Trzydzieści cztery

860 139 117
                                    


TW jak zwykle

Bawcie się dobrze, widzimy się jutro w następnym rozdziale

___________________

REN 

Jestem demonem. Powinienem być silny, ale nigdy jeszcze tak kurewsko się nie bałem. 

Co się wydarzyło? 

Zabiłem własnego ojca. Chciałem po raz ostatni spojrzeć na jego ciało, gdy z Tatianą w rękach wychodziłem na zewnątrz, ale na podłodze niczego już nie dostrzegłem. Jakby rozpłynął się w powietrzu. 

Ale właściwie jego ciało się nie liczy. On się, kurwa, nie liczy, bo jedyne, co muszę zrobić, to ocalić czarownicę, która w tym momencie ma tylko mnie. I chcę, by już zawsze właśnie na mnie mogła liczyć. 

Szaleję dla niej. Jest dla mnie najważniejsza. Doświadczyła tyle bólu, na który nie zasługiwała, że mam ochotę spalić dla niej cały świat. Chcę być tym, któremu będzie ufała bezgranicznie i u boku którego rozgromi każdego, dokładnie tak, jak pragnie. 

Chcę, żeby mnie pragnęła, ale nie tylko fizycznie. 

Chcę, żebyśmy mieli kiedyś jeszcze to, co było między nami nad źródłami. To nie była tylko magia. Zabrałem ją tam, bo chciałem jej dać coś, co będzie tylko dla niej, co sprawi, że się uśmiechnie. Kocham jej uśmiech. 

Jestem w stanie unicestwić dla niej każdego, kto spróbuje tylko stanąć nam na drodze. Myślę, że zabicie własnego ojca jest tego najlepszym dowodem. 

Ale ona się nie budzi. Jej puls zwalnia. Staje się blada, ciało ma wiotkie. Gdy biorę ją na ręce, spod czarnej bluzki wypada zawieszka naszyjnika, który dostała od June. Natychmiast biorę go w zęby, podgryzam, w myślach przywołuję starszą siostrę Branham. 

Idę tak z Tatianą na rękach i naszyjnikiem w zębach, licząc, że to cholerstwo zadziała, jak powinno, lecz niestety nic się nie dzieje. 

Pędzę  w nadludzkim tempie przed siebie, opuszczam kurorty i biegnę dalej. Nie mogę użyć materializacji, bo jej ciało się temu nie podda. Ale mam dużo siły i nie zostałem zraniony, a nawet gdybym był, jej krzywda byłaby w stanie wyciągnąć mnie z zaświatów. 

Zanurzyłem ją w swojej ciemności, bo z jej ciałem stało się coś dziwnego. Oczy zaszły srebrem i byłem pewien, że ucieknie w mrok, ale chyba nie mogła tego zrobić. Krzyczała. Wbijała sobie paznokcie w skórę. Szukała sztyletu – po moim trupie. 

Umrę, jeśli coś jeszcze się jej stanie. Jej bezpieczeństwo jest jak świętość. Nie mogę znieść myśli, że jeden z tamtych demonów u ojca jej dotykal. Że zrobił jej krzywdę. Gdyby nie to, że Tati potrzebowała mnie tak bardzo, torturowałbym go przez siedem dni i zostawił pogrążonego w mroku, bezwładnego jak warzywo. 

Nic nie rozumiem. 

Gdzie jest ciało mojego ojca?

Dlaczego dogadywał się z czarownikiem? 

Dlaczego ma u swojego boku tak młode demony? Dlaczego czarna magia pozwala mu rozwinąć ich moce? 

Nie rozumiem. Nie rozumiem.

Wiem tylko jedno. 

Że zabiłbym go ponownie i ponownie i ponownie przez to, co zrobił Tatianie. 

Powiedziałem jej, że ją powstrzymam i miałem to na myśli. Powstrzymałem ją z prostego powodu: nie chciałem, by go zabijała. Nie chciałem, żeby musiała potem zmagać się z poczuciem winy. Co innego przypadkowy demon, co innego mój ojciec. Wiem, że w głębi duszy ta silna czarownica jest wrażliwa i potrzebuje opieki. Miałaby wyrzuty sumienia. Udawałaby znów, że wszystko jest w porządku, ale sam fakt tego, ze chciała dać mi z nim porozmawiać, mówi sam za siebie. Ona ma uczucia, a ja nie pozwoliłbym jej dźwigać tego ciężaru na sercu. 

Gdy mrok znika (Srebrna noc #3)Where stories live. Discover now