Rozdział trzydziesty czwarty

318 25 8
                                    

Czytaliście post na tablicy? Jeśli tak - tylko przypominam, jeśli nie - grzecznie informuję.
Dziękuję, że jesteście Moi wspalniali ♥.

Dylan

Deszcz uderza o przednią szybę w moim aucie. Skupiam się na rytmie, w jakim się odbija, żeby dostosować do niego swój oddech. Nie mogę oddychać. Kurwa. Duszę się w tym jebanym samochodzie. Słyszałem na podsłuchu, że ochroniarz podał Ricie narkotyki, które wypluła. Ściskam w dłoniach kierownice od czasu do czasu, kręcąc nią na boki z wkurwienia. Jedyne co aktualnie do mnie dochodzi, to odgłosy muzyki oraz innych piszczących dziewczyn, które widocznie bawią się z Ritą.

– Przepraszam...

Otwieram szerzej oczy, słysząc słowa Rity. Doskonale wiem, że są kierowane w moją stronę. Za co, kurwa, przepraszasz? Ciśnienie uderza do mojej głowy, podpowiadając mi przy tym jedną myśl. Zatańczy. Kurwa, zatańczy dla niego.

Otwieram delikatnie szybę z drzwi, nie pozwalając ani jednej kropli wpaść do auta. Potrzebuje powietrza, papierosa. Drżącą z nerwów ręką, sięgam po paczkę fajek na siedzenie pasażera. Jeszcze niedawno siedziała tu Rita, a teraz? Tańczy dla napalonego gościa. Zaciskam pięść na zapalniczce. Złość eskaluje właśnie teraz, to ja ją do tego namówiłem. Sam ją tam wysłałem. Mogłem się spodziewać, że coś, kurwa, pójdzie nie tak.

Odpalam papierosa i pozwalam, żeby dym wypełniał moje płuca. Słucham tego, co się dzieje, utwierdzając się w przekonaniu, że taniec się odbył. Wyrzucam niedopałek przez okno, a moje ręce same uderzają o kierownice kilka razy. Przeklinam pod nosem, przecierając twarz dłońmi. Zaciskam szczękę i staram się nie dopuszczać do siebie obrazu tańczącej Rity przed tym pierdolonym typem. Owszem, było to skuteczne. Kris proponuje Ricie czas sam na sam, jednak nie w tym miejscu co mamy ustawione. Łapie za krótkofalówkę i zwracam się do innych chłopaków.

– Jest, kurwa, inny pokój?!

– Szefie, nie mieliśmy o nim pojęcia... – odpowiada mi jeden z chłopaków.

– To, jak, kurwa, sprawdziliście teren?!

Nie dostaje odpowiedzi, ciśnienie dźwiga mi się jeszcze bardziej. Z kołaczącym sercem słucham uważnie tego, co się dzieje. Kris proponuje Ricie narkotyki, jednak ona dyskretnie odmawia. Nie przejmuje się tym zbytnio i wyrzuca ją z pokoju.

– Nie mała, nie rób tego.

Mam cichą nadzieję, że Marin nie ulegnie... Po czym słyszę mocne pociągnięcie nosem.

– Kurwa!!!!!

Sięgam ponownie za krótkofalówkę, drugą ręką sięgam po broń na tylnym siedzeniu.

– Za pięć minut wchodzimy!

Nie słyszę jednak odpowiedzi.

– Zoooo... zostaw mnie. Gdzie idzi...idziemy?

– Do miejsca rozkoszy mała.

– Patrz na to... patrz na to, co zaraz z tobą zrobię.

Te słowa odbijają się w mojej głowię. Ucisk w żołądku powoduje, że przestaje na chwile oddychać.

– Teraz. Wchodzimy, kurwa, teraz! Wszyscy mają zdechnąć oprócz Krisa!

Rzucam słuchawkę na siedzenie, odbezpieczam broń i wchodzę do klubu z Hugonem u swego boku.

– Zabierz ją do Alexa.

Muzyka w klubie momentalnie cichnie. Jedyne co teraz słychać to wystrzały z broni, które odbijają się echem pomiędzy krzykami ludzi. Nie przejmuje się nimi zbytnio. Jedynie co mnie teraz obchodzi to moja Rita. Bez mrugnięcia okiem zabijam ochroniarza, który dalej stoi przed pokojem VIP. Odsuwam kopnięciem jego martwe już ciało i wpadam do środka, skanując przy tym pomieszczenie. Nie widzę innych drzwi. Przysięgam, nic tu, kurwa, nie ma. Myśl, Dylan, myśl.

Czarna RóżaWhere stories live. Discover now