Epilog

442 31 18
                                    

Trzy lata później...

– Spędzamy święta w Meksyku? – pyta bardzo cicho Sofii.

Nie odpowiadam. Trzymam telefon przy uchu i patrzę na swój ogród. Wczoraj była trzecia rocznica śmierci Rity. Za trzy miesiące są święta. Odkąd jej z nami nie ma, co święta gdzieś wyjeżdżamy.

Pierwsze – zaraz po śmierci Rity, spędziliśmy wszyscy w Norwegii. Właśnie tam Fee jest w szkole z internatem, wedle życzenia siostry. Rico co jakiś czas ją odwiedza, ale nigdy jej tu nie przywozi. Organizujemy wspólny czas za granicą. Wakacje na Malediwach, Hiszpanii, Majorce, Balii i w wielu innych miejscach. Na co dzień Ricardo jest tutaj, pracuje z nami oraz mieszka.

– Dylan? – Z letargu wyrywa mnie głos Fee. – Wczoraj była rocznica, chciałabym ją odwiedzić.

– Wiem gwiazdko, wiem. – Łapię się za nasadę nosa i ciężko wzdycham. – Obiecuję, że cię do niej zabiorę.

– Zawsze tak mówisz. Jutro zadzwonisz, że spędzamy święta na Madagaskarze. Jestem już duża, poradzę sobie!

Czy jest już duża? Nie. Nie w moich oczach. Fee ma dwanaście lat, uważam ją wciąż za dziecko. Rico przyleciał z nią kilka dni po skromnym pogrzebie. Sofii zna odpowiednią dla nią wersję. Tir wjechał w auto Rity, kiedy ta udawała się na lotnisko. Nieszczęśliwy wypadek.

Mała ciężko zniosła śmierć siostry. Do teraz mam przed oczami Fee, która śpi na grobie zalana łzami. Uczęszczała ponad rok na terapię. Nocami wmawiała sobie, że Rita jest w jej pokoju i rozmawiają. Na ten czas wszyscy przenieśliśmy się do Norwegii, aby mogła się od tego odciąć i żeby nie budzić wspomnień. Nie spała, nie jadła, nie uczyła się. Egzystowała. Każdy z nas zaangażował się w pomoc. Po ciężkim roku Fee przytyła dziesięć kilo, zaczęła się uśmiechać, chodzić do szkoły czy zostawać sama. Internat również jej pomógł. Zdobyła kilkoro przyjaciół, przesypiała całe noce, jak i zakończyła rok z wyróżnieniem. Boję się, że ponowna wizyta na grobie może obudzić dawne emocje i lata ciężkiej pracy przepadną. Chcę ją przed tym uchronić.

Ją czy siebie?

Nas. Po śmierci Rity przepadałem. W alkoholu, nienawiści, gniewie, żalu.

Pierwszego miesiąca nie pamiętam, byłem wiecznie pijany. Podczas kolacji wigilijnej, wpadłem w szał na oczach Sofii. Wypiłem już wino, które popijałem od rana whisky. Wieczorem ledwo kontaktowałem. Hugo wspomniał o Ricie, a ja w przypływie złości przewróciłem stół. Po drugiej stronie siedziała Fee, którą Alex zdążył podnieść na ręce. Gdyby nie on, talerze oraz gorące potrawy wylądowałyby na niej. Wtedy pierwszy raz zobaczyłem w jej oczach przerażenie. Bała się mnie, kurwa. Patrzyła na mnie wielkimi, zapłakanymi oczami, w których dojrzałem strach. Zrozumiałem, że złamałem swoje postanowienie. Zobaczyła moją bestię, którą tak bardzo chciałem ukryć. Przez kilka dni mnie unikała, nie rozmawiała ze mną i chodziła przestraszona. Wigilia była ostatnim dniem, gdy piłem w takiej ilości. Przestałem dla niej i robiłem wszystko, żeby odbudować zaufanie.

Z racji tego, że nie piłem, a miałem dużo wolnego czasu oraz złości, musiałem znaleźć inne zajęcie, by móc ją rozładować. Czystki. Ponownie stałem się bezwzględny i bezuczuciowy. Wyczyściłem Meksyk ze wszystkich małych pseudo gangów, zwerbowałem ponad dwieście nowych ludzi, otworzyłem nowe fabryki, jak i poszerzyłem sprzedaż narkotykową na nowe kontynenty. Mój koks jest w każdym miejscu na świecie.

Bezsenne noce spędzałem na tropieniu ludzi spod ciemnych gwiazd. Zagłębiłem się w pracę Rity, która właśnie zabijała kanalie. Wyłapywałem gwałcicieli, ludzi handlujących dziećmi, kobietami. Oddawałem hołd mojej ukochanej, kontynuując jej dzieło. Nie wspomniałem jej, nie tęskniłem, nie rozpaczałem, tak jak prosiła.

Czarna RóżaWhere stories live. Discover now