Rozdział siódmy

461 31 19
                                    


Po kilku minutach, w końcu udajemy się, do docelowego miejsca. Mężczyzna zatrzymuję się przy wielkich stalowych drzwiach, otwiera je kodem i zaprasza do środka. Pokój jest ogromny. Znajduję się tu jeszcze więcej monitorów niż u mnie, na których widać cały dom, magazyny, halę produkcyjną. Ewidentnie nie kryją się z tym, co robią, nie przeszkadza im, że wszystko widzę. Jest to trochę dziwne, gdyż jestem obcą osobą w sercu całego interesu. Aleksander prowadzi mnie do wielkiego stanowiska, gdzie siadamy i odpalamy komputer.

– Bierzmy się do pracy, szkoda by było, gdybyś skończyła w piwnicy. To nie jest miejsce dla pięknych kobiet. – Zagaduje do mnie, co nawet jest dla mnie zabawne.

Pięknych kobiet? Wyglądam, jakby przejechał mnie czołg, potem cofnął i jeszcze raz przejechał. Co to za gra? Najpierw wzrok pełne pożądania, teraz komplementy i dziwne zaloty. 

– Tak, komplementy też nie pomogą przy pracy. Musimy się skupić. – Odwracam się od niego, dając mu do zrozumienia, że nie mam ochoty na pogaduchy. 

Zabieram się do przeglądania nagrania na kilka minut przed zdarzeniem. Trzy sekundy przed wyłączeniem kamer, zauważam jak obraz na siebie nachodzi. To właśnie w tym momencie, ktoś podłączył się pod system. Ściągam sygnał, który okazuję się tym właściwym. Łapie go i zaczynam swoją analizę. 

Pierwszy raz, pudło. Drugi, trzeci...trzydziesty.

– Bardzo mi zaimponowały twoje umiejętności. Nie sądziłem, że komuś kiedykolwiek uda się złamać moje kody.

– Dziękuję, ale muszę cię zasmucić, to nie byłam ja. Więc moje umiejętności nie są aż tak imponujące. – Posyłam mu uśmiech od niechcenia. Zaczynam wyczuwać kłopoty a ostatnią rzeczą, na którą mam teraz ochotę, to użeranie się z nim.

– Nie musisz mnie okłamywać kochanie, analizowałem to przez dwanaście godzin. Nie ma opcji, żebym się pomylił. Sygnał ewidentnie pochodzi z twojego domu. Nikt go nie przekierował, więc po prostu się przyznaj, po co to cała szopka? – Siada obok mnie na krześle, bacznie mnie obserwując.

Zaczynam powoli wierzyć, że ma niestety rację. Badam już to od kilku godzin i wszystko wskazuję na to, że cała akcja była sterowana z mojego domu.

Jak to możliwe? Kto to zrobił?

– Kurwa mać... – szepcze sama do siebie.

Przez te kilka godziny, które spędziliśmy tutaj razem, Alex bacznie mi się przyglądał. Co jakiś czas opowiadał żarty, z których nawet się zaśmiałam. Zaproponował kilka randek, zachwalał mnie i moje umiejętności. Był po prostu nachalnym gościem, którego musiałam znosić. Wyobrażam sobie minę Rica, który właśnie siedzi przed komputerem i biedny, słucha tego wszystkiego. Kiedy zdaje sobie sprawę, że wszystko wskazuję na moją winę, udaje się do łazienki. 

Przez podsłuch podaje dokładne dane przyjacielowi, żeby sprawdził kto, był wtedy w domu i mógłby za tym stać. Zabezpieczam się również przed rozlewem krwi. Przekazuje, że dam się zamknąć w piwnicy a on ma przyjść po mnie, kiedy uzyska dowód na moją niewinność. Nie mogę pozwolić na bezsensowną walkę. Wszystko mogłoby dojść do Antonia i sprawy skomplikowały się jeszcze bardziej. 

Plusem całych zalotów Alexa jest brak kontroli. Przez cały czas był tak zajęty podrywaniem mnie, że kompletnie nie zwracał uwagi na to, co robię. Zdążyłam wgrać swój program i ukryć go tak, że sama będę miała ciężko go odinstalować. Skoro już tu jestem i podali mi wszystko na tacy, mogę to wykorzystać do innego zlecenia.

Analizuje wszystko ostatni raz, żeby zapewnić samą siebie, że nie jestem w stanie już nic więcej zrobić. Podchodzę do okna i zerkam na piękny ogród. Muszę dokładnie przemyśleć, co chce powiedzieć Dylanowi.

Czarna RóżaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz