Dwadzieścia dziewięć

886 128 29
                                    


Krótki, ale jutro następny 🙋 cieszmy się jeszcze dwoma rozdziałami spokoju i harmonii 🎉

__________________

TATI

Nie jestem pewna, czy fakt, że nie rozmawiamy o tym, co się między nami dzieje, jest dla mnie komfortowy, czy może trochę jednak mnie irytuje.

Chyba wybieram pierwszą opcję. Byłoby niezręcznie, gdybym musiała się tłumaczyć ze swojego orgazmu albo reakcji własnego ciała. Gdyby Ren nagle w świetle dnia chciał wrócić do wszystkiego, co powiedziałam mu poprzedniego wieczoru. 

Poranek też był dziwny. Najpierw obudziłam się tuż przy Renie, z głową przy jego ręce, ściskając ją jak pluszowego misia. On chyba jeszcze spał, albo udawał, że śpi. W każdym razie stwierdziłam, że zasługuję na odpoczynek. Ciało mam tak przyjemnie czyste i odprężone, że zdecydowałam się znów iść spać. 

I gdy obudziłam się po raz drugi, Rena nie było już w łóżku, natomiast chatka jest mała i nie ma w niej oddzielnych pokoi, więc od razu zauważyłam, że kręcił się w kuchni. 

Ren Ameccan zrobił nam śniadanie. 

Niech ktoś zapisze to w księdze rzeczy niemożliwych. 

– Jest w tym trucizna? – pytam podejrzliwie, gdy przysuwa mi owsiankę pod nos. 

– Wczoraj mnie nie otrułaś, więc jeszcze dzisiaj się odwdzięczę. 

Znów się przy nim śmieję i po raz kolejny zapominam, kim powinniśmy dla siebie być. 

Później idę skorzystać z łazienki, zahaczam też ponownie o jedno źródło, żeby zamoczyć w nim nogi i rozkoszować się jeszcze tym luksusem. Tym razem Ren już mnie nie zaskakuje. Wracam do domku się tylko spakować i ubolewać, że nie mogę tu zostać na zawsze, bo nigdy jeszcze nie byłam w tak cudownym miejscu. Pokochałam je. Dosłownie, bo tu czuję po prostu jakbym była odizolowana od brudnego świata swoich własnych błędów. Nic mnie tu nie zawodzi. Nawet to, że moim towarzyszem jest akurat Ren. 

Nie ufam mu. 

On mi na pewno też nie ufa. 

A jednak gdy nasze spojrzenia się krzyżują, oboje czujemy, że rzeczywistość wokół nas się zmieniła – ale tylko na krótką chwilę, na nasz pobyt w źródłach.

Zabieram z szafy czarownicy jakąś bluzkę, która na mnie pasuje, dodatkową parę ciepłych getrów, i to właściwie wszystko. Jesteśmy gotowi do podróży. 

Tylko że świat ma dla nas chyba inne plany. 

– Co tam się… – Aż muszę potrząsnąć głową. Wychodzimy drzwiami głównymi, ale naszą uwagę natychmiast przykuwa to, co dzieje się poza tą magiczną kopułą. – Co się dzieje? 

Jestem nieco zdezorientowana. Wygląda to tak, jakby zaraz za polem stworzonym z cieni Rena, tworzyła się mlecznobiała gęsta mgła. 

– Śnieg – mówi Ren. – To śnieg. 

Muszę się przyjrzeć, ale rzeczywiście Ren ma rację. Najwyższe drzewa toną w śnieżycy, pojedyncze płatki śniegu przedostają się na teren źródeł. Poza tym miejscem panuje mróz, wiatr i cholerna śnieżyca. 

Warunki pogodowe w sam raz na wycieczkę. 

– Żarty – parskam. – Oczywiście, że musiała się rozpocząć śnieżyca akurat wtedy, gdy mam zamiar stąd wyjść. 

Ruszam naprzód.

Jednak Ren łapie mój plecak i cofa mnie bez żadnego wysiłku. 

– Nigdzie nie idziesz. 

Gdy mrok znika (Srebrna noc #3)Where stories live. Discover now