Jedenaście

758 116 17
                                    

Ta noc jest cholernie zimna, wyczerpująca. Pustelniczki nie znają takich pojęć jak ogrzewanie albo pościel do spania. Używają starych szmat, zakurzonych koców i wychodka. Żyją niczym amisze, tylko sto razy bardziej zacofani. Jedzą jakieś tekturowe świństwo, którym częstują również nas.

W dwie godziny od przybycia do ich domu musimy przejść pod wodą święconą, żeby mogły być pewne, iż nie znajdowaliśmy się pod żadnym zaklęciem, które mogłoby je wprowadzić w błąd. Nie wiem, po co to robią, bo okazuje się, że w domu jest ich znacznie więcej. Dziesiątki różnych kobiet, pojedynczy mężczyźni – oni są dla mnie najbardziej przerażający. Patrzą na mnie jak na smaczny kąsek, a zakładam, że dzieje się tak, bo kobiety posiadają znaczną przewagę liczebną i zapewne nie pozwalają płci przeciwnej na żadne ruchy.

Po tym czymś, co wygląda jak nasz chrzest, piecze mnie głowa. Rena chyba też, bo ciągle masuje się po karku i nawet nie zdaje sobie sprawy, jak blisko mnie podąża przez cały korytarz. 

Mijam trzech mężczyzn, którzy gapią się na moje twarz i ciało. Nie mogę jednak powiedzieć nic wykraczającego poza kulturę, ponieważ obawiam się, że mogliby nas wtedy stąd wykopać. 

– Zaraz skręcę im karki – mamrocze Ren. 

Zatrzymuję się gwałtownie. 

– Przestań – szepczę. – Ściany mają uszy. Mogą nas stąd wyrzucić w każdej chwili. Albo, co gorsza, zamkną nas w barierze w piwnicy bez jedzenia i wody już na zawsze. Porzuć więc swoje myśli o tym, jak bardzo nienawidzisz czarownic i czarowników i jak chciałbyś ich skrzywdzić. 

Ren obraca się przez ramię, zerkając na mężczyzn, których pozostawiamy w tyle. 

Czarownice mówiły: czerwone drzwi z napisem X J K

Znajduję je. Kolejne drzwi mają napis D L Y – zupełnie bez sensu, ale zakładam, że to jakaś ich dziwna numeracja. Nie sądzę, by miało to jakiekolwiek znaczenie. 

– Ja mam spać tutaj? – pyta Ren, zerkając na drugie drzwi. 

– Tak powiedziały czarownice. Że możesz spędzić noc na zewnątrz, lub skorzystać z tego pomieszczenia. 

Ren się krzywi. 

D L Y—czy to coś oznacza? – pyta zdegustowany. 

– Nie sądzę. Może są to imiona jakichś zmarłych pustelników, może taka ichniejsza numeracja. Raczej nie ma to żadnej symboliki. Gdyby miało mieć, dostałbyś pokój numer sześć, sześć, sześć. 

Prycha, udając śmiech. 

– Bardzo zabawne. 

Zaciskam usta, powstrzymując się. 

– Możemy spędzić tu noc i porozmawiać z nimi, gdy będą gotowe – sugeruję. 

Otwieram już swoje drzwi. 

Gdy się odwracam, Ren jednak nie rusza się z miejsca. Zerka przez ramię. Trzej pustelnicy, którzy wcześniej mnie obserwowali, zbliżają się. Podchodzą po prostu coraz bliżej moich drzwi i zaciągają się zapachem. Policzek Rena drga. W końcu rusza z miejsca – ale w kierunku mojego pokoju. 

– Co ty wyprawiasz? – szepczę. 

Idzie tak pewnie, że mimowolnie cofam się wgłąb pomieszczenia. 

– Oni są podejrzani. Nie ufam im ani na jotę. – Kiwa głową przez ramię, wskazując trzech czarowników. – Wyglądają, jakby od stuleci nie dotknęli cipki. 

Przełykam ślinę. 

– Nie mają stu lat. Może czterdzieści. Może pięćdziesiąt. Starzeją się. 

Gdy mrok znika (Srebrna noc #3)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz