Rozdział osiemnasty

401 29 5
                                    

Siema! Parę słów ode mnie :3 Przed Wami mój ulubiony rozdział, podzielony na dwie części! Bardzo proszę o okazanie miłooooości dla Rity i Dylana! <3

Miłego!
P. ♥


Dylan

– Co ty od rana jesteś taki wkurzony? – Zamykam oczy i biorę głęboki wdech, kiedy dochodzą do mnie słowa Hugona.

– Nie jestem – odpowiadam szybko i wracam wzrokiem do swojego laptopa.

Hugo nie odpuści, doskonale o tym wiem. Siada naprzeciw mnie i bacznie mi się przygląda. Wkurza mnie tym, on o tym wie, widzę jego cwaniacki uśmiech. Owszem, jestem zły. Jestem zły, bo tydzień temu był idealny dzień, dopóki nie zadzwonił do mnie Alex. Byłem wtedy z Ritą za miastem w domku Bree. Humor miałem całkiem dobry, nie licząc tej strzelaniny. Nie byłem w stanie zobaczyć osoby, która do nas strzelała. Miałem w głowie zakodowaną informację, żeby przede wszystkim ochronić Ritę od strzału. Kiedy leżałem na niej, osłaniając ją, znowu poczułem te cholerne truskawki. Ten zapach kompletnie mi do niej nie pasuje. Chociaż, gdyby się dłużej nad tym zastanowić był idealny. Z pozoru wygląda na groźną, niemiłą osobę, ale prawda jest taka, że jest wyjątkowa. Ma poczucie humoru, piękny uśmiech, piękny śmiech, duży dystans do siebie, jest inteligenta, wyrozumiała, opiekuńcza i te oczy. Kurwa...

Tamten telefon wszystko zmienił. Dowiedziałem się, że straciliśmy kolejnych ludzi i kolejny magazyn. Ktoś wysadził go w powietrze w środku dnia, oczywiście nikt nic nie zauważył. Dodatkowo dowiedziałem się, że Luis zgubił trop Bree. Kilka dni temu namierzył jej ślad w Kolumbii. Wyruszył za nią w pościg i znowu byliśmy w martwym punkcie.

Wyładowałem swoją złość na Ricie. Czemu? Bo była pod ręką. Tak, to jedyny powód. Nie zasłużyła sobie na to i doskonale o tym wiedziałem.

– Zamiast tak myśleć może po prostu przeprosisz? – Z zamyślenia wyrwał mnie głos przyjaciela, który patrzy na mnie surowym wzrokiem.

Przeprosić? Ja? Czy ja kiedykolwiek przepraszam? Nigdy tego nie robiłem i nie miałam pojęcia jak to zrobić. Może sprawa po prostu ucichnie?

– Nie ucichnie. To nie ten typ kobiety. – Czy on czyta mi w myślach? Hugo patrzy na swoje palce, udając, że uważnie ogląda paznokcie. – Po tym, co robiła dla ciebie we Francji, zasłużyła na kwiaty i kolację. – Mój wzrok automatycznie ląduje na jego twarzy, patrzę na niego pytająco, na co on wzrusza ramionami. – Słyszałem, że znowu nie mogłeś spać. Do mnie nie przyszedłeś, z chłopakami też nie gadałeś. Innych znajomych nie masz, więc domyślam się, że to do niej śmiałeś się pół nocy. – Puszcza mi oczko i wraca do poprzedniego zajęcia.

Moje problemy ze snem zaczęły się od śmierci taty. Rzadko kiedy sypiam spokojnie, często czuję niepokój. Rita bardzo mi pomagała, rozmowy z nią mnie wyciszały. Mimo tego, że czasem mówiła bez sensu i doskonale wiem dlaczego. Chciała, żebym szybciej zasnął. Doceniam to. Tak samo, jak nasze rozmowy o życiu, przyjaciołach czy o wszystkim i niczym, o Bree również. Słysząc tę historię poczułem ucisk w żołądku. Jak ktoś może tak traktować swojego przyjaciela? Bree uratowała Ricie życie, aby potem je doszczętnie zniszczyć. Obiecałem jej, że zrobię co mogę, żeby ze sprawiedliwości stała się zadość. Pewnie nie takiego obrotu spraw się spodziewała, kiedy wróciłem.

Przez to wszystko... mam wrażenie, że to moja wina. Przeze mnie wczoraj wymiotowała, był zła, smutna. Podświadomie czułem, że jestem wszystkiemu winien. Hugo ma rację. Powinienem przeprosić i jej to wynagrodzić. Tylko jak?


– Twoja niebieskooka nieznajoma w końcu się znalazła. Zasługuje na coś wyjątkowego. Nie spierdol tego.

Hugo oraz Alex wiedzieli, że to właśnie Rita jest tą dziewczyną, której tyle szukaliśmy. Hugo nam kibicuje, Alex jest obojętny, ale obiecał, że nie będzie się już zachowywać jak dupek. Tak, muszę zdziałać coś wyjątkowego, żeby tego nie spierdolić.

Czarna RóżaWhere stories live. Discover now