Trzydzieści osiem

915 127 63
                                    

Uwaga! Rano wpadł 37, ale nie przyszło powiadomienie u niektórych - proszę wrócić tam, jeśli ktoś nie czytał.

Miłego wieczoru!

_______________

Chociaż wcale nie minęło zbyt wiele czasu, odkąd wróciliśmy, godziny zdają się być dniami. Może to kwestia ilości informacji. Nowości. Mojego zmienionego zachowania. Długich rozmów z June, wybaczania, uświadamiania. 

Najgorsze jest to, że w pierwszej kolejności powinnam wybaczyć samej sobie, a chyba nie do końca potrafię to zrobić. 

Wracam do sypialni Rena i niosę mu jeszcze coś do jedzenia. Widzę, że kanapki są zjedzone, a on wciąga na tyłek świeże czarne spodnie i chyba dość niedawno wziął prysznic. 

Patrzy na mnie uważnie, gdy zamykam drzwi. 

– Gdzie byłaś? – pyta. 

To najzwyklejsze pytanie na świecie, a budzi we mnie zbędny bunt. 

– Teraz będę musiała ci się spowiadać z każdego wyjścia, bo śpimy w jednym łóżku? 

Zamiast oburzenia, widzę tylko jego uśmiech. 

– Chcę tylko wiedzieć, gdzie była moja czarownica. – Przesuwa dłonią po swojej szyi. 

– Nie jestem twoją czarownicą. 

– Właśnie przyznałaś, że śpimy w jednym łóżku, używając czasu ciągłego. To znaczy, że chcesz zostać w mojej sypialni. A to znaczy, że jesteś moją czarownicą i dobrze o tym wiesz. To ja potrafię sprawić, że dochodzisz, patrząc mi prosto w oczy i pokazując mi wyłącznie te śliczne niebieskie tęczówki. I to do mnie się przytulasz w nocy, gdy robi ci się zimno. Wybacz, ale nie przyjmę twojej ciągłej odmowy, bo oboje dobrze wiemy, że jestem dla ciebie kimś więcej. 

– Kimś więcej, niż tylko wrogiem? 

– Kimś więcej, niż wrogiem, niż przyjacielem, niż przybraną rodziną. Kimś więcej niż rywalem, kimś więcej niż demonem. A razem jesteśmy czymś więcej niż tylko paktem. 

– Nie mogę przyznać ci racji. 

– Nie musisz. Poczekam. 

Nie wiem, gdzie podziać wzrok. Ma piękne ciało. 

– Znaleźli ją? – pyta, nawiązując już do Miry. – Musimy już ruszać? 

– Nie. Zabezpieczyli miasto i wciąż szukają. Na razie czekamy. 

Cwaniacki uśmiech wraca na jego usta. 

– A więc mam jeszcze czas.

– Czas na co? 

Gdy zadaję pytanie, on zbliża się do mnie z nadludzką szybkością, o której niemalże zdążyłam zapomnieć. Jego dłoń natychmiast wędruje na mój kark, druga pod pupę, i w następnej chwili zostaję podniesiona w górę i przyciśnięta do silnego ciała. Nigdy jeszcze nie traktował mnie tak mocno. Nie zaskakiwał, nie robił, zanim zdążył się zapowiedzieć. To spontaniczność, na którą zupełnie nie byłam przygotowana. 

I która podoba mi się coraz bardziej z każdą sekundą. 

Odruchowo owijam swoje nogi wokół jego pasa, by pozostać w miejscu. To demon pełen siły i nie potrzeba wiele, by mnie uniósł. Jestem na nim, nie czuję w nim standardowej delikatności, ale jednocześnie wiem, że nie rzuci mną zaraz o podłogę i nie weźmie mnie siłą. 

– Na to, czego pragnę najbardziej. 

Rzuca się na moje usta niemal tak szybko, jak mnie dopadł, a pocałunek od razu staje się długi, mokry i pełen tęsknoty. Nawet ja to czuję. Przed chwilą jeszcze byłam gotowa na konfrontację – teraz robię się gotowa na coś innego.

Gdy mrok znika (Srebrna noc #3)Where stories live. Discover now