Rozdział trzydziesty dziewiąty

454 29 11
                                    

Rita


Biegnij i zamknij drzwi. Biegnij, zamknij drzwi. Biegnij... zamknij...drzwi.

Wpadam do swojej sypialni i zamykam drzwi na klucz. Opieram się plecami o nie i łapie każdy możliwy oddech. Co to, kurwa, było? Moje serce wali jak szalone a ciało poci się jak głupie. Pozwalam sobie na upust emocji i osuwam się na dół, starając się powstrzymać płacz. Na próżno. Każdy łapczywy oddech uwalnia spod moich powiek lawinę łez. Odliczam w głowie do dziesięciu.

– Łóżko. Szafa. Dywan. Lustro.

Wypowiadam na głos rzeczy, które widzę i na których się skupiam. Wszystko, żeby zastopować ogarniającą mnie panikę. Po dziesięciu minutach płaczu i po stu głębokich oddechach: jestem w stanie wstać z podłogi.

Zataczam się do łóżka, przecierając policzki z łez. Siadam i upijam resztkę wody, która stoi w szklance przy łóżku.

– Kurwa!

Krzyczę i rzucam szklanką o podłogę. Było tak dobrze. Tak, kurwa, dobrze. Wszystko sobie poukładałam, a znowu mnie to spotkało. Kiedy Hugo mnie przytulił, zobaczyłam przed sobą Krisa, który mnie wiąże i dotyka. Dotyk pali. Jest zły, krzywdzący.

Gdy się wybudzałam, miałam wrażenie, że wszystko jest okej. Ucieszyłam się na widok Dylana, potrzebowałam go, dalej potrzebuje. Jednak kiedy zasnął, a ja zostałam sama... Wszystko do mnie wróciło. Przypomniałam sobie tamten wieczór, ten dotyk te igły. Dziwnie smakujące drinki, których jakimś cudem nie mogłam przestać pić. Tak jakby były uzależniające? Potem odkryłam te wszystkie siniaki, które wywołały u mnie falę ogromnej złości i agresji. W nocy wymknęłam się do słynnej piwnicy, gdzie są trzymani wszyscy ci, którzy muszą umrzeć. Jedna z nich była ze świeżej krwi. Domyśliłam się, kto w niej był. To również spotęgowało mój gniew. Chciałam, chce się zemścić. Dylan mi to odebrał. Po chwili dotarło do mnie, że zrobił to, co powinien. Był pewien, że nie będę niczego pamiętać, dlatego sam się z nim rozprawił. Dobrze, jednego śmiecia z tej układanki mniej.

Myślałam, że rano będzie lepiej. Spotkam się z przyjaciółmi, rodziną. To oni pomogą mi utrzymać harmonię i spokój. Przez moment tak było. Kiedy moja ukochana siostra wpadła w moje ramiona, poczułam, że będzie dobrze. Wszystko się ułoży, tylko potrzebujesz czasu Rito. Jednak sytuacja z Hugo... Wszystko zburzyła.

Wielki siniak na moim udzie, również pozostawia za sobą wiele pytań i niewiadomych. On mi to zrobił, tylko dlaczego? Co tak właściwie mi podał? Czemu tyle spałam? Nie zdążyłam zapytać o to lekarki a z Dylanem nie chce rozmawiać na ten temat. Nie chcę współczucia. Wolę udawać, że nic się nie stało niż znowu przy nim płakać. Od kiedy ja tyle płaczę?! Muszę się wszystkiego dowiedzieć, ale nie od niego. Wyciągam telefon i wybieram odpowiedni numer.

– Myślę, że możesz mi pomóc wszystko poukładać.

– Dzień dobry Rito. Nie bardzo rozumiem...

– Co mi podał? – Nie mam ochoty na granie w kotka i myszkę.

Lekarka milczy i ciężko oddycha. Jest wyraźnie zaskoczona moim pytaniem.

– Nie do końca rozumiem, o co chodzi. Powinnaś odpoczywać dzisiaj i porozmawiać z Dyl...

– Rozmawiam z tobą Alisho i to na twoje konto właśnie wpłynęła pokaźna suma, także myślę, że jesteś w stanie mi pomóc. – Uśmiecham się zwycięsko do słuchawki. – Konkrety. Nie znoszę owijania w bawełnę.

– On mnie za to zabije.

– Nie, jeśli ja zrobię to pierwsza. Zaufaj mi, jestem skuteczniejsza.

Czarna RóżaWhere stories live. Discover now