak zgodną parę coś by mogło zmienić.

Cóż, dobrego złego początki.

Odkąd zamieszkali razem, do ich życia po cichu wkradła się wspomniana rutyna. Dzień jak dzień, cały czas robili to samo, jak w zegarku.

Funkcjonowali według swojego kalendarza, którą posiadali zarówno w głowie, jak i notatniku. Dzięki temu, nie musieli się później martwić, że o czymś zapomną, albo pominą, lub zrobią coś dokładnie na odwrót, nie tak jakby tego chcieli. 

To im pasowało, i byli z tego zadowoleni.

Jednak nie do końca o wszystkim pamiętali.

Tak bardzo martwili się o kolejny dzień, że przestali interesować się sobą. A to jest najgorsza rzecz, jaka może u nich wystąpić. Przez brak uwagi, i poświęcania sobie nawzajem wolnej chwili, całkowicie zapomnieli o tym co w ich związku miało być najważniejsze - o miłości.

Nie na takiej, że raz na dzień albo dłużej powiedzą sobie kilka miłych słów, lub któryś z nich zrobi dobry gest dla drugiego, bo to akurat u nich nie wygasło.

Zgasło za to coś zupełnie innego.

Jak powszechnie wiadomo, trochę romantyczności i intymności, są niczym iskra rozpalająca ognisko, które następnie zaczyna płonąć.

Za to ich ognisko, od jakiegoś dłuższego czasu, było zimne, nieruszone, wypalone.

W końcu nadszedł ten dzień, w którym któryś z partnerów, musiał zatrzymać się w biegu codzienności, i zwrócić uwagę na to, czego dawno już między nimi nie było, i coś z tym zrobić.

Był akurat początek lutego, sam środek zimy. Idealna więc okazja, do ponownego rozgrzania ich miłości.

Daniel jak zwykle wracał do ich mieszkania szybciej od Johanna, zatem mógł wcielić w życie swój plan. Chciał mu przypomnieć, a poniekąd także i sobie, jak dobrze im było, zanim skupili się nie na tych obowiązkach co trzeba.

Forfang wrócił po blisko dwóch godzinach po nim.

Na zewnątrz było już wtedy dawno ciemno, a siarczysty mróz dawał o sobie znać.

Szatyn cały trzęsąc się z zimna przekroczył próg korytarza, marząc jedynie o wzięciu ciepłego prysznica.

- Cześć Daniel, już wróciłem. Idę jak coś do łazienki się umyć - zwykle po tym słyszał jego odpowiedź, krótszą lub dłuższą. Tym razem jednak była cisza - Daniel, jesteś? - dalej niczego nie usłyszał. Uznał więc, że Tande poszedł już dawno spać. Nie chciał go budzić, dlatego też wszedł do łazienki, a następnie pod kabinę, wcześniej się rozbierając.

Nastawił sobie wodę, i przekręcił kurek, po czym przyjemne strumienie wody, rozchodziły się po jego ciele, sprawiając mu niezwykłą ulgę. Tego właśnie mu było trzeba.

Stojąc tyłem do drzwiczek od kabiny, myjąc włosy, nie zauważył, jak niepostrzeżenie do pomieszczenia wszedł jego chłopak, który również po cichu pozbył się swoich ubrań, dołączając do Johanna.

Objął go, przyprawiając młodszego o dreszcze, których dawno już przy nim nie czuł.

- Może Ci pomóc? - szepnął mu do ucha, po chwili zjeżdżając ustami do jego policzka, i coraz bardziej w dół, oznaczając skrawki jego ciała.

ONE SHOTS Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora