Rozdział czterdziesty siódmy

244 24 0
                                    


Rita

Na podjazd podjeżdżają kolejne dwa samochody. Jest to Hugo oraz Rico, który wypada z auta i od razu bierze mnie w swoje ramiona. Zaczyna tłumaczyć mi, że wszystko będzie dobrze, że wszystko ogarniemy. Mówi również, jak bardzo martwi się o mnie i przede wszystkim o Fee. Zaplanował już nawet całą zemstę, co również wywołuje uśmiech na mojej twarzy. Zbieram się do kupy i odrzucam wszystkie smutki na bok. Koncentruję się teraz tylko na jednej emocji. Gniew. To jemu poświęcam całą swoją uwagę. Muszę być zdeterminowana, silna i przede wszystkim: zdrowo myśląca. Uspokajam drżące ciało oraz kołaczące serce. Atak lękowy, jak i zawał serca, zdecydowanie teraz mi się nie przyda.

– Rico. – Zwracam się bezpośrednio do przyjaciela. – Poczekasz w domu.

– Co? Nie ma szans!

– Tobie nie może się nic stać! Musisz poczekać tu na Sofii, żeby się nią zająć. Jeśli cokolwiek stanie się mnie, chłopakom... Ona nie może zostać sama. Tobie ufam, ona też.

Przyjaciel niechętnie godzi się z moją decyzją. Jestem pewna, że rozumie, ja też go rozumiem. Chce nas chronić, jesteśmy rodziną i w pełni to akceptuje, jednak... Jeśli ma wrócić tylko jedna z nas, Sofii nie może zostać sama. Jeszcze przez chwilę rozmawiamy, obmyślamy plan działania oraz dyskutujemy na temat zachowania Dylana. Kiedy zauważam, że zostało nam mało czasu, biegnę na górę do swojej sypialni i przebieram się w strój, który zawsze ubierałam, kiedy szłam na egzekucje. Czarne bojówki, do których mieszczą się trzy pistolety, wysokie buty wojskowe, idealne, żeby ukryć w nich dwa noże. Pas, który zostaje ukryty pod bluzką oraz kurtką, jest moją awaryjną opcją. W nim trzymam ładunki wybuchowe, gaz pieprzowy oraz paralizator. Włosy spinam w wysokiego koka, nie chcę, żeby w czymś mi przeszkadzały.

Sprawdzam, czy aby na pewno wszystko mam i schodzę na dół, gdzie czeka już na mnie wóz. Na tylnym siedzeniu mojego samochodu, jest przywiązana oraz zapięta w kajdanki, jak i pasy: Bree. Jest ledwie przytomna, jednak nie przeszkadza jej to, żeby wciąż się do mnie ironicznie uśmiechać. Pokazuję jej środkowy palec i dokładnie ją skanuję. Lekarze wykonali dobrze swoją pracę: umyli ją oraz opatrzyli jej rany. Nie wygląda nawet tak źle, chociaż jej głowa wygląda, jak kula do kręgli. Odliczam w głowie do dziesięciu, dając sobie siłę na godzinną drogę z nią w aucie.

  Boże, proszę. Nie pozwól mi jej zabić.

Postanawiam się nie nakręcać i odwracam się w kierunku Alexa. Rozmawiamy jeszcze raz, tym razem już bez zbędnych emocji i bardziej spokojnie.

– Przed magazynem są zarośnięte tereny. Ukryjemy tam snajpera. Gdyby cokolwiek się działo, chcieliby zrobić coś tobie czy Sofii, zareaguje. My również będziemy w pobliżu, także szybko dołączymy. – Na jego twarzy widnieje wspierający uśmiech. – A ty? Masz broń?

– Tak, jestem zabezpieczona. Podsłuch mam we włosach i jestem w pełni gotowa na wszystko. – Odwdzięczam mu się szybkim uśmiechem. – Gdyby do czegoś doszło... Zabierzcie Sofii i zabijcie tam każdego. Nie oszczędzajcie nikogo. Mogą chcieć się zemścić, co spowoduje ponowne zagrożenie dla was oraz Fee.

Po krótkiej rozmowie podchodzę do samochodu i łapię za klamkę. Powinnam już odjeżdżać, jednak z tyłu głowy mam myśl, że mogę już nie wrócić, nie zobaczyć tych wszystkich ludzi. Kieruje się w stronę Rica, wpadam w jego ramiona i szepczę mu na ucho.

– Jeśli nie wrócę... Zaopiekuj się nią. – Żołądek zaciska mi się na samą myśl o tym, że mogę ją stracić. – Jesteś upoważniony do wszystkich kont, jak i nieruchomości. Wyspa, którą wygrałam od ciebie, znowu jest twoja. Proszę cię tylko o to, aby dorastała z dala od tego wszystkiego. Niech wyrośnie... – Pierwsze łzy spływają po moich policzkach. – Niech wyrośnie na zdrową, mądrą i silną kobietę. Niech pamięta o mnie, o tym, jak bardzo ją kocham. Mów... Mów jej to codziennie. Jak mi przykro, bardzo przykro, że ją to wszystko spotkało, przeze mnie. Chciałam, chcę ją chronić...

– Rito... Zaufaj mi, sama jej to powiesz. – Rico przerywa moje zdanie.

Unoszę głowę i patrzę w oczy przyjaciela. On również płacze, czuje ból. Myślałam, że moje serce, nie może dzisiaj kolejny raz pęknąć. Jednak kiedy uświadamiam sobie, że spędziłam z tym człowiekiem pół życia i nagle... nie będzie nic, ono ponownie się trzaska, na miliony drobinek. Wiem, że robię to dla niej, dla nich. Jestem gotowa. Czas odkupić wszystkie winy, nawet jeśli będę musiała się poświęcić.

Czarna RóżaWhere stories live. Discover now