Siedemnaście

786 130 21
                                    

TATI

To niedorzeczne.

– Sam chciałeś iść na tę imprezę, okej? Dlaczego, kurwa, mnie stamtąd zabrałeś? Dobrze się bawiłam! W towarzystwie ludzi! Tańczyli ze mną i śpiewali!

Ren marszczy brwi z całej siły.

– Patrzyli na twój tyłek i twoje cycki – burczy.

Zerka w dół na moją klatkę piersiową. Rzeczywiście koszulka niewiele zakrywa, ale nie mogłam znaleźć żadnego wygodnego stanika, a mam jeszcze kilka siniaków na żebrach po ostatnich przeżyciach. Natomiast piersi mam tak małe, że naprawdę nie powinny nikogo rozpraszać.

A jednak gdy stoimy w moim niewielkim pokoju w domu demonów razem z Renem, cztery ściany wydają się węższe niż zwykle. Dzieli nas kilka kroków. Jego wzrok przeskakuje między moim biustem, a moją twarzą.

– Dobrze się bawiłam.

– Bo się spiłaś.

– Ale to nie jest w ogóle twój biznes! To nie jest twój problem!

Zaczynamy już krzyczeć.

– Nie pozwolę, żeby jakieś prymitywy z mózgami jak orzeszki trzepały sobie pały po kątach przez siostrę dziewczyny mojego brata!

To najdłuższe i najdziwniejsze wytłumaczenie jego zachowania.

– Twoje słowa nie mają sensu. Nikt by tego nie zrobił.

– Ten, który nazwał cię kurewką, dotykał się przez spodnie i był cały twardy.

Mimowolnie moje policzki zalewają się rumieńcem.

– Kazałeś mu pocałować moje buty.

– Ta. Nawet ja potrafię znaleźć bardziej wysublimowane obelgi niż ta jego.

Wpatruję się w niego jak w tarczę z dziesiątką pośrodku. Wokół nas roznosi się napięcie coraz większe i większe. Gęstsze. Przestaję je rozumieć. Nie lubimy się. Nigdy nie dbaliśmy o siebie nawzajem. Znamy się już od dawna, ale nigdy nie poczułam do niego nic, oprócz niechęci.

Nigdy.

Prawda?

– Czy Veno kazał ci mnie stamtąd zabrać?

Z całych sił próbuję znaleźć wytłumaczenie dla jego zachowania, ale mam wrażenie, że nawet on sam nie potrafi jasno odpowiedzieć na moje pytanie. A może nie chce.

– Nie.

– To dlaczego, do cholery, kazałeś mi stamtąd iść? – dociekam sfrustrowana. Alkohol nie pomaga. – Spiłam się, i co z tego? Co za różnica, czy ktoś znów próbowałby mnie obrazić, odurzyć, skrzywdzić? Jestem do tego przyzwyczajona, Ren. Nie obchodzi mnie to. Od tego mam ciemność.

Mrugam gwałtownie, zatapiając umysł na chwilę w ciemnej mgle. Oczy na pewno robią się czarne. Nozdrza Rena falują, gdy obserwuje moje czyny.

– To było zajebiście niemiłe – komentuję jeszcze, wracając do jasności, do tu i teraz. – Powinieneś był zostawić mnie w spokoju. Zostawić mnie tam. Dlaczego więc…

Mój słowotok nie miałby chyba końca, gdyby nie jego wtrącenie.

A raczej jego ryk.

– Bo mam, kurwa, dość patrzenia, jak ciągle ktoś ci grozi! Jak ciągle ktoś się nad tobą znęca! Jak gdziekolwiek nie pójdziesz, ktoś lub coś na ciebie czyha! Mam, kurwa, po dziurki w nosie tego, że notorycznie jesteś w niebezpieczeństwie! Mam tego, kurwa, dość!

Gdy mrok znika (Srebrna noc #3)Where stories live. Discover now