Czterdzieści

937 132 435
                                    

Jesteście gotowi?

(Nie jesteście)

Do wtorku!

(Ps wczoraj wieczorem wpadł 39, lepiej nie pomijać)

_____________________

TATI

Jeszcze nigdy tak szybko nie przechodziłam od bycia ciepłą kluską do kompletnego trybu terminatora. Ubieram czarną bluzkę termiczną i legginsy, schodzimy do piwnic do pomieszczenia z bronią. Ren wsuwa mi przez głowę bluzę i podwija ubranie, by przypiąć pas do sztyletów. Wszystko jest szybkie, nieco nerwowe, działamy w skupieniu. Miłostki odchodzą na bok. 

A ja najbardziej ubóstwiam to, że on nawet nie pytał, czy chcę iść z nimi. 

– Mam pytanie – mówię, gdy wychodzimy już na zewnątrz i wsiadamy do auta. 

Ren siada na miejscu kierowcy, obok niego miejsce zajmuje Veno, ale najpierw wpuszczają mnie i June na tyły. 

– Tak? – Ren zerka na mnie w lusterku. 

June ignoruje to, że wszędzie chodzimy razem z Renem. Veno natomiast już bardziej się na nas skupia i wyraźnie obserwuje ruchy swojego brata. 

– Wiemy cokolwiek? Czy ma ze sobą demony, które przecież właśnie dla niej pracowały? Czy czarownice też tam będą? Jedziemy z pełnym uzbrojeniem i w jednym celu… 

– Tak. By ją zabić – wtrąca June. 

– …ale jeśli ona będzie miała swoich ludzi, nie unikniemy ofiar. 

– Myślisz, że jest czas, by o tym myśleć? – warczy June. – Nigdy nie byłaś zachowawcza. Dlaczego teraz o tym myślisz? 

Samochód pędzi już ulicą. Rozglądam się po wszystkich obecnych w aucie. 

– Ja po prostu… chyba widziałam już zbyt dużo śmierci. Wolałabym, by nikt nie ucierpiał. Nie chciałabym… was stracić. 

Słowa odrobinę kłują w gardło, ale daję sobie radę. 

June nieco łagodnieje. 

– Ona nie ma ze mną szans – mówi chłodno. 

Nie wierzę, że to ta sama moja siostra, która nie chciała nawet wymykać się przez okno trzy lata wcześniej. 

Ren znów obserwuje mnie co jakiś czas w lusterku. Łapię jego wzrok.

– Tati – odzywa się, a jego głos trafia prosto w moje serce. Dotyka swojego ramienia. – Daj mi swoją dłoń. 

Waham się, ale siedzę za nim, więc to łatwe. Układam dłoń na jego ramieniu, a on nakrywa ją swoją. To w pewien sposób kojące i pozwala mi wyobrażać sobie, że moglibyśmy być czymś więcej. 

Ale… połączenie. Przeznaczenie. Jego partnerka, która jest tam gdzieś w świecie. Przecież gdybym otworzyła na niego serce i w końcu znalazłby przeznaczoną, moje serce rozsypałoby się w drobny mak. 

– Ile czasu, Ren? – pyta ostro June. 

Ten demon uwielbia jazdę samochodem i robi to najlepiej ze wszystkich.

– Trzy minuty. 

Na zewnątrz jest mroźno, większość ulic i budynków przykrywa delikatna warstwa śniegu, ale bluzka termiczna pozwala mi zachować dobrą temperaturę. Demonów temperatura nie obchodzi, więc cienkie kurtki zakładają tylko dla oczywistości. Jedynie June jest z nas wszystkich najbardziej porozbierana – być może dlatego, że ledwie utrzymuje swoje płomienie na wodzy. Ma na sobie krótką czarną spódniczkę i bluzkę z jakimś gorsetowym wiązaniem z przodu. Do tego wysokie buty, również wiązane, z cholewką sięgającą połowy uda, i długi płaszcz z obszernym kapturem. Wygląda jak czarownica.  Taka, której ktoś zdecydowanie powinien się bać. Nie chcę nawet się do niej porównywać – jej wygląd, aparycja, zdecydowanie – wszystko czyni ją lepszą ode mnie pod różnymi względami.

Gdy mrok znika (Srebrna noc #3)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz