Dziewięć

774 113 11
                                    

Kolejny we wtorek 🌞

_____________________

TATI

Następnego ranka budzę się z bólem głowy, jakbym miała kaca. Trochę fizycznego, trochę moralnego, a przecież nic nie piłam.

Za to zrobiłam kilka innych rzeczy. 

Na przykład pokazałam Renowi Ameccanowi, że coś jest ze mną bardzo nie tak. 

Zupełnie nie w ten sposób miało to wyglądać. 

Cholera. 

Zaciskam powieki z całej siły i odtwarzam szczątkowe wspomnienia poprzedniego wieczoru. Ciemność, która nastała, gdy zakrył mi oczy, i ból podniebienia, gdy wepchnął cienie do moich ust. Upokorzenie, które czułam, gdy właściwie nie odpowiadał, czy mnie skrzywdzi, czy nie. Od tego zależało to, czy będę musiała uciekać w ciemność, czy też nie. Zrobiłam to ze względów bezpieczeństwa. Musiałam. Wolałam być ubezpieczona, nie znając jego dokładnych zamiarów. 

Pieprzyć to. 

Gdy poruszam lekko kończynami, czekam na jakiś tępy ból mięśni albo fakturę drewna odbitą na skórze moich ramion lub dłoni, lecz nic takiego nie nadchodzi. Jest mi podejrzanie ciepło i miękko. 

A gdy otwieram oczy, zdaję sobie sprawę z tego, że leżę na łóżku. 

Na. Łóżku. 

Nie zasypiałam na łóżku. Oddałabym rękę za to, że gdy zamykałam wieczorem oczy, leżałam na boku na chłodnej drewnianej podłodze, twardej jak skała i lekko skrzypiącej. 

A ja naprawdę… jestem w łóżku hotelowym. 

A Ren wychodzi z łazienki bez koszuli, w samych spodniach, odgarniając do tyłu czarne i kompletnie przemoczone włosy. Jego jasna skóra lśni pod kropelkami wody, chyba wyszedł spod prysznica, i dopiero teraz zauważam, że ma na plecach ogromny tatuaż, przedstawiający… coś. To bliżej nieokreślony, chaotyczny kształt, którego chyba nie potrafię zinterpretować. 

– Masz tatuaż? – wymyka mi się. 

Obraca się gwałtownie przez ramię. 

– Możesz mnie nie wkurwiać już od rana? – pyta znudzonym głosem. – Ledwie wstałaś, a już węszysz i pytasz. 

Sięga po koszulę z dnia wczorajszego i zakłada ją sobie na ramiona, specjalnie odwracając się już do mnie przodem, jakby bardzo nie chciał, bym patrzyła na ten jego tatuaż. 

– Nie zasypiałam w tym łóżku – oznajmiam już ciszej. Jestem zawstydzona. – Co się stało? 

Nie obdarza mnie już kolejnym spojrzeniem, zaczyna się tylko dalej ubierać. 

– Może lunatykowałaś, albo coś w tym stylu. Nie wiem. 

– A ty gdzie spałeś? 

– Też w łóżku. 

Włoski stają mi dęba na całym ciele. 

– Też? – powtarzam głupio. 

– Tak. Też. Obok ciebie. 

Otwieram usta i zamykam. 

– Całą noc? 

– Kurwa, całą noc. O co ci chodzi? 

– Skoro nie wiesz jak się znalazłam w łóżku, to skąd wiesz, że przyszłam do niego na początku nocy? Że spaliśmy obok siebie całą noc? Ty nie spałeś? Ale gdybyś nie spał, to wiedziałbyś dokładnie, co się stało i dlaczego znalazłam się tutaj… 

Gdy mrok znika (Srebrna noc #3)Where stories live. Discover now