Rozdział czterdziesty pierwszy

376 31 0
                                    

Rita

Obudziłam się, jednak nie otwieram jeszcze oczu. Czuję, że ktoś mnie obserwuje, co powoduje, że mimowolnie się uśmiecham. Wydaję z siebie ciche, niezadowolone warknięcie.

– Już nie śpisz? – Dochodzi do mnie głos Dylana.

– Jak mam spać, kiedy jakiś psychopata mnie obserwuje? – mamroczę do poduszki.

– Obudziło cię to? – Z ust Dylana wydobywa cichy śmiech.

– Tak. Jesteś przerażający...

Postanawiam w końcu powoli otworzyć oczy. Dylan leży obok i obserwuje mnie z uśmiechem.

– Dzień dobry – mówi, chowając za moim uchem kosmyk włosów.

– Która godzina?

– Dziewiąta.

– Zawsze o dziewiątej rano bawisz się w psychopatę? – Rzucam szybko i chowam się pod kołdrą.

– Tylko po dobrym seksie.

Odchylam delikatnie kołdrę, żeby odsłonić oczy. Posyłam mu zrezygnowane spojrzenie, na co on uśmiecha się seksownie.

– Śpij jeszcze. Ja muszę szykować imprezę dla Rico.

– Coś czuję, że to będzie ciężki wieczór – odpowiadam z lekkim śmiechem.

Dylan zapina koszulę i kieruje na mnie wzrok. Przez chwilę obserwuję jego ruchy oraz postawę. Dylan jest wysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną, o pięknych, czarnych oczach i włosach. Tak, zdecydowanie mam szczęście. Kiedy wracam do rzeczywistości, zauważam, że z twarzy Dylana zniknął uśmiech. Jest rozkojarzony i wydaje się zdenerwowany. Przeczucie w głowie podpowiada mi, że tu nie chodzi o wieczorną imprezę. Coś go trapi.

– Coś się stało? – pytam cicho.

Toczymy przez chwilę małą bitwę na spojrzenia, w której staram się wyczytać cokolwiek z twarzy Castillo. Dochodzi do mnie, że wszystko na nic, unoszę pytająco brew i czekam na to, co powie.

– Nie miałaś nigdy chłopaka, tak? – Dylan spuszcza wzrok zaraz po tym, kiedy wypada to pytanie z jego ust.

Jestem zaskoczona. Analizuję przez chwilę, o co może chodzić. Czy we wczorajszym seksie było coś nie tak? Za szybko poprosiłam o więcej doświadczeń? A może jestem tak kiepska...

– Nie. Nigdy nie miałam chłopaka ani żadnej innej dobrowolnej sytuacji romantycznej. – Biorę głęboki wdech. – Jeśli jestem zła w łóżku, powiedz, nie musimy tego...

– Boże Święty, nie! – Dylan lekko się śmieje. – Kompletnie nie o to chodzi. Ale jak już o tym mowa, mówiłem prawdę. Seks był świetny i nie masz sobie nic do zarzucenia.

Wita mnie przyjemny skurcz w brzuchu. Zapewne pod sztuczną twarzą, cała się rumienię. Cieszy mnie fakt, że Dylan tego nie widzi, jak również, że jestem wystarczająca w łóżku. On jest idealny, dobry seks to podstawa wspaniałego związku.

– To o co chodzi? – pytam cicho.

Dylan siada na brzegu łóżka, nie zrywając kontaktu wzrokowego. Trochę mnie stresuje. Nie wiem, czego mogę się spodziewać. Podnoszę się do siadu i uważnie go obserwuje.

– Jak wiesz, zabiłem Krisa. – Przytakuję mu skinieniem głowy. – W jego ostatnich chwilach życia, powiedział, że pewnego dnia wrócę do domu, a ciebie już nie będzie. Znikniesz. Zastanawiam się, czy go znasz albo może coś kiedyś było między wami?

Patrzę na niego zdezorientowana. Nie ukrywam, że mnie to rozbawiło, dlatego też lekki śmiech opuszcza moje usta. Łapie go za dłoń i mocno ściskam.

Czarna RóżaWhere stories live. Discover now