Rozdział czterdziesty szósty

318 30 1
                                    

Rita

– Nie interesuje mnie to! Macie obstawić całe jebane miasto i kraj! Nikt, kurwa, nie może opuścić Meksyku!

Krzyk Dylana rozlega się po całym pomieszczeniu. Otwieram powoli moje ciężkie powieki, wszystko, co widzę... jest kompletnie rozmazane. Jakim cudem jest tu Dylan? I gdzie jest moja Sofii?

– Sofii? – pytam cicho.

– Spokojnie, odpoczywaj. Wszystko jest już dobrze.

Czuję, jak ręka Dylana ląduje na mojej głowie. Jego druga dłoń odnajduje moją.

– Obudziła się! Zbadaj ją, szybko! – Tego głosu nie znam...

Obraz powoli zaczyna się wyostrzać i zauważam biały sufit. Mrugam kilka razy, żeby przyzwyczaić wzrok do aktualnego stanu. Światło, które widzę, tak strasznie razi, że aż przyprawia o ból, co zmusza mnie do ponownego ich zamknięcia. Nie do końca rozumiem, gdzie jestem i co tak właściwie się stało.

– Światło... – mówię.

– Zgaście światło!

W pokoju nastaje półmrok, dlatego decyduje się na podjęcie drugiej próby otwarcia oczu. Obraz powoli się stabilizuję i jestem już w stanie dostrzec zarys Dylana, który stoi nade mną. Wzrok powraca, ale nawiedza mnie silny ból głowy oraz piszczenie w uszach.

– Co to było? – pytam niemal od razu, kiedy czuję na ramieniu lekkie ukłucie.

– Leki przeciwbólowe. Zapewne niedługo rozboli cię głowa.
– Już boli... Gdzie jestem i gdzie jest Sofii?

– Cariño... – Ton, w jakim wypowiada te słowa, podpowiada mi, że stało się coś złego.

– Gdzie Sofii?! – krzyczę na całe pomieszczenie.
Nie dostaje odpowiedzi. Dylan patrzy ze smutkiem w oczach, co napawa mnie mocnym niepokojem. Podnoszę się gwałtownie do siadu, ignorując przy tym zawroty głowy. Rozglądam się po pomieszczeniu i uświadamiam sobie, że jestem w swojej sypialni. Jest tu dużo sprzętu medycznego, lekarki, pielęgniarki, Dylan oraz kilku ochroniarzy. Jestem zaskoczona tym, co widzę, dlatego posyłam mu wkurwione oraz pytające spojrzenie.

– Co tu się dzieje?

– Zostałaś podtruta gazem w kinie. Stąd zawroty głowy. Mogą też pojawić się mdłości.

Alisha zaczyna tłumaczyć mi to, jak mogę się czuć. Moje myśli krążą gdzieś indziej i nie skupiam się na tym, co mówi. Przypominam sobie ostatnie chwile w galerii, żeby jakkolwiek zrozumieć, o czym mówi. Kino, film, pusta sala. Od początku wydawało mi się, że jest to podejrzane, nie sądziłam, że ktoś nas tam zaatakuje. Pojawił się dziwny dym, próbowałyśmy uciec, kiedy nagle...

– Sofii zemdlała... Gdzie ona jest?

– Rita odpocznij, wszystkim się już zajmujemy.

– Nie wkurwiaj mnie Dylan i powiedz mi do cholery, gdzie jest moja siostra?!

Patrzę Dylanowi w oczy i kiedy dostrzegam w nich ból oraz żal, moje serce rozpada się na kawałki. Czy ona zmarła? Nie...

– Dylan... Proszę. – Obniżam swój ton i walczę ze łzami, które zbierają mi się w oczach.

– Ona... – Urywa na chwilę i bierze głęboki oddech. Powraca do mnie wzrokiem, powodując palpitacje serca. – Została porwana.

Moje powolne mruganie sprawia, że lawina łez z którą tak nieudolnie starałam się walczyć, wypływa. Przez kilka sekund po mojej głowie krąży myśl, że to jakiś głupi, nieśmieszny żart, który będzie kosztował go życie. Jego słowa, zostają szybko potwierdzone. Z jednej z krótkofalówek, które znajdują się w pokoju, słyszę głos Hugona.

– Sprawdzamy kamery, w galerii już ich nie ma. Kurwa... zwiał nam.

Czarna RóżaWhere stories live. Discover now