Siedem

796 120 24
                                    

Łapcie bonus 😇
Kolejne bonusy standardowo możecie zarobić przez większą aktywność pod ostatnim rozdziałem. A czasami wystarczy poprosić 😂

___________________

Próbuję łapczywie wciągać powietrze, ale idzie mi to coraz gorzej z każdą sekundą. 

Nie mogę powiedzieć, że się tego nie spodziewałam. Dokładnie takiego obrotu spraw oczekiwałam – nie ufam mu. Nie ufam mu do tego stopnia, że podejrzewam go o zdradę, chociaż tak naprawdę jeszcze nie łączą nas żadne układy. 

A już zdradził mnie po raz pierwszy.

– Ty… ty… – dukam, szarpiąc się coraz mocniej. 

Ren zaczyna pozornie używać coraz więcej siły, mocy. Chce mnie przestraszyć. 

– Gdybyś nie była siostrą June, zabiłbym cię – oznajmia nad moją głową. 

Próbuję szarpać się jeszcze mocniej.

Pomieszczenie robi się bardzo ciemne, zamyka nas w czarnym mglistym kokonie, cienie snują się wokoło, ale nie wyglądają tak, jak te przywoływane na przykład przez Mirę. To po prostu ogromne smugi czerni, ciemne jak noc, które potrafią opleść każdą twoją kończynę jak lep, zatracić cię w ciemności, którą Ren ma w sobie na co dzień. 

– Ja zabiłabym cię, gdybyś nie był mi potrzebny – odwdzięczam się ledwie zrozumiale, bo jego dłoń blokuje moją krtań. 

Boli. To boli, ale nie zamierzam mówić tego głośno. 

– Myślałaś, że będę z tobą negocjował? – śmieje się. – Że będę cię słuchał? Że wejdę z tobą w układ? 

Chyba miałam tylko nadzieję. 

– Pierdol się. Co niby… – Krztuszę się. – Co niby zamierzasz… 

– Zwiążę cię, przywiążę do łóżka w jednym z pokoi i zostawię tak na tyle samo dni, ile ty więziłaś mnie w kręgu solnym. A jeśli ktoś tu wpadnie, by cię zabić, nie będę go powstrzymywał. 

On nigdy nie będzie po mojej stronie. Nigdy. Miałam rację, gdy mówiłam June, że demony są takie same. Być może Veno, być może Maddox są wyjątkami i mogę ich zaakceptować, bo jestem pewna, że dla Beth i June chcą dobrze. Chronią je. Ale poza tym… nie zaufam żadnemu takiemu stworzeniu. 

Ren obraca mnie do siebie przodem jednym szarpnięciem. Trzyma mnie już wyłącznie za gardło, ale ma tak ogromną siłę, że to wystarczy, bym nie mogła się ruszyć. Podnosi mnie bez trudu do góry, aż moje pięty raz po raz odrywają się od podłogi. Gdy patrzę w jego oczy, są całkowicie czarne, wraz z białkami. Używa nie tylko całej swojej siły, ale również mocy. Jeśli tak wygląda jego pokaz zdolności po dniach i nocach w zamknięciu bez snu, jedzenia i wody, nie chcę wiedzieć, co potrafi, gdy jest wypoczęty. 

Naprawdę zaczyna brakować mi tlenu, a on nie przestaje. 

Nie mogę już nic powiedzieć. 

Chciał mnie przecież związać, uwięzić jak ja jego, a mam wrażenie, że dusi mnie, zgubił się, zatracił, i nie jest w stanie przestać. Musi naprawdę mnie nienawidzić, ale to dobrze, bo ja nienawidzę go jeszcze mocniej. Chyba zaczynam gardzić nim całkowicie, gdy czuję, że nie tylko jego fizyczna dłoń zaciska się na mojej szyi. Mam wrażenie, że z drugiej strony dusi mnie również stworzona z mglistego cienia czarna ręka, której fizycznie nie ma, a jednak sprawia mi ból i pozbawia oddechu. To dlatego nie mogę się ruszyć. Ren używa swojej jednej dłoni, ale do pomocy ma ciemność.

Ostatkiem sił nabieram powietrza ledwie tyle, by mrugnąć i zebrać w ustach ślinę, a potem pluję w jego stronę. Nie dociera to do jego twarzy, ale właśnie to chyba go budzi, bo widzę lekkie drgnięcie jego głowy, a w czarnych oczach pojawia się jakiś delikatny błysk. 

Gdy mrok znika (Srebrna noc #3)Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum